Glennon Doyle, "Nieposkromiona"
"Kim byłaś, zanim świat powiedział ci, kim masz być?". Jeśli kiedykolwiek zadawałaś sobie to pytanie, ta książka jest dla Ciebie. Przeczytaj fragment "Nieposkromionej" Glennon Doyle.
Iskry
Cztery lata temu, będąc żoną ojca trojga moich dzieci, zakochałam się w kobiecie. Dużo później patrzyłam, jak ta kobieta odjeżdża z mojego domu, aby spotkać się z moimi rodzicami i oznajmić im, że zamierza mi się oświadczyć. Tamtego niedzielnego poranka myślała, że nie wiem, co się dzieje, ale ja wiedziałam. Kiedy usłyszałam silnik jej wracającego samochodu, usiadłam na kanapie, otworzyłam książkę i próbowałam zapanować nad swoim tętnem.
Przeszła przez drzwi i podeszła prosto do mnie, pochyliła się i pocałowała mnie w czoło. Odgarnęła moje włosy i głęboko wciągnęła zapach mojej szyi, tak jak zawsze to robi. Potem wyprostowała się i zniknęła w sypialni. Poszłam do kuchni, żeby nalać jej kawy, a kiedy się odwróciłam, była tuż przede mną, klęcząc na jednym kolanie, z pierścionkiem w ręku. Jej spojrzenie było pewne i pytające, oczy szeroko otwarte i skupione na mnie, błękitne jak niebo, bez dna.
— Nie mogłam czekać — powiedziała. — Nie mogłam już czekać ani chwili dłużej. Później, w łóżku, oparłam głowę o jej pierś, kiedy rozmawiałyśmy o jej poranku. Powiedziała moim rodzicom: — Kocham waszą córkę i wnuki tak, jak nigdy wcześniej nikogo nie kochałam. Całe życie spędziłam, szukając ich i przygotowując się na ich spotkanie. Przyrzekam, że zawsze będę ich kochać i chronić. Usta mojej mamy zadrżały ze strachu i z odwagi, kiedy odpowiadała:
— Abby, nie widziałam, by moja córka była tak pełna życia, odkąd skończyła dziesięć lat.
Tego ranka padło o wiele więcej słów, ale ta pierwsza odpowiedź mojej mamy zrobiła na mnie wrażenie niczym zdanie w powieści, które aż się prosi, by je podkreślić: Nie widziałam, by moja córka była tak pełna życia, odkąd skończyła dziesięć lat. Moja mama patrzyła, jak iskra w moich oczach gaśnie w dziesiątym roku mojego życia na tym świecie. Teraz, trzydzieści lat później, była świadkiem, jak ta iskra pojawiła się ponownie. W ciągu kilku poprzednich miesięcy zmieniła się cała moja postawa. Wydałam jej się majestatyczna. I trochę przerażająca.
Po tamtym dniu zaczęłam zadawać sobie pytania: "Gdzie się podziała moja iskra, gdy miałam dziesięć lat? Jak to się stało, że straciłam samą siebie?". Poszukałam informacji i oto czego się dowiedziałam: w wieku dziesięciu lat uczymy się, jak być grzecznymi dziewczynkami i prawdziwymi chłopcami.
W wieku dziesięciu lat dzieci zaczynają ukrywać to, kim są, aby stać się tym, czym świat oczekuje, że się staną. Właśnie mniej więcej w tym wieku zaczynamy się przyzwyczajać do poskramiania samych siebie. W wieku dziesięciu lat świat mnie usadził, kazał mi być cicho i pokazał mi moje klatki: To są emocje, które wolno ci wyrażać. Tak powinna zachowywać się kobieta. To jest ciało, do jakiego musisz dążyć. To są rzeczy, w które będziesz wierzyć. To są ludzie, których możesz kochać. To są ludzie, których powinnaś się bać. To jest życie, jakiego powinnaś pragnąć.
Bądź wysportowana. Na początku będziesz się źle czuła, ale nie martw się — w końcu zapomnisz, że jesteś w klatce. Niedługo poczujesz, że to jest życie.
Chciałam być grzeczną dziewczynką, więc starałam się kontrolować samą siebie. Wybrałam osobowość, ciało, wiarę i seksualność tak ciasne, że musiałam wstrzymywać oddech, by się w nich zmieścić. Potem natychmiast poważnie się rozchorowałam.
Kiedy stałam się grzeczną dziewczynką, stałam się też bulimiczką. Nikt z nas nie jest w stanie cały czas wstrzymywać oddechu. Bulimia była tym, dzięki czemu mogłam odetchnąć. To za jej pomocą odmawiałam podporządkowania się, zaspokajałam głód i wyrażałam wściekłość. Podczas swojego codziennego obżarstwa zmieniałam się w zwierzę. Potem pochylałam się nad toaletą i oczyszczałam, bo grzeczna dziewczynka musi być bardzo mała, żeby mieścić się w swoich klatkach.
Nie może zostawiać żadnych widocznych dowodów swojego głodu. Grzeczne dziewczynki nie są głodne, wściekłe czy dzikie. Wszystkie te rzeczy, które świadczą o tym, że kobieta jest człowiekiem, są brudnym sekretem grzecznej dziewczynki. W tamtych czasach podejrzewałam, że moja bulimia oznacza, że jestem szalona. W szkole średniej miałam epizod w szpitalu psychiatrycznym, który potwierdził moje podejrzenia. Teraz rozumiem siebie inaczej. Byłam uwięzioną w klatce dziewczyną stworzoną dla otwartych przestrzeni. Nie byłam szalona. Byłam cholernym gepardem.
* * *
Kiedy zobaczyłam Abby, przypomniałam sobie swoją dzikość. Pragnęłam jej i był to pierwszy raz, kiedy pragnęłam czegoś innego niż to, do pragnienia czego mnie wyszkolono. Kochałam ją i był to pierwszy raz, kiedy kochałam kogoś innego, niż oczekiwano, że pokocham. Rozpoczęcie z nią wspólnego życia było pierwszym oryginalnym pomysłem, na jaki wpadłam, i pierwszą decyzją, jaką podjęłam jako wolna kobieta. Po trzydziestu latach naginania się, aby dopasować się do czyjejś idei miłości, w końcu znalazłam miłość, która była dopasowana — szyta na miarę dla mnie, przeze mnie.
W końcu zapytałam sama siebie, czego chcę, a nie czego świat chce ode mnie. Czułam, że żyję. Zasmakowałam wolności i zapragnęłam więcej. Surowo przyjrzałam się swojej wierze, swoim przyjaźniom, swojej pracy, swojej seksualności, swojemu całemu życiu i postawiłam pytania: Jak wiele z tego było moim pomysłem? Czy naprawdę chcę którejkolwiek z tych rzeczy, czy zostałam uwarunkowana tak, by ich chcieć? Do których spośród moich przekonań doszłam sama, a które zostały mi zaprogramowane? Jak wiele z tego, kim się stałam, to moje wrodzone cechy, a ile po prostu odziedziczyłam?
W jakim stopniu to, jak wyglądam, mówię i się zachowuję, jest rezultatem tego, jak inni nauczyli mnie wyglądać, mówić i się zachowywać? Jak wiele spośród rzeczy, za którymi całe życie gonię, jest jedynie brudnymi różowymi króliczkami? Kim byłam, zanim stałam się tym, kim kazał mi się stać świat? Z czasem oddaliłam się od moich klatek. Powoli budowałam nowe małżeństwo, nową wiarę, nowe spojrzenie na świat, nowy cel, nową rodzinę i nową tożsamość, stworzoną z zamysłem, a nie domyślnie. Z własnej wyobraźni, a nie z indoktrynacji. Ze swojej dzikości, nie z wyszkolenia. Na kolejnych stronach opowiadam o tym, jak powstawały moje klatki i jak się z nich uwolniłam.