lekarze i chorowanie
intuicyjnie każdy wie co to choroba, nikt się do niej nie przyznaje, ale udaje że wie na jej temat wszystko, choć lekarzem nie jest... ot taka nasza domorosła mądrość ;)
często i gęsto zarzywamy tabletki na wszystko, za to prawie nigdy nie przeciwdziałamy chorobie. profilaktyka to wyimaginowana rzecz o której nic nie wiemy, a momentami mam wrażenie , że korporacje farmaceutyczne jeszczej mniej wiedzą niż my. zapewne czynią tak by utrwalać nam nasze nawyki lekomaństwa i zapewnić tymsamym swoim przełożonym wysokie słupki w rankingach sparzedaży. tylko pytanie gdzie jest etyka bo i taka istnieje w tym zawodzie. jednak nie ma co zwalać winy za naszą przemądrzałość w kwestii samoleczenia się na biznes farmaceutyczny. i tu ciśnie mi się na usta pytanie gdzie sa prawdziwi lekarze? którym na sercu tak dalece lerzało dobro pacjenta, że miast okopywać sie, barykadować w papierologii, czerpać korzyści budując majątki na cudzej krzywdzie wychodzili na przeciw i jak dzieciom tłumaczyli co sie dzieje podczas choroby z człowiekim, co powinien robić taki delikwent by jak najszybciej wyjść z dołka zdrowotnego. a już najbardziej bulwersujące jest gdzie są ci wszyscy lekarze którym śp. profesor Aleksandrowicz z krakowskiego Collegium Medicum uświadamiał jak ważne jest krzewienie wśród ludzi, nie lecznia już zaistniałych objawów choroby, ale przedewszystkim przeciwdziałanie powstawaniu jej. czy naprawde mamy uwierzyć w to że dzis wielu zapomniało o tym przesłaniu. czy już nie jest ważne że człowiek chory ma być przez lekarza traktowany jak istota która ma emocje, uczucia... homo sapiens nie jest tylko nosicielem jednostki chorobowej, która albo rokuje albo nie , człowiek ma być traktowany z godnością po kres swych dni. no a lekarz ma służyć o czym często zapomina. ale też nie samych lekarzy obwiniajmy za nasze zdrowie, wińmy wreszcie swoje zadufanie, które przysłania nam logike. i tak dalece nas mami, że albo wierzymy złudnym reklamom i bezwolnie łykam tabletke x na przytępiony libacją alkoholową organizm, jakby nie możnabyło kilka kielonków wypić mniej i przeciwdziałać złemu samopoczuciu. miast łykać kolejną pigułkę na sen która fantastycznie nie mal magicznie pomoże nam pogrążyć się we śnie, czy nie lepiej przejść sie przed snem energicznym krokiem, tak by zmęczyć organizm, wyciszyc się, uspokoić myśli kilkoma łykami mleka z łyżką miodu, czy też melisą, wywietrzyć pomieszczenie, i zasnąc w objęciu morfeusza... etc. no i rzeczeni lekarze wizyta u nich, gdy już samolecznictwo stosowane nie da satysfakcji to tam kierujemy swe kroki - gabinet zbawcy. i teraz tak, są dwie drogi, pierwsza lekarz poważnie i moralnie potraktuje sprawe, zbada skieruje na ewentualne dodatkowe badanie, potraktuje człowieka jak człowieka i jesli nie jest to nic poważnego odeśle do domu zaleci realne leczenie bez medykamentów. jeśli sprawa już zaszła za daleko i organizm sam nie sprosta leczeniu, skonsultuje sprawe z gremium i zaleci jak najmniej ingerujące w samoleczenie organizmu leczenie farmakologiczne. no i druga droga trafiasz do pseudo lekarza który albo obojętnie przepisze co mu sie wydaje, albo przepisze to co akurat potrzebuje przetestować i poczeka na efekt. w razie komplikacji stwierdzi, cóż błąd w stuce sie zdarza, przecież bogiem nie jestem i teatralnie rozłoży ręce. Lub jak kto woli, trafiasz do pseudo lekarza co jest w gabinecie jako zbawiciel z przypadku bo akurat rodzina lekarzy mu sie trafia jak na świat przyłaził i taki połechce twą próżnośc bo przepisze na pałe leki po diagnozie jaką sobie sam postawisz, wypisze L-4 na czas jaki akurat jest ci potrzebny o czy byłeś pacjencie tak miły osobnika w kitlu na wstępie poinformować i każdy zadowolony pójdzie do domu. później na necie lekarz dostanie notke jaki to miły i mądry... ty połechtany jaką to masz cudowna intuicjeurośniesz we własnych oczah, za jakiś czas strzelisz kopytkiem w kalendarz rodzinka popłacze, lekarz rozłozy ręce że zbyt późno na leczenie przylazłec, jesli wogóle jegomościa to obejdzie i tak zasilisz szeregi w parku sztywnych, biznes farmaceutów i konowałów będzie kwitł dalej pospołu z grabarzami, a tylko ci co nie co mniej zadufani i nie co bardziej przezorni pożyją dłużej i pukając się w czoło przejdą spacerkiem obok kolejnego lekarza ściskającego radośnie rekę przedstawiciela koncernu farmakologicznego w na tle sielankowatego plakatu z ogłupiającym hasłem reklamującym kolejne fantastyczne pigułki od....