Krzysztof Jackowski bał się miłości? Niezwykła historia związku jasnowidza z Człuchowa

Krzysztof Jackowski był gościem kolejnego odcinka "Demakijażu" Krzysztofa Ibisza. Znany jasnowidz miał pojawić się w studio z żoną, jednak przyszedł sam. Opowiedział o swoim związku i nie tylko. Wyznał, że samotnie wychowywał dzieci i zdradził, jak wygląda jego praca. A to jeszcze nie wszystko!

Krzysztof Ibisz i Krzysztof Jackowski na planie "Demakijażu"
Krzysztof Ibisz i Krzysztof Jackowski na planie "Demakijażu" Piętka MieszkoAKPA

Krzysztof Jackowski w studio „Demakijażu” pojawił się sam, chociaż planował przyjść ze swoją ukochaną, która jednak nie lubi być „na świeczniku”. Ich związek jest naprawdę wyjątkowy, mimo że początkowo nie sądził, że zwiąże się z kobietą młodszą od siebie. Katarzynę poznał, kiedy był po nieudanym małżeństwie, samotnie wychowywał dwójkę dzieci: Monikę i Adama. Przyszła żona szukała odpowiedzi na życiowe pytania i… prawdziwego mężczyzny, dojrzałego i odpowiedzialnego, który będzie oparciem dla niej i jej córki Emilki.

Najpierw koleżanka w jej imieniu poprosiła Krzysztofa Jackowskiego o poradę,  później sama przyszła zapytać go o swoją przyszłość. On, najsłynniejszy polski jasnowidz, w swojej wizji zobaczył ją w czułych objęciach, choć nie wiedział jeszcze wtedy, że chodzi o niego. Czuł, że coś jest na rzeczy, ale początkowo bał się relacji z o 19 lat młodszą partnerką. Los spłatał mu jednak figla, bo szybko okazało się, że piękna Katarzyna jest jego bratnią duszą, a ich znajomość trwa już 12 lat. Krzysztof Jackowski dziś nie wierzy już w to, by kiedykolwiek mieli się rozstać z innego powodu niż śmierć.

- Na samym początku ja nie wyobrażałem sobie z Kasią pójść do kawiarni, ale kiedy już poszliśmy do tej kawiarni, to miałem inny lęk. Kasia jest bardzo ładną kobietą i bałem się, że w którymś momencie podejdzie jakiś młodzieniec z kwiatem i powie: „przepraszam pana, pana córka tak mi się podoba, że chciałbym jej kwiata wręczyć” – mówi Krzysztof Jackowski o początkach związku z żoną. Jak sam przyznaje, kiedy zaczynali się spotykać, nie był jeszcze majętnym człowiekiem. Mieszkał w bloku w niewielkim, dwupokojowym mieszkaniu. Połączyło ich prawdziwe uczucie, które trwa do dziś, a Katarzyna pomaga Krzysztofowi nawet w pracy.

- Jesteśmy tak zgrani z sobą, tak się wypełniamy. Nigdy bym nie pomyślał, że różnica wieku tak naprawdę nie odgrywa roli - wyznaje szczęśliwy jasnowidz z Człuchowa, który bardzo docenia wsparcie swojej partnerki i to, że jest niezwykle skromną osobą. Uważa, że połączyło ich przeznaczenie (...). "My możemy kogoś spotkać. My możemy z kimś poobcować, ale tak naprawdę miłość czy osoba, z którą mamy być przez jakiś czas, to jest przeznaczenie. Ja jej jestem do czegoś potrzebny, ona mi.

Jak wyznaje Krzysztof Jackowski, rozwód z pierwszą żoną nie był powiązany z tym, że jest jasnowidzem, bo pracował już wtedy w zawodzie. Dziś czuje, że dobrze poradził sobie z życiowym wyzwaniem, jakim było samotne wychowywanie dzieci. Oczywiście zdarzały mu się gorsze dni, ale poradził sobie.

Krzysztof Jackowski zdradził, jak wygląda jego praca
Krzysztof Jackowski zdradził, jak wygląda jego pracaBartosz Krupa/East NewsEast News

- Był to dla mnie szok wtedy, jak zostałem z dziećmi, ale podołałem. Nigdy nie starałem się być dla nich matką i ojcem - mówi popularny jasnowidz, który starał się wychować dorosłych już dziś Monikę i Adama na dobrych ludzi. Z córką partnerki też ma dobre relacje. W dużym stopniu zawdzięcza to swojej żonie, która od początku o to dbała, za co jest jej bardzo wdzięczny.

Kiedy został sam z dwójką małych dzieci, był w bardzo trudnej sytuacji. Nie wyklucza, że mógł mieć początki depresji. Na nogi postawiła go jednak kartka od synka, który był wtedy w zerówce. Gdy ją zobaczył, zalał się łzami. Dokładnie nie zapamiętał treści, ale wie, że syn napisał mu wtedy, że go kocha i poprosił go, aby spróbował być wesoły, a na końcu pojawiły się słowa: "tato nie spiesz się, a zobaczysz, że lepiej ci w życiu będzie" - do dziś nie może tego zapomnieć. To wtedy zrozumiał, że musi być silny, bo dzieci go potrzebują. 

Krzysztof Jackowski od zawsze interesował się astronomią i z zapartym tchem czytał książki o tej tematyce. Kiedy zrozumiał, że ma dar, nie potraktował tego ani jako przekleństwo, ani wielkie wyróżnienie. Był zaskoczony.

- Wizje rodzą się nagle, w jednej chwili. Jasnowidzenie nie jest medytacją - wyjaśnia. Jego zdaniem wiele osób uważa błędnie, że to bardzo długotrwały proces, a wręcz przeciwnie, jest to coś szybkiego, ulotnego i nagłego. Często nachodzą go chwile zwątpienia. Nie pozwala sobie na fantazję, bo to nie na tym jego zdaniem polega ta praca. 

Nawet do najtrudniejszych spraw stara się podejść na chłodno. Do dziś wspomina głośną sprawę z Bytowa, gdzie pomógł rodzinie odnaleźć ciało mężczyzny, który zamordował swoją żonę.

Odebrał zdjęcie od jego córki i położył go przy drukarce. Nagle coś go tknęło. 

- Twarz taka bardzo wyrazista. I co widziałem w tej twarzy? Skojarzył mi się rolnik, facet taki z krwi i kości. Pracowity. I pomyślałem tak: "Cholera jasna, co za ironia losu. Przecież to nie jest zabójca. Ten człowiek prawie całe życie przeżył z tą kobietą, którą zabił. To musiały być emocje, musiało się wiele czynników przypadkowych zdarzyć, że teraz powstała taka tragedia". 

Krzysztof Jackowski wczuł się w to, kim był ten człowiek i dzięki temu trafnie ocenił wtedy, że mężczyzna powiesił się w zagajniku. To tam odnaleziono jego ciało. 

"Demakijaż" Krzysztof Jackowski (Polsat Café)

-Jasnowidzenie jest wyrwaniem od kogoś jego pamięci - zdradza. Podkreśla, że aby móc rozwiązać jakąkolwiek sprawę, trzeba się wczuć w daną osobę. Trzeba ją poczuć. Bez wątpienia jest odważny, ale od zawsze boi się śmierci. Ten lęk towarzyszy mu od dzieciństwa. 

- Nigdy nie zapomnę. Pewnego wieczoru mama mówi: "Idź po ojca, jest w kostnicy. Zawołaj go na kolację". Wziąłem takiego kolegę z sobą z podwórka, bo się bałem iść. Były drzwi uchylone. Ohydnie to wyglądało, taka stara poniemiecka budowla. I przez te drzwi widziałem, jak ojciec ubierał starszą kobietę. My tam nie weszliśmy, ja tylko krzyczałem: tata, mama woła na kolację. Zaraz przyjdę. Poszliśmy. Ta śmierć ocierała się o mnie. Widok śmierci od dziecka, dlatego się jej bardzo bałem. Jesteśmy bezradni w stosunku do śmierci - mówi o swoim lęku Krzysztof Jackowski, który po latach zrozumiał, że tak naprawdę nie boimy się samej śmierci, a niebytu, nieistnienia, niestanowienia o sobie. 

Z pomocy Krzysztofa Jackowskiego korzysta m.in. policja
Z pomocy Krzysztofa Jackowskiego korzysta m.in. policjaBartosz Krupa/East NewsEast News

Oglądaj "Demakijaż" w każdą niedzielę o 15:00 na Polsat Café.

Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas