THERAPY COOL, czyli świat idzie jednak naprzód!

Kriolipoliza bez podciśnienia. Sauna i przerębel bez duszności i zimnej wody. A wszystko razem – pod nazwą THERAPY COOL – skutecznie likwiduje tkankę tłuszczową. To trzy podstawowe powody, by nie przejść obok tego obojętnie.

O samej kriolipolizie słyszałam już wcześniej, lecz jakoś nie czułam większej ochoty sprawdzania jej na własnej skórze. Zabieg jest bowiem średnio przyjemny i może pozostawiać po sobie nawet krwiaki, ze względu na działające podciśnienie. Swoje własne problemy z niezbyt idealnym brzuchem (tudzież udami i pośladkami) staram się zwalczać aktywnością fizyczną. STARAM SIĘ – to dobre sformułowanie. Za biurkiem kiepsko to wychodzi, a po pracy najczęściej nie mam już sił na basen lub cokolwiek innego. Weekendowa rekreacja natomiast nie przynosi rewelacyjnych efektów (poza tym, że jest przyjemna). Dlatego dałam się skusić i odwiedziłam Klinikę Medycyny Estetycznej Cosmopolitan, przy ul. Franciszkańskiej 14 w Warszawie.

Kriolipoliza w nowym wydaniu – zero nieprzyjemnych doznań!

OK, rozbieram się, kładę na specjalnej leżance i daję sobie wysmarować brzuch olejkiem. Takie smarowanie połączone z masażem – nawet przyjemne. W wersji, którą znam z reklam różnych salonów odnowy biologicznej, przyszłaby teraz pora na lodowate chusteczki, a następnie na „lodowy odkurzacz”, który zasysałby mi skórę, jednocześnie ją oziębiając. Tymczasem nic takiego się nie dzieje. Zostaję za to nasmarowana szarawą breją, czyli aplikatorem KRIO, a następnie zawinięta w foliowy pas. Teraz następuje właściwy zabieg: żadnego zasysania, a jedynie delikatne muśnięcia po brzuchu. Zimno nie jest przesadnie dotkliwe i choć przed chwilą jeszcze byłam spięta i niepewna swojej przyszłości, teraz zaczynam się zwyczajnie rozluźniać.

Terapia kontrastami, czyli mumia w wersji „sport”

Skuteczność THERAPY COOL polega na połączeniu działania kriolipolizy (która usuwa komórki tłuszczowe) z działaniem terapii kontrastami, która przyspiesza procesy regeneracyjne i wzmacniające. Wytłumaczono mi, że terapia kontrastami daje podobny efekt, co fińska sauna połączona z kąpielą w przeręblu. Nie przepadam za sauną, w której jest mi stanowczo zbyt duszno. Kąpiel w przeręblu kojarzy mi się natomiast z czymś ekstremalnym, dlatego na umówiony zabieg przychodzę nieco nieufna. Moja nieufność wcale nie maleje, gdy zostaję zapakowana w szczelny kombinezon, zapinany ciasnymi pasami. Czuję się jak mumia w sportowej wersji, ewentualnie jak pozbierany ze skały alpinista, przed wciągnięciem do śmigłowca ratunkowego. Po chwili jednak zaczynam czuć przyjemne ciepło, dostarczane w całym kombinezonie przez sieć gumowych rurek, wypełnionych cieczą. Gdy temperatura staje się odrobinę zbyt wysoka – następuje gwałtowne schłodzenie cieczy. I tak na zmianę. I ogarnia mnie najzwyklejsza w świecie błogość…

Skórka warta wyprawki

Podsumujmy: pakiet czterech zabiegów kosztował mnie 800 zł. Efekt? Przez kilka ostatnich lat autentycznie nieco się zaniedbałam (tu i ówdzie pojawiły się zaczątki cellulitu, a brzuch stracił swoją jędrność). Nadrobienie tego metodami naturalnymi kosztowałoby mnie mnóstwo potu, czasu i wyrzeczeń. Najgorzej jest z czasem – jego jest najmniej. Powróciłam do formy w trzy miesiące, nie zmieniając swojego grafiku zajęć. Dlatego z czystym sumieniem polecam.

Zabieg można wykonać min. w Klinice Medycyny Estetycznej Cosmopolitan

ul. Franciszkańska 14 lok 10,

Tel. 604 884 885; 00 202 Warszawa; http://www.cosmopolitanklinika.pl/

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas