Kameralnie, bez tłumów, a zabytki równe Pradze. Z Wrocławia dojedziesz w dwie godziny
Czesi zdążyli nas przyzwyczaić do tego, że turystyka jest ich mocną stroną i stoi na wysokim poziomie. Co prawda, najczęściej udajemy się do magicznej Pragi albo modernistycznego Brna, ale równie chętnie wyruszamy na górskie szlaki tuż za naszą południową granicą. Chcemy zobaczyć coś niesztampowego u Czechów? Wcale nie musimy daleko jechać, bo w kraju hradeckim jest mnóstwo miejsc, które mogą zachwycić nawet najbardziej zatwardziałego sceptyka Czech. Co tam można zobaczyć? Wyruszmy wspólnie do części kraju hradeckiego.

Spis treści:
- Chcesz uniknąć tłumów? Kraj hradecki zaprasza
- Szpital w Kuksie. "Memento mori" na każdym kroku
- "Ora et labora" w czeskim wydaniu
- Rezydencja z rozmachem. Geografii nauczysz się ze ścian
- Safari w Czechach? Tutaj zobaczysz afrykańską dzicz
Chcesz uniknąć tłumów? Kraj hradecki zaprasza
W opinii wielu naszych rodaków punktem obowiązkowym w Czechach jest Praga i trudno się dziwić: to prawdziwy turystyczny magnes, jej piękno zachwyca od pierwszej minuty, a atmosfera prastarego i magicznego grodu zapiera dech w piersiach. Oczywiście, każdy czechofil w stolicy musi się zjawić przynajmniej raz w życiu, ale trzeba również liczyć się z jednym: w każdej porze roku Praga jest zatłoczona, co dla miłośników kameralnego zwiedzania może być uciążliwe. Jeśli zaś chcemy zagłębić co nieco tego, co Czechy mogą nam oferować, to w pierwszej kolejności można udać się do kraju hradeckiego, który znajduje się tuż za naszą południową granicą i ulokowany jest po sąsiedzku z województwem dolnośląskim. Żeby się tam dostać, to z Wrocławia trzeba zarezerwować sobie dwie godziny podróży samochodem, co wydaje się faktycznie niewielką odległością.
Jeśli zaś jesteśmy w województwie dolnośląskim przy okazji, to mając czas wolny, aż się prosi, aby zajechać do Czech - faktycznie tuż za granicą znajduje się kilka punktów, co prawda kameralnych, ale nie oznacza to, że są mniej atrakcyjne od tych, do których przyzwyczaiła nas Praga. Jeśli się skusimy na zgłębienie tajników kraju hradeckiego, to na pewno nie pożałujemy tego wyboru, nawet wtedy, kiedy pogoda nie sprzyja, a dla miłośników spokojnych, ale ciekawych miejsc, będzie to strzał w dziesiątkę.
Niesztampowe zabytki? Ciekawe i nieoczywiste miejsca? Proszę bardzo: to możemy zobaczyć w kraju hradeckim.
Szpital w Kuksie. "Memento mori" na każdym kroku

Zwiedzanie szpitala może nie wydawać się czymś naturalnym i ciekawym, ale w czeskim wydaniu jest zgoła inaczej. Wystarczy udać się do niewielkiej miejscowości Kuks, gdzie naszym oczom z daleka ukaże się olbrzymi kompleks, który dla niewtajemniczonych może wydawać się przepięknym pałacem. Okazuje się, że budynek od początku swojego istnienia aż do 1945 r. był miejscem schronienia dla zniedołężniałych i chorych mężczyzn.
Fundatorem Szpitala w Kuksie (Hospitál Kuks) był hrabia František Antonín Špork, ekscentryczny arystokrata, który ze względu na swoje chłopskie pochodzenie nie został przyjęty do praskiej socjety, za to wybudował właśnie tutaj okazałą rezydencję, na którą składały się pałac, łaźnie, tor wyścigów konnych oraz szpital wraz z kaplicą i mauzoleum Šporków, które jako jedyne zachowały się do dziś.
Choć szpital w Kuksie miał być miejscem rekonwalescencji, to na każdym kroku można zauważyć, że szczodry fundator zainteresowany był motywami vanitytawnymi. Jeden z korytarzy został przyozdobiony alegoriami śmierci, która była obecna w życiu każdego człowieka niezależnie od wykonywanej profesji, statusu społecznego oraz pochodzenia.

W kompleksie szpitalnym znajduje się również się ogród, w którym były uprawiane rośliny lecznicze, Muzeum Czeskiej farmacji, gdzie zachowało się wyposażenie apteki oraz monumentalne, barokowe rzeźby autorstwa Mateusza Brauna, przedstawiające m.in. alegorie cnót i występków.

Co ciekawe, ekscentryczny i - jak się później okaże: z poczuciem humoru - hrabia Špork wyprzedził Wrocław o kilka stuleci. Dlaczego? Ponieważ w Kuksie było sporo rzeźb krasnali, ale nie wszystkie można do dziś oglądać, ponieważ zostały nadgryzione zębem czasu. Plotka głosi, że krasnale w kompleksie były podobiznami tych, którzy z hrabią Šporkiem byli w jakiś sposób skonfliktowani.

"Ora et labora" w czeskim wydaniu
Jeśli zachwyciliśmy się czeskim barokiem, ale mamy apetyt na więcej, czas udać się do Broumova, niewielkiego miasta, które w 2018 r. było jednym z kandydatów do Europejskiej Stolicy Kultury. Właśnie tutaj można znaleźć imponujący klasztor benedyktynów, który został przebudowany w epoce baroku i w takiej formie można go obecnie podziwiać.

Wrażenie robi wnętrze klasztornego kościoła, który ozdobiony jest freskami oraz stiukami w najwyższym wydaniu. Nie bez przyczyny cały zespół budynków nosi miano czeskiego zabytku narodowego. Jeśli komukolwiek wydaje się, że klasztorny kościół nie wyróżnia się niczym wyjątkowym, jest w błędzie. Wystarczy spojrzeć na tył kościoła nad prospekt organowy, gdzie ujrzymy zegar we wnętrzu świątyni (jeden z trzech tego typu obiektów w Europie). Skąd jego obecność w barokowym kościele? Wytłumaczenie jest proste, wystarczy przypomnieć sobie maksymę zakonną: "ora et labora" ("módl się i pracuj"). Zakonnicy mieli określony czas na to, aby dzielić całą dobę na zajęcia duchowe, które musieli łączyć z innymi obowiązkami na rzecz klasztoru.

Sam klasztor krótko po wojnie stał się miejscem internowania sióstr i braci zakonnych w wyniku komunistycznej kasacji wszystkich zgromadzeń. Wiele z nich nie dożyło upadku komunizmu oraz rozpadu Czechosłowacji, dlatego zostały pochowane na miejscowym cmentarzu.
Obecnie klasztor pełni swoją pierwotną funkcję, choć jedynie szczątkowo i służy m.in. jako dom rekolekcyjny dla zakonników. Ponadto wiele miejsc jest udostępnionych do zwiedzania, gdzie można zobaczyć precjoza, szaty i naczynia liturgiczne oraz kopię całunu turyńskiego, który kilka lat temu został znaleziony na emporze nad jednym z ołtarzy bocznych.
Rezydencja z rozmachem. Geografii nauczysz się ze ścian

W Czechach trudno znaleźć większą miejscowość, w której w przeszłości nie wybudowano okazałej rezydencji. Podobnie jak w Dolnym Śląsku, północne regiony naszych sąsiadów usiane są siecią zamków i pałaców z ciekawą historią oraz kunsztowną architekturą. Jeśli wybraliśmy się do Czech, to zamek w Nowym Mieście nad Metują (Novém Městě nad Metují) to punkt obowiązkowy na planie zwiedzania.
Choć zamek ma bogaty rodowód, to jednak warto skupić się na działaniu dwóch braci: Józefa i Cyryla Bartoňów z Dobenina - którzy dorobili się majątku w branży tekstylnej. Właśnie oni na początku XX wieku zakupili zamek i przekształcili go w rodzinną rezydencję, w której - w założeniu - mieli mieszkać wszyscy przedstawiciele familii, choć finalnie zamek został zamieszkany tylko przez jednego z braci i jego najbliższych.

Przebudowa zamku była poważnym przedsięwzięciem, czyli poszanowaniem tradycji z wprowadzeniem nowoczesnej sztuki i współczesnych rozwiązań technicznych. Rodzina Bartoňów przeznaczyła na apartamenty całe pierwsze piętro i zostało ono urządzone w stylu secesyjnym. Sypialnie, gabinety i sale reprezentacyjne mają przemyślany i modny wystrój, ale zostały w nich zaakcentowane motywy narodowe, ponieważ znaleźć można emblematy oraz alegorie odrodzonej Czechosłowacji.

Jednym z ciekawszych pomieszczeń jest sypialnia syna Bartoňów. Ściany i sklepienia przyozdobione są herbami czeskich miast oraz niektórych zabytków. Jak można dowiedzieć się od przewodniczki pracującej w zamku, był to sposób na poznanie geografii przez młodzieńca, ponieważ rzekomo nie garnął się pilnie do nauki.

Drugie piętro, w porównaniu do części rezydencyjnej, miało charakter już reprezentacyjny. Ta część również doczekała się modernizacji, aczkolwiek wystrój nawiązuje do sztuki baroku. W części sal pokazano artefakty, np. chińską porcelanę, ale uwagę zwracają sufity oraz freski. Na nich można zobaczyć różne alegorie oraz symbole związane np. z mitologią. Jednym z najciekawszych malunków sufitowych jest przedstawienie pięciu zmysłów przez postacie z odpowiednimi atrybutami: lustrem (wzrok), owocami (smak), skrzypcami (słuch), zwierzętami (dotyk) oraz kwiatami (zapach/powonienie).
Safari w Czechach? Tutaj zobaczysz afrykańską dzicz

Jeśli wydaje nam się, że udział w safari jest marzeniem zbyt odległym do zrealizowania, to jesteśmy w grubym błędzie. Wystarczy udać się do Dvoru Kralove, aby zwiedzić zoo, które nie tylko skupia się na ekspozycji dzikiej zwierzyny, ale także jej ochronie oraz późniejszym podejmowaniu działań, aby niektóre gatunki powróciły do swojego naturalnego środowiska.

Co jeszcze wyróżnia safari od znanych w Polsce ogrodów zoologicznych? To, że można samochodem (własnym bądź udostępnionym na miejscu) wjechać w głąb miejsca, gdzie żyją dzikie zwierzęta: żyrafy, zebry, likaony, gepardy, lwy, nosorożce, hipopotamy, ptaki i wiele innych gatunków. Co prawda od października trwa sezon zimowy, ale podopieczni zoo żyją wtedy w pawilonach, które również wtedy są udostępnione do zwiedzania.