Niezwykłe koleje milości: Hanka Bielicka i Jerzy Duszyński
Poznali się w 1936 roku w Warszawie. Wtedy Hanka Bielicka (†90) i Jerzy Duszyński (†61) rozpoczęli studia na Wydziale Aktorskim Państwowego Instytutu Szkoły Teatralnej. W ciągu 3 lat zżyli się ze sobą, ale nie łączyło ich nic poza koleżeństwem.
- Hania, jakbym się miał ożenić, to tylko z tobą - powiedział kiedyś ponoć pan Jerzy. Aktorka nie wzięła tego poważnie, bo przecież kolega miał dziewczynę.
- Ja byłam jego powiernicą - wspominała. - Myślałam jednak nad jego słowami i dotarło do mnie, że jestem w nim zakochana. Ale nie dałam po sobie poznać, co czuję...
Latem 1939 roku odebrali dyplomy. Czekały już na nich etaty, choć nie w Warszawie, ale w dalekim Wilnie, gdzie działał słynny Teatr na Pohulance. Dotarli tam wraz z dwiema koleżankami, Ireną Brzezińską i Danutą Szaflarską (†102), pod koniec sierpnia. 2 dni później wybuchła wojna...
- Nie było powrotu - opowiadała pani Hanka. - Znaleźliśmy zakwaterowanie u jednej pani, która bała się być sama w trzypokojowym mieszkaniu. Danka mówi: to ja będę w pokoju z Ireną, a ty z Jurkiem. Ja na to: z mężczyzną w pokoju, do tego w jednym łóżku? Czy wyście zgłupiały?! Bez ślubu ani rusz! A one myślały, że my już dawno jesteśmy kochankami...
Ślub odbył się 1 lipca 1940 roku w dawnym kościele garnizonowym św. Ignacego w Wilnie, które już zostało zajęte przez Rosjan. Jednym ze świadków była Danuta Szaflarska, a skromne przyjęcie urządziła u siebie w domu wielka gwiazda polskiego przedwojennego kina Hanka Ordonówna (†48). Rok później Wilno zajęli Niemcy i Teatr na Pohulance został zamknięty. Małżonkowie, jak dziesiątki kolegów i koleżanek po fachu, zostali kelnerami w restauracji jednego z wileńskich hoteli.
Tęsknili za aktorstwem, choć każde z nich nieco inaczej. Pani Hanka świetnie czuła się na scenie. Jerzy Duszyński zaś nie przepadał za teatrem i tym, że... codziennie trzeba grać to samo. Czuł, że jest stworzony do filmu. Na szczęście mieli siebie.
- Rozumieliśmy się w małżeństwie. Byliśmy dobrymi kumplami i takimi pozostaliśmy - wspominała Hanka Bielicka. W styczniu 1945 roku, jednym z pierwszych transportów repatriacyjnych, małżonkowie wrócili do Polski. Mieszkali w Białymstoku, potem w Łodzi. Wreszcie wrócili do zrujnowanej Warszawy, gdzie zamieszkali z siostrą i matką aktorki w kamienicy przy Alejach Jerozolimskich 25. Po występach w pierwszych powojennych polskich filmach Zakazane piosenki i Skarb pan Jerzy stał się najpopularniejszym aktorem nad Wisłą. W obu filmach partnerowała mu Danuta Szaflarska i wielu ludzi brało tych dwoje za małżonków także w życiu... Podczas gdy aktor święcił triumfy w filmie, o Hankę Bielicką upomniała się estrada.
- Tylko wpadałam do domu i wychodziłam, wpadałam i wychodziłam - wyznała artystka po latach. - Myśmy się z Jurkiem prawie nie widywali. Nawet mamusia, która z nami mieszkała, powiedziała kiedyś: podejdź tu, moja kochana, usiądź naprzeciwko. O, dobrze wyglądasz... Sprawy nie ułatwiał fakt, że małżonkowie nie mieli własnego kąta. Dzielił ich też styl życia: ona kładła się wcześnie spać, on lubił wyruszyć wieczorem w miasto.
- Nie był wierny - opowiadała Hanka Bielicka. - Jak sobie wypił, to lubił chodzić na baby. Wiedziała, że zakochał się w pięknej aktorce Irenie Malkiewicz (†93), dla której był gotów zmienić całe swoje życie. Ta jednak nie zamierzała odejść od męża, aktora Jerzego Pichelskiego (†60).
- Coraz mniej się z Jurkiem rozumieliśmy, żyliśmy właściwie obok siebie - przyznała pani Hanka. - Tkwiliśmy tak długo w tym nieudanym związku może z wygodnictwa, może z przyzwyczajenia. I tak to przyjacielskie małżeństwo trwało, niepotrzebnie i za długo. Poza tym moja mama była w Jurku zakochana, dogadzała mu, rozpieszczała go. Powielała model z naszego domu, gdzie wokół mężczyzny się skakało, podtykało mu najlepsze kąski. A Jurkowi to się podobało. Ja nie byłam taka opiekuńcza, miałam w sobie więcej egoizmu.
Wreszcie rozwiedli się w roku 1953. Wolną już Hankę Bielicką adorowało wielu mężczyzn. Wkrótce aktorka zakochała się w Jerzym Baranowskim, satyryku znanym z programu Podwieczorek przy mikrofonie, w którym grała. Niestety, był żonaty. A kiedy się w końcu rozwiódł, zaraz się ożenił, ale... z inną. Aktorka była tak zrozpaczona, że podjęła próbę samobójczą. I wtedy, niemal 10 lat od rozstania, spróbowała jeszcze raz zbliżyć się do byłego męża.
- Mama miała mi za złe rozwód, a mieszkaliśmy z Jurkiem w tej samej kamienicy. Zjeżdżam któregoś dnia w dół windą i spotykam go. Już otwieram usta, a on mówi, że za tydzień się żeni. Pomyślałam, że dobrze, że tym razem nie byłam wyrywna i nie chlapnęłam głupoty - wspominała. Jerzy Duszyński ożenił się z kelnerką ze SPATiF-u, 25-letnią Heleną Urbaniak.
- Kiedy mnie pytają, czy jestem żonaty, odpowiadam: tak! A czy żona też aktorka? Nie, normalna! - śmiał się.
W listopadzie 1965 roku, w wieku 48 lat, został ojcem. Późne i szczęśliwe ojcostwo zmieniło całkowicie jego życie.
- Syn odnowił jego stan ducha. Jerzy był w nim nieprzytomnie zakochany i rozpieszczał go, wbrew podstawowym regułom wychowania - mówiła Helena Urbaniak. W 1977 roku wyjechała do pracy za granicę. Mąż został w Warszawie z synem. Rok później aktor zagrał pamiętną rolę Kazia, obrażalskiego klienta w komedii Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz. Kilka tygodni potem zasłabł w radiu. Został przewieziony do szpitala, gdzie zdiagnozowano nowotwór płuc.
W ostatnich tygodniach życia odwiedzali go siostra, syn i... Hanka Bielicka. To ona zaproponowała, że zabierze go do swojego mieszkania, gdzie zapewni mu odpowiednią opiekę. Ale aktor się na to nie zgodził. Zmarł 24 lipca 1978 roku w warszawskim szpitalu. Hanka Bielicka odeszła 9 marca 2006 roku w wieku 90 lat. Do końca zachowała pogodę ducha, którą kochali Polacy, a w sercu - jedynego męża.
PG