Wyłudzenia, kradzieże i kolaboracje. Czyli jak oszukują nas zwierzęta?
Wyłudzanie jedzenia? Kradzież? A może drobne oszustwa na spacerze? To nie spis wykroczeń przestępców, a codzienne życie wielu zwierząt domowych i ich opiekunów. Spryt i tok myślenia psów, czy kotów niekiedy zaskakują ludzi, a historie to obrazujące brzmią jak film.

Słodkie pieski i kotki, czy przebiegli manipulatorzy?
Kochamy nasze psy i koty. Opiekunowie tych zwierząt często uważają, że ich zwierzęta to istoty o czystych sercach i tylko dobrych intencjach. Ale czy aby na pewno tak jest? Oczywiście, psy i koty, wychowane w zrozumieniu dla ich potrzeb wynikających z gatunku w miłości i bezpieczeństwie, przeważnie będą wykazywać pożądane przez nas zachowania i same będą oferować opiekunom miłość w swojej zwierzęcej formie.
Jednak nie oznacza to, że zwierzęta są pozbawione umiejętności myślenia i to czasem takiego, które możemy określić mianem "przebiegłego".
Warto jednak pamiętać o tym, że zwierzęta nie wykazują złośliwości, czy przebiegłości w naszym ludzkim pojmowaniu, ale niekiedy ich zachowania są przemyślane, zaplanowane w taki sposób, by zyskać dla siebie pewne korzyści, najczęściej takie, które zaspokoją potrzeby zwierzęcia.
Takie zachowania zwierząt stały się nawet obiektem badań naukowców. Badanie "Zachowania przypominające oszustwo u psów (Canis familiaris)" autorstwa Marianne TE Heberlein, Marty B. Manser i Dennisa C. Turnera, opublikowane w czasopiśmie "Animal Cognition" w marcu 2017 r., bada, czy psy mogą wykazywać zachowania w zakresie oszustwa w sytuacjach rywalizacji.
Celem tego badania było określenie, czy psy potrafią taktycznie oszukać ludzkiego konkurenta, aby zdobyć preferowaną nagrodę w postaci pożywienia.
Psy zostały wyszkolone tak, aby rozpoznawały trzy osoby: swojego właściciela (zawsze współpracującego), współpracującego obcego (od którego otrzymywały jedzenie) i rywalizującego obcego (który odmówił jedzenia). Podczas testów psy mogły zaprowadzić jednego z tych partnerów do jednego z trzech pudełek zawierających albo preferowane jedzenie, albo niepreferowane jedzenie, albo nic. Po tej interakcji psy miały okazję zaprowadzić swojego właściciela do pudełka.
Podczas badania zauważono, że pierwszego dnia testu psy częściej prowadziły partnera współpracującego do preferowanej karmy niż partnera rywalizującego.
Natomiast już drugiego dnia psy rzadziej prowadziły partnera rywalizującego do preferowanego jedzenia, a częściej kierowały go do pustego pudełka niż partnera współpracującego.
Wnioski z tego badania są takie, że psy potrafią odróżnić osoby nastawione na współpracę od osób nastawionych na rywalizację i mogą dostosowywać swoje zachowanie tak, aby taktycznie oszukać rywalizującego partnera, zwiększając w ten sposób swoje szanse na otrzymanie preferowanego przez właściciela pożywienia.
Mistrzowie jedzeniowego szantażu. Wyłudzenia i inne historie

Jedzenie. Więcej jedzenia. Karma, smaczki, niedozwolone smakołyki z ludzkiego stołu. Gdyby zwierzęta umiały mówić, to byłby to pewnie u nich temat numer jeden.
Psy i koty są w stanie dla jedzenia zrobić naprawdę wiele, nawet oszukać swoich właścicieli.
"Mąż zawsze wstaje bardzo wcześnie, ja długo po nim. Jeśli wyjdzie z domu i ja wstanę to nasz kot, Kłycha, odgrywa rolę głodnego kota, pokazuje miskę i szafkę ze smaczkami, łazi za mną krok w krok, dzwonię do męża i pytam, czy jadła. Oczywiście zawsze jadła, ale liczy na coś od matki. Jeśli mąż jest w domu, czyli nie wyjdzie do pracy, to Kłysia nigdy tego nie robi" - mówi Gabriela, opiekunka pięknej kotki bengalskiej.
Oczywiście nie tylko koty potrafią wykorzystać ludzi do wyłudzenia dodatkowej porcji jedzenia, u psów odbywa się to często w identyczny sposób.
"Moja suczka dostaje zawsze swoją michę w czasie naszej kolacji i jedliśmy równocześnie. Pewnego razu dostała kawałeczek sera żółtego i okazało się, że uwielbia. Przy następnych kolacjach najpierw czekała, czy coś jej skapnie z naszego stołu i dopiero jak my skończyliśmy jeść, zaczynała swoją michę" - opowiada w rozmowie z Interią opiekunka biszkoptowego kundelka o niewinnych oczach.
To tylko przykład takich sytuacji, ale co jeśli dwa gatunki ze sobą współpracują, żeby otrzymać jedzenie?
"Moja kotka, Lulu i pies Kapsel, potrafili kolaborować, żeby dobrać się do jedzenia zostawionego na stole. Oczywiście, jak tylko to odkryliśmy z mężem, to chowamy wszystko przed tymi bandytami, ale zanim to się wydarzyło, to zjedli kilka parówek i chleb z masłem" - relacjonuje Zofia, szczęśliwa posiadaczka kocio-psiego stada.
Okazało się, że aby wejść do kuchni Kapsel, jako większy i cięższy od Lulu, nauczył się stawać na dwóch łapach i otwierać przednimi łapami drzwi do kuchni, naciskając na klamkę. Gdy ta dwójka już znalazła się w odpowiednim pomieszczeniu, Lulu wskakiwała na blat lub stół i jeden kęs jedzenia jadła, a drugi… zrzucała na ziemię psiemu wspólnikowi.
Gdy mąż nakrył ich na gorącym uczynku, najpierw wpadł w panikę, czy nie zjedli czegoś szkodliwego, ale gdy sprawdził, co mogło zostać na stole, śmiał się z tej współpracy.
A co z jedzeniem otrzymywanym w nagrodę? Tutaj zdarzają się prawdziwi aktorzy. Wszystko po to, by otrzymać smaczka w nagrodę… Nie zawsze słusznie, ale kto by się tym przejmował?
"Że wyłudza jedzenie, że o 4 rano drze się tak, jakby w swoim życiu nie jadł nigdy, a na pewno nie 5 godzin temu, że pozoruje omdlenia na widok transportera - to widziałam. Ale że mój kot potrafi zagrać paraliż - no o tym nie miałam pojęcia. A zdarzyło się to u weterynarza, podczas pobierania krwi. Kot ma łapkę dość otyłą, więc pobieranie trwało długo, ale pani doktor w końcu wkuła się, pobrała co trzeba, kotu łapkę plastrem zawinęła. Kot zniósł to z godnością. Po czym po pięciu minutach zdał sobie najwyraźniej sprawę, że hola, hola, ta krzywda jego bez echa nie przejdzie i upozorował paraliż w łapce. Nie wiem, jak on to zrobił, ale nóżka kota sflaczała, kot na niej nie stawał, a jak stawał, to gięła się jak guma" - opowiada Aleksandra o swoim kocie, który mógłby mieć na imię "Aktor".
Oczywiście takie objawy, zwłaszcza po wszelkich szczepieniach, czy po pobieraniu krwi nie powinny być ignorowane. Jednak nie w tym konkretnym przypadku.
Mogłoby to brzmieć groźnie, ale chyba nie było niczym poważnym, bo pani weterynarz też śmiała się na jego widok. Wszystko dlatego, że po podaniu smaczka problem ustąpił jak ręką odjął.
Oszustwa, a raczej próby manipulacji zdarzają się także u psów podczas ćwiczeń, czy uprawiania sportu.
"Mój pies oszukuje na zajęciach z nosework. Potrafi oznaczyć próbkę, w której nie ma zapachu. Siedzi z nosem przy niej bardzo długo aż go nagrodzę. Jak zrobił to pierwszy raz, byłam bardzo zaskoczona" - wspomina Klara, która wraz ze swoim psem trenuje Nosework, który polega na wyszukiwaniu przez psa określonych zapachów w różnych środowiskach.
Gra warta świeczki. Spacerowe kłamstewka

Nie tylko jedzenie jest cenne dla zwierząt na tyle, że potrafią oszukiwać. Spacer, wolność - to także tematy, w których psy, czy koty zmieniają się w sprytne stworzenia.
"Kokos udaje super grzecznego na smyczy, ale jak tylko go z niej spuszczę, to zapomina o bożym świecie" - mówi właścicielka owczarka szwajcarskiego.
Okazuje się także, że psy potrafią oszukać, że muszą wyjść na spacer, gdy nie do końca jest to prawdą:
Chelseunia nasza ukochana psinka potrafiła Tomka obudzić o 3 w nocy pokazując tuptaniem, że chodzi o natychmiastowe siku, tylko po to, żeby - gdy on wstanie otworzyć taras - mogła zająć jego miejsce na łóżku.
Udawanie palącej potrzeby u psa stresuje opiekunów. Czasem jednak okazuje się, że pies wcale nie musi opróżnić pęcherza, tylko bardzo pragnął… powąchać trawę lub pooglądać niebo.
"Mój Bond potrafi kręcić się jak wściekły pod drzwiami, piszczeć. Ja w popłochu się ubieram, czasem zdarzało mi się lecieć w piżamie, myśląc, że sprawa jest tak pilna… sądząc po jego zachowaniu. I co? Wychodzi dumny, już wolnym krokiem i wącha kwiatki, trawę, kopie leniwie w ziemi" - opowiada Magda.
A co kiedy pada? Okazuje się, że psy, które nie przepadają za deszczową pogodą, potrafią udawać, że śpią, byleby tylko ustrzec się przed spacerem.
"Oscar wędruje do…" czyli pierwszoplanowa rola u weterynarza

Oscar za najlepszą rolę pierwszoplanową może trafić także do psa u weterynarza. Co prawda w większości sytuacji nie ma powodu do śmiechu, bo wizyta często wiąże się z problemami i stresem zwierzęcia, co już zabawne absolutnie nie jest, ale niekiedy jest jednak inaczej.
Moja Laj, 6-letni kundelek, mimo rozmaitych przygód w gabinecie lekarza weterynarii, wciąż zaskakująco lubi tam chodzić.
Niekiedy sama ciągnie mnie w kierunku przychodni weterynaryjnej, choć na szczęście nie mamy powodów, by tam zaglądać.
Okazuje się, że mój pies jest w stanie zrobić wszystko, by dostać za wizytę w tym miejscu swoją gażę, czyli… smaczki.
Wskakiwanie na weterynaryjną wagę, podawanie łapki do pobrania krwi? Nie ma problemu, byleby została wypłacona za to gaża.
Laj wczuwa się w rolę. Kiedyś po jednej z wizyt, po wykonanym badaniu, nie otrzymała smaczka, gdyż prowadziłam z panią doktor ożywioną dyskusję na temat wyników psa. Rozmowę przerwał nam głęboki skowyt.
Spojrzałyśmy na Laj, która zniecierpliwiona stała i czekała na smaczki za grzeczne zachowanie. Innym razem teatralnie zawyła, gdy akurat pani doktor oceniała jej wagę, mówiąc, że "Laj już nie jest takim pączuszkiem i ładnie schudła".
Najwyraźniej ocena jej wagi i nazwanie "pączuszkiem" nie przypadło jej do gustu, więc postanowiła zaprotestować i przy okazji… może wyłudzić drobną nagrodę za ładne schudnięcie.