Oto najbardziej kontrowersyjne osiedle w Polsce. Gdzie znajduje się warszawski Hongkong?
Hongkong i Gotham City, czyli miasto Batmana – tak najczęściej mówi się o kontrowersyjnym osiedlu na warszawskiej Woli. No właśnie – w zasadzie skąd wzięły się te kontrowersje i czy faktycznie Bliska Wola Tower słusznie nazywana jest "patodeweloperką"? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Przejeżdżając przez Rondo Wolnego Tybetu w Warszawie, nie sposób nie zwrócić uwagi na trzy nowe wieżowce, które mają spełniać funkcje mieszkalno-hotelowo-biurowe. Czy pasują do tutejszego krajobrazu? To oczywiście kwestia gustu. Jedni twierdzą, że konstrukcje nadają Woli nowoczesności, inni z kolei czują się przytłoczeni 27-piętrowym kolosem, który sprawia wrażenie, jakby miał coś do ukrycia za swoją fasadą. Ma, i to sporo.
Czytaj także: Nowe osiedle baraków w Gdańsku? Kontrowersyjna propozycja dewelopera
Wchodząc na osiedle od zachodniej strony, na własne oczy możemy przekonać się o tym, jak klaustrofobiczną zabudową jest nowopowstała inwestycja. Skojarzenie z chińskim miastem jest w pełni uprawnione, ale nie tylko z uwagi na panującą tam ciasnotę. Zanurzając wzrok w otaczającą nas betonozę trudno nie odnieść wrażenia, że niemal identyczne blokowiska widzieliśmy w jakimś filmie, którego akcja rozgrywa się w Hongkongu.
I choć elewacje budynków są nowe i czyste, to tutejsze drogi dojazdowe i parking przypominają obecnie wielkie targowisko tuż po jego zamknięciu. Na osiedlu Bliska Wola Tower panuje absolutny chaos i bałagan. Taki stan rzeczy w głównej mierze wynika z faktu urządzania mieszkań przez ich nowych właścicieli, dlatego każdy skrawek ulicy prowadzącej do tutejszych bloków zajęty jest przez kilkadziesiąt samochodów dostawczych z napisem "usługi budowlane".
Warto przeczytać:
Na Śląsku powstaje blok perełka. Mieszkańców miasta niepokoi jedna rzecz
Środek dziedzińca zapełniony jest ogromnymi workami, skrywającymi w środku różnego rodzaju odpady. To pozostałości po materiałach budowlanych, stosowanych przy wykańczaniu tutejszych pomieszczeń mieszkalno-biurowych. Z kolei pobliski chodnik zajęty jest kilkoma potężnymi kontenerami na śmieci. Gdyby zapytać, co obecnie słychać na Bliskiej Woli, to z przymrużeniem oka, ale i bezsprzecznie należałoby powiedzieć, że ogłuszający dźwięk wiertarek.
Stałymi bywalcami na osiedlu są również strażnicy miejscy. To chyba jedyne takie miejsce na mapie Warszawy, gdzie dosłownie co kilka minut obywatele dokładają się do budżetu państwa. - Przyjechałem na kilka minut do klienta i wyjadę uboższy o 100 złotych - mówi Interii pracownik biura zajmującego się wykańczaniem wnętrz. Inni nie mają tyle szczęścia - zamiast uiścić opłatę za mandat wynikający z nieprzepisowego parkowania, zostaną oddelegowani na jeden z parkingów, gdzie odholowano ich samochody.
- Roboty jest tyle, że noszę przy sobie dwa długopisy, bo jak jeden się wypisze, to muszę mieć kolejny do wystawiania mandatów - mówi nam z uśmiechem na twarzy strażnik miejski. I dodaje: - Nie ma gdzie szpilki wcisnąć, więc ludzie parkują gdzie popadnie.
Na osiedlu nerwowo robi się głównie rano, kiedy ludzie próbują dostać się samochodami do pracy. Kilka wyjazdowych ulic korkuje się setkami pojazdów wyłaniających się z tutejszych podziemnych garaży. - Nawet nie chcę myśleć, co tutaj się będzie działo za dwa lata, kiedy osiedle zacznie tętnić życiem i wprowadzą się nowi lokatorzy. Będzie komunikacyjny armagedon - mówi nam mieszkaniec osiedla.
Innym problemem, o którym często mówi się w kontekście części bloków na Bliskiej Woli, jest duże zaciemnienie mieszkań, wynikające ze zbyt bliskiej i dużej zabudowy. Potwierdzenie tych słów znajdujemy podczas rozmowy z mężczyzną z Ukrainy, który swojej koleżance pomaga wykończyć jedno z tutejszych pomieszczeń mieszkalnych.
Czytaj także: Patodeweloperka zawitała także do Gdańska. Łóżko nad kuchnią i biurko obok zlewu
- To jeden z dwóch największych minusów - w mieszkaniu jest stosunkowo ciemno. Drugim problemem jest hałas dobiegający z ulicy. Natomiast lokalizacja jest bardzo atrakcyjna, bo w bliskim sąsiedztwie od centrum. Czy sam kupiłbym tutaj mieszkanie? Z racji zbyt dużej bliskości budynku naprzeciwko - zapewne nie - dodaje.
W ostatnich dniach w mediach głośno zrobiło się o konflikcie na linii J.W. Construction, czyli firmy, która wybudowała Bliska Wola Tower, a stołecznym ratuszem. Aż 157 lokali, nazywanych apartamentami inwestycyjnymi, które zostały sprzedane, nie otrzymało zaświadczeń o tzw. "samodzielności".
Urzędnicy z miejskiego biura architektury uważają, że 157 pomieszczeń nie są samodzielnymi mieszkaniami, lecz częścią hotelu, który mieści się również w Bliska Wola Tower. Osoby, które zapłaciły za 157 małych apartamentów inwestycyjnych nie mogą na tę chwilę podpisać aktów notarialnych i stać się ich prawnymi właścicielami.
Józef Wojciechowski, przewodniczący rady nadzorczej J.W. Construction działania ratusza nazywa "przykładem urzędniczek niekompetencji".