Poniedziałek, 14 maja 2012 (05:04)
Dorotka była zawsze moją młodszą kuzynką. Gdzieś tam się plątała przy stole w trakcie rodzinnych spotkań. Pożyczałam jej moje lalki, czesałam warkocze, ona zaś "donoszała" moje "wyrośnięte" dżinsy. Pewnego razu Dorotka wykluła się z piękną kobietę. Sama nie wiem, jak to się stało, a przede wszytskim, kiedy? Przecież widywałyśmy się często, ja niczego niepokojącego nie widziałam w jej wyglądzie ani zachowaniu. Ona przecież nawet się specjalnie nigdy nie malowała, ani nie chodziła na obcasach. Przenigdy nie farbowała włosów. Jestem jej niezmiernie wdzięczna za zawrócenie mnie z fryzjerskiej równi pochyłej. Kiedy zaczęłam eksperymentować z kolorami, balejażami i pasemkami, ona świeciła swoją czupryną w kolorze orzechów laskowych i zachęcała mnie do zostania przy naturanej kolorystyce. Matka natura sama najlepiej wie, komu w jakich włosach dobrze. We wrześniu Dorotka wychodzi za mąż. Bardzo przejęta rolą świadkowej, pomagam Dorotce a to w kupnie butów (broń Boże żadnych szpilek!), a to sukienki (tylko bez koronek!), wyborze fryzury (zero lakieru i upinania koka!) i dodatków (żadne tam welony albo diademy, ma być wianek!). A że uwielbiam robić zdjęcia, w piękny pierwszomajowy poranek wybrałam się z nią do sadu moich przyjaciół na sesję pod tytułem "Zosia w ogórkach". Będzie niespodzianka dla Marcina. Jestem spokojna zamieszczając te zdjęcia tutaj, pan młody szerokim łukiem omija babskie portale, więc nasz tajny plan się nie wyda. Wyda się - za mąż - za to moja kochana mała Dorotka.
1 / 10
A jabłonie kwitły jakby nigdy nic
Źródło: Styl.pl