Sukces w cieniu rodzinnych problemów
Choć spełniła swoje marzenia i została drugą tenisistką świata, Agnieszka nie wygląda na szczęśliwą. Przeżywa fakt, że jej rodzina jest rozdarta.
Robert Radwański na taki turniej Wimbledonu czekał prawie 20 lat. Od dnia, gdy zauważył, jak jego 4-letnia córka Isia zwinnie posługuje się rakietą i gdy postanowił, że nauczy ją grać w tenisa na serio. A jednak półfinał i finał turnieju, w którym zagrała Agnieszka, ojciec oglądał jedynie w telewizji.
Nie poleciał do Londynu, bo na trybunach dopingowała córkę mama Katarzyna. Z finalistką Wimbledonu ojciec spotkał się dopiero na lotnisku w Krakowie. Jej matka wróciła do kraju innym samolotem...
- Agnieszka bardzo przeżywa taki stan rzeczy - mówi "Na żywo" osoba z otoczenia tenisistki. - Rodzice wychowywali ją w duchu tradycyjnych wartości katolickich, a potem sami je podeptali. To zachwiało jej systemem wartości. Po rozstaniu rodziców Agnieszka najwyraźniej solidaryzuje się z mamą.
Po udanym turnieju na Wimbledonie matka i córka zatrzymały się jeszcze na krótki odpoczynek w Palermo na Sycylii. Po powrocie do Polski Isia zabrała mamę na zakupy do butiku Gucciego w Krakowie. Wiadomo, że uwielbia obsypywać swoich bliskich kosztownymi prezentami.
Odkąd ojciec postanowił związać się z inną kobietą, Agnieszka zaczęła obchodzić się z nim ostro... Choć zawsze podkreśla, że sukces zawdzięcza tacie i że bardzo go kocha, dwa lata temu zrezygnowała z jego pomocy jako trenera na zagranicznych turniejach. Stwierdziła, że jest zbyt nerwowy i jego obecność w pobliżu kortu ją rozprasza.
W trakcie meczów często zdarzało się jej krzyknąć do siedzącego na trybunach ojca: "zamknij się", "siedź cicho", "nie przeszkadzaj". - Rozstanie z ojcem trenerem wyszło jej na dobre - mówi znajomy tenisistki. - Ale z rozstaniem z ojcem - głową rodziny, nadal się nie pogodziła. Czy chociaż podczas Olimpiady oboje rodzice będą oklaskiwać córkę na trybunach?
K. W.