Spaghetti al pesto trapanese
Wszyscy znamy pesto genueńskie – uwielbiam. Ale miłością namiętna kocham pesto sycylijskie z Trapani. Proste, pachnące o każdej porze roku wiosna, uwodzące soczysta czerwienia – pisze Hanna Lis w książce „Mój świat na talerzu”.
Pokrój pomidorki w kostkę, przełóż na sitko i wstaw do zlewu, tak aby utraciły trochę swego soku.
Pestowi puryści będą mnie przeklinać, bo prawdziwe pesto powinno być tłuczone w kamiennym moździerzu. Nie mówię nie, ale XXI-wieczny sposób procedowania też się nieźle sprawdza. Na początek wkładam do miksera migdały, pokrojony w plasterki czosnek, listki bazylii oraz oliwę. Miksuję do uzyskania w miarę gładkiej pasty.
To, czy sos będzie jedwabiście gładki, czy bardziej charakterny, chrupiący, zależy od czasu blendowania migdałów: zatem każdemu wedle upodobań. Do zmiksowanej masy dodaję starty ser pecorino oraz pokrojone w kosteczkę pomidorki i blenduję, aż wszystkie składniki się połączą. Solę i pieprzę do smaku. Czas teraz dać sosowi czas na relaks, żeby smaki, tekstury i zapachy mogły się nawzajem przeniknąć.
Kiedy pesto się relaksuje, gotuję makaron, pamiętając o tym, by solidnie posolić wodę. Zgodnie z żelazną włoską zasadą woda na pastę ma być słona jak Morze Śródziemne. Ugotowany makaron łączę z pesto, nakładam na talerze i resztkami silnej woli (na tym etapie jestem już gotowa zjeść wszystko prosto z garnka) obsypuję wiórkami pecorino i podlewam strużką oliwy extra vergine.
Przepis pochodzi z książki Hanny Lis "Mój świat na talerzu".