Pigwa do dorsza
Choć piękny kształt owocu pigwy budzi zaufanie to jego przykra twardość wcale nie zachęca do jedzenia. Miąższ pigwy jest kwaśny, suchy i wcale nie smaczny a jednak jej aromat z jakiegoś powodu obiecuje niebo na ziemi.
W moim domu rodzinnym owoce pigwy tuż po pierwszym przymrozku lądowały w pościeli, dzięki czemu w sypialni rozchodził się cudowny, czysty i świeży zapach. Wiosną podobną rolę spełniała lawenda ale jesień zawsze należała do słodkiego aromatu pigwy.
Jest coś magicznego w tym zapachu. Gdy mieszkałam w Hiszpanii w okolicach Cordoby kupiłam do swojego mieszkania kilka starych szaf. Mimo tego, że kupowałam je od różnych handlarzy, wszystkie w środku pachniały pigwą a ja kompletnie nie rozumiałam jakim cudem ten zapach mógł przetrwać w nich tyle lat.
Dzieciństwo, które spędziłam w Bułgarii, również mocno kojarzy mi się z pigwą, bo tam ten owoc dostępny był absolutnie wszędzie, zaś Sofia pachniała nią na każdym kroku. Jesienią świetnym pomysłem na pigwowy specjał będzie użycie pigwy z gatunku membrillo jako glazury do pieczonej kaczki w połączeniu ze świeżymi liśćmi szałwii.
Pigwa niezastąpiona jest też jako dodatek do... zupy z dorsza. Na sam finał gotowania zupy, kiedy już wywar jest tak mocno morski, że aż brakuje mu oddechu, warto ubrać go dyskretnie w magiczny zapach pigwy. Obok fenkuła i małych czerwonych cebulek to właśnie cieniusieńkie plastry tego aromatycznego, kwaśnego owocu dadzą naszej zupie przestrzeń, prawdziwy "magic touch", którego sekret poznali tylko ci, których nie zwiodła jego nieprzystępność.
Magda Gessler