Reklama

Na progu kuchni

Edyta Jungowska nie wstydzi się, że nie umie gotować.

Ciężko wzdycham

Czas, który muszę spędzić przy garnkach, uważam za stracony. Wolę iść do kina albo poczytać książkę. U mnie nie wydaje się posiłków o regularnej porze. Nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, że przychodzą goście, a ja robię jakieś superdanie. Kiedyś miałam wręcz wstręt do gotowania, nie wiem, z czego wynikał. W rodzinnym domu w kuchni rządziła mama. Pamiętam zapach niedzielnego poranka - jajecznica na pozłoconej cebulce. Lubiłam to, ale nigdy nie myślałam: ja będę tak samo gotować, piec.

Bliscy martwili się, co będzie, gdy zamieszkam sama. Nauczyłam się więc robić jedną potrawę - omlet grzybek. Rodzice odetchnęli: może jakoś na tym omlecie przeżyję. A ja uznałam to za szczyt swoich możliwości. No i jeszcze ukochanemu mężczyźnie zrobiłam raz ser camembert na ciepło z żurawiną podaną w połówkach brzoskwiń. Po czym uznałam, że więcej się popisywać nie muszę. Dziś jestem na etapie neutralnym - gotowanie już mnie nie odstręcza, ale wciąż nie jest przyjemnością.

Reklama

Oddaję władzę

Kuchnia nie jest miejscem, którego unikam. Przychodzą znajomi, siedzimy, gadamy, zawsze można odgrzać coś gotowego. Ale w sprawach kulinarnych lepiej ode mnie radzi sobie mój syn i deklaruje, że będzie kucharzem i otworzy restaurację. Mnie nie kuszą słoiczki z przyprawami i wiechcie pachnących ziół. Mam za to mnóstwo sprzętu, który kupiłam skuszona obietnicą, że te cudowne garnki gotują same, ekspresowo i nigdy się nie przypalają. Byłam wdzięczną klientką komiwojażerów, zarobili na mnie masę pieniędzy. Nie użyłam tych magicznych szybkowarów ani razu.

Nie wstydzę się, że nie umiem gotować. Tak mam i koniec. Są i plusy takiej sytuacji. Ja nie karmię innych - inni muszą karmić mnie. Lubię, kiedy ktoś przygotowuje posiłek z myślą o mnie, ja wtedy z przyjemnością asystuję. Mam taką ulubioną scenę z serialu Przyjaciele - bohater siedzi na kanapie i ogląda mecz w telewizji, Mecz kompletnie go nie interesuje, ale chodzi o to, żeby przypadkiem nie włączyć się do współpracy z dziewczyną, która uwija się w kuchni. Ja też tak mam - odpływam na inne terytorium, ale kątem oka obserwuję, co się szykuje w garnkach.

Łykam ślinkę

Bo jestem hedonistką i lubię jeść. To się przecież nie wyklucza z kulinarną ignorancją. Nie każdy ekspert kulinarny jest jednocześnie biegłym kucharzem. Ja dobrą kuchnię doceniam i potrafię być wdzięcznym degustatorem. Gotowa jestem jechać godzinę do restauracji na ulubiony krem z pomidorów. Moi koledzy z teatru w Lublinie, aktorzy, świetnie gotują, mają nawet knajpkę. Jadłam u nich purée z ziemniaków z truflową oliwą i rybę maślaną. To była czysta, fizyczna przyjemność. Może kiedyś dojrzeję do gotowania? Mój tata zrobił to dopiero na emeryturze. A więc wszystko przede mną.

Agnieszka Litorowicz-Siegert

Twój Styl 5/2010

Przeczytaj również kuchenne wyznania Agaty Młynarskiej, Pawła Deląga i Adama Nowaka!

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy