Piątek, 16 grudnia 2011 (12:15)
1 / 1
Długo myślałam, że Christian Louboutin jest Rosjaninem. I uważałam, że projektowanie butów było mu pisane, no, bo jeśli ktoś nazywa się LA BUTIN, to co ma robić? Gotować? A tu proszę, urodzony w Paryżu, ale zainteresowanie modą było jakby do przewidzenia,bo jak ktoś ma trzy siostry...W młodości z Christiana było niezłe ziółko, punkowiec nic tylko siedział i rysował buty. Pewnie się mama martwiła. Nie chciał chodzić do szkoły- nicpoń. Uciekł za granicę-niebieski ptak. Poniosło go aż do Indii. Wywalali go z każdej szkoły. Generalnie: koszmar każdych rodziców. Na szczęście wrócił, wziął te swoje bazgroły i zaniósł w parę miejsc. Zaczął jako praktykant u Charlesa Jourdana, aby po jakimś czasie wspłpracować jako freelancer ze sławami skali Chanel i Hermesa. "Chwyciło", wymyślił sobie znak rozpoznawczy w formie czerwonej, lakierowanej podeszwy i zyskał miliony zakochanych w jego butach kobiet. Ale o co chodzi? Jak z każdą marką, kreowaną emocjonalnie, nie do końca wiadomo o co chodzi. A za parę "Louboutinów" wiele kobiet mogłoby zabić....
Źródło: Styl.pl