Niewidzialne dzieło sztuki sprzedane za gigantyczną kwotę

Krytycy i marszandzi sztuki współczesnej z niejednym już mieli do czynienia. Jednak niewidzialne dzieło sztuki, sprzedane za 15 tys. euro? Nie, czegoś takiego ich fachowe oczy jeszcze - nomen omen – nie widziały.

Krytycy sztuki niejedno już widzieli... Zdj. ilustracyjne
Krytycy sztuki niejedno już widzieli... Zdj. ilustracyjne123RF/PICSEL

Do intrygującej transakcji doszło kilka dni temu we Włoszech. W specjalizującym się w handlu sztuką współczesną domu aukcyjnym Art-Rite, pod młotek poszła rzeźba autorstwa Salvatore Garau. Choć "rzeźba" nie jest chyba w tym wypadku najodpowiedniejszym słowem...  Dzieło, zatytułowane "Io sono" ("Jestem"), nie ma w sobie bowiem nic z konkretnej bryły, dającej się zmierzyć formy, czy możliwych do opisania proporcji. Praca, nabyta za 15 tysięcy euro jest... niewidzialna i istnieje wyłącznie w umyśle artysty i jej odbiorców.

Jak tłumaczy sam twórca: "To próżnia, czyli nic innego jak przestrzeń pełna energii, która jest zagęszczana i przekształcana w cząstki, czyli w nas. Podobnie jak wyobrażamy sobie Boga, którego nigdy nie widzieliśmy".

Rzeźba nie posiada konkretnej formy, posiada jednak precyzyjne wytyczne, dotyczące jej ekspozycji: powinna być prezentowana w centrum kwadratu o bokach 1,5 metra, w prywatnej przestrzeni. Z uwagi na jej charakter, specyficzne oświetlenie czy temperatura nie są wymagane.

Warto dodać, że "Io sono" nie jest jedyną niewidzialną pracą w dorobku artysty. Jakiś czas temu na Piazza della Scala w Mediolanie "z powietrza i ducha" (jak wyjaśniał artysta) powstała rzeźba "Zamyślony Budda".

Jak nietrudno się domyślić, opiewająca na 15 tys. euro transakcja wywołała wśród internautów spore emocje. W komentarzach nie tylko utyskiwano na kondycję sztuki współczesnej i rozsądek jej nabywców, ale również deklarowano własne zdolności w tej dziedzinie ("to ja też zrobię taką rzeźbę), a nawet zarzucano artyście hochsztaplerstwo i przekręt finansowy.

O gustach rzecz jasna się nie dyskutuje, ale przy odrobinie dobrej woli na pracę Garau można spojrzeć nieco łaskawiej. "Io sono" z powodzeniem wpisuje się w długą, sięgającą lat 60. tradycję konceptualizmu, zgodnie z którą idea jest ważniejsza niż jej materialna emanacja. Jak pisali teoretycy tego nurtu - dzieło sztuki zaczyna się w głowie i to owa idea jest jego kluczowym, nieodzownym elementem.

Poprzedników "Io sono" można by też szukać w abstrakcyjnej rzeźbie, której materialna forma znajdowała dopełnienie w otaczającej przestrzeni, czy wreszcie w sztukach performatywnych. Bo czy sprzedający rzeźbę artysta i wydający 15 tys. euro kupiec nie tworzą razem doskonałego happeningu, którego widzami wszyscy właśnie jesteśmy?

Zobacz również:

„Ewa gotuje”: Sałatka z buraczków i sera koziegoPolsat
Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas