"Zakazane" plaże Barcelony. Tam turyści nie są mile widziani?
Mieszkałam w Barcelonie i przekonałam się, że nie każda plaża to turystyczny raj. Istnieją miejsca, gdzie lokalsi, zwłaszcza w ostatnich latach, coraz bardziej starają się ograniczyć napływ turystów. Niektóre z tych plaż kiedyś znane były głównie wśród naturystów, a dziś można na nich spotkać tłumy hałaśliwych osób. Jak to wygląda w praktyce?

Spis treści:
W ostatnich latach niektóre plaże w okolicach Barcelony- szczególnie te mniej turystyczne, popularne wśród lokalnych mieszkańców czy rodzin - zaczęły po cichu odcinać się od masowej turystyki. To nie są zakazy w sensie prawnym. To raczej niepisany komunikat: "To nie jest miejsce dla każdego".
4,5 kilometra plaż i … pół miliona turystów w ciągu dnia
W sezonie letnim plaże Barcelony przypominają bardziej zatłoczone festiwale niż spokojne wybrzeże morza Śródziemnego. Barcelona ma zaledwie 4,5 kilometra plaż miejskich, które każdego dnia przyciągają nawet pół miliona osób. To nie metafora - to dane, które potwierdzają same władze miasta.
Zgodnie z oficjalnymi informacjami opublikowanymi przez Ajuntament de Barcelona (oficjalny organ urzędowy), tylko w sezonie 2023 z barcelońskich plaż skorzystało ponad 5,2 miliona ludzi. Tłok jest więc nieunikniony, szczególnie na takich kąpieliskach jak Barceloneta, Nova Icària czy Llevant.
Co to oznacza w praktyce? Średnio może przypadać nawet 6 osób na każdy metr kwadratowy piasku, jak wskazuje analiza sytuacji opublikowana przez The Guardian. Taki poziom zagęszczenia wywołuje nie tylko niewygodę - prowadzi do narastających konfliktów społecznych. Uwierzcie mi na słowo - można to odczuć na własnej skórze odwiedzając Barcelonę.

Lokalni mieszkańcy protestują, w ruch poszły pistolety na wodę
Mieszkańcy dzielnic położonych blisko plaży (zwłaszcza Barceloneta i Poblenou) od miesięcy alarmują o skutkach masowej turystyki: nadmiernym hałasie, braku czystości, braku prywatności, a nawet pogarszającym się dostępie do podstawowych usług publicznych.
W lipcu 2024 roku zdesperowani lokalsi zorganizowali protesty, spryskując grupy turystów pistoletami na wodę w ramach symbolicznego "ostrzeżenia" - o czym informowały m.in. El País, La Vanguardia i zagraniczne media. Mieszkańcy blokowali restauracje i hotele na Las Ramblas, skandując "Tourists go home". O samym ruchu i chęci ograniczenia napływu turystów pisałem już wcześniej.
Naturyzm kontra "selfie-kultura" i naruszanie prywatności plażowiczów

Playa de la Ricarda oraz Mar Bella to historyczne miejsca dla naturystów. Dziś są zalewane przez turystykę ubraniową - z ręcznikami, głośnikami i aparatami. Taka sytuacja sprawia, że dawni bywalcy tracą swój azyl i prywatność. W obronie naturystów komunikaty brzmią: "Szanuj nas - to nie park rozrywki". W lipcu 2024 organizowano łańcuchy ludzi na plażach Tarragona, by zamanifestować oburzenie rosnącą obecnością nieuprzejmych turystów. którzy ochoczo robili zdjęcia opalającym się topless osobom.
Katalońska Federacja Naturystów wysłała nawet petycję do władz, domagając się lepszego oznakowania plaż naturystycznych, by uniknąć chaosu.
Plaże, które przestały być ukryte. Popularyzacja i niszczenie natury
Jedną z najbardziej widocznych zmian przeszła Playa de la Ricarda - niegdyś cicha, ustronna plaża naturystyczna w pobliżu lotniska El Prat. Przez lata była azylem dla lokalnych mieszkańców, miejscem oderwanym od zgiełku miasta. Dziś przypomina bardziej deptak niż dzikie wybrzeże: walizki, drony, głośne rozmowy i muzyka z przenośnych głośników są na porządku dziennym. Miejscowi czują się wypierani z przestrzeni, która przez dekady była częścią ich codziennego życia. Coraz częściej ustępują miejsca tłumom turystów.
Podobna historia toczy się na Mar Bella - plaży znanej ze swojej różnorodności, wolności i silnej obecności społeczności LGBTQ+. Kiedyś opalano się tu nago, swobodnie i bez oceniania. Dziś naturyści coraz częściej znikają w cieniu głośnych grup, imprez, śmieci i migających fleszy. Miejsce, które było symbolem otwartości, zaczyna przypominać scenę z taniego kurortu.
Turystyka masowa a dewastacja środowiska

Napływ turystów nie kończy się tylko na braku przestrzeni. Coraz bardziej odczuwalne są szkody środowiskowe. Przykładem może być obszar chronionych wydm w pobliżu Delta del Llobregat, gdzie turyści regularnie depczą roślinność, wchodzą poza wyznaczone ścieżki, a nawet rozstawiają grille i namioty w strefach objętych ochroną. W 2023 roku organizacja Ecologistes en Acció poinformowała, że ponad 60% nadmorskich siedlisk przyrodniczych wokół Barcelony uległo częściowej degradacji właśnie z powodu wzmożonego ruchu turystycznego.
Kolejnym przykładem może być pozostawianie odpadów: plastikowe butelki, puszki, niedopałki czy zużyte kosmetyki do opalania masowo trafiają na piasek i do morza. Tylko w sierpniu 2023 roku, według danych Ajuntament de Barcelona, z plaż miasta usunięto ponad 90 ton odpadów - większość z nich generowali przyjezdni.
Uważam, że całkowite odcięcie Barcelony od turystyki, a tym bardziej od plaż, nie jest dobrym pomysłem. Należy jednak wprowadzić konkretne, ale też realne rozwiązania. Dlaczego? Barcelońskie plaże nie są z gumy, a sezonowy tłum staje się dla miasta coraz poważniejszym problemem do rozwiązania - zarówno urbanistycznym, jak i społecznym.