Piękni ludzie, piękna sztuka

article cover
KONRAD KOZLOWSKI/POLSKAPRESS/Polska Press/East NewsEast News

Piękni ludzie, piękna sztuka

Pobrali się w 1961 roku. Po ślubie wprowadzili się do sublokatorskiego mieszkania: jeden pokój i współdzielona kuchnia. Ciasno, a trzeba było jeszcze wygospodarować miejsce na twórczość. W kolejnym lokum, przy ul. św. Krzyża, było już trochę łatwiej - udało się uzyskać przydział na dodatkowy pokój, który posłużył za pracownię. I lokalizacja była doskonała. „Mieszkanie na ul. Świętego Krzyża było nie tylko naszym codziennym lokum, zresztą lodowatym, z powodu grubych murów, ale i pracownią (…), miało ogromne zalety, jeśli chodzi o życie towarzysko-artystyczne. Ryszard po wernisażach na Biennale Grafiki zapraszał do nas zagranicznych gości na herbatę i wszyscy myśleli, że jesteśmy bardzo bogaci, bo mieszkamy w samym centrum, niedaleko Rynku!” – wspomina Jadwiga Kaim-Otręba.
Pobrali się w 1961 roku. Po ślubie wprowadzili się do sublokatorskiego mieszkania: jeden pokój i współdzielona kuchnia. Ciasno, a trzeba było jeszcze wygospodarować miejsce na twórczość. W kolejnym lokum, przy ul. św. Krzyża, było już trochę łatwiej - udało się uzyskać przydział na dodatkowy pokój, który posłużył za pracownię. I lokalizacja była doskonała. „Mieszkanie na ul. Świętego Krzyża było nie tylko naszym codziennym lokum, zresztą lodowatym, z powodu grubych murów, ale i pracownią (…), miało ogromne zalety, jeśli chodzi o życie towarzysko-artystyczne. Ryszard po wernisażach na Biennale Grafiki zapraszał do nas zagranicznych gości na herbatę i wszyscy myśleli, że jesteśmy bardzo bogaci, bo mieszkamy w samym centrum, niedaleko Rynku!” – wspomina Jadwiga Kaim-Otręba. Jadwiga Kaim-Otręba, Lunapark, linorytmateriały prasowe
Różniła ich nie tylko forma, ale i technika. O ile Jadwiga sięgała po linoryt i akwafortę, o tyle Ryszard od samego początku swojej artystycznej drogi eksperymentował z gipsorytem – techniką rzadko stosowaną i bardzo trudną. Udoskonalił ją do tego stopnia, że w niektórych podręcznikach nazywa się ją „techniką Otręby”. Jednak, nim do tego doszło, to ona zbierała lepsze recenzje. Przez dekadę wystawiali razem. Pierwszym wspólnym sukcesem była wystawa zorganizowana w 1963 roku w Zakopanem. – Jadwiga otrzymała wtedy wyższe notowania. Jej prace recenzenci ocenili jako świetną, dojrzałą grafikę. Ryszarda chwalono, ale z sugestią, że „jeszcze musi popracować nad swoją drogą twórczą” – mówi dr Monika Rydiger, kuratorka wystawy „Grafika we dwoje. Jadwiga Kaim-Otręba i Ryszard Otręba” w MCK.
Różniła ich nie tylko forma, ale i technika. O ile Jadwiga sięgała po linoryt i akwafortę, o tyle Ryszard od samego początku swojej artystycznej drogi eksperymentował z gipsorytem – techniką rzadko stosowaną i bardzo trudną. Udoskonalił ją do tego stopnia, że w niektórych podręcznikach nazywa się ją „techniką Otręby”. Jednak, nim do tego doszło, to ona zbierała lepsze recenzje. Przez dekadę wystawiali razem. Pierwszym wspólnym sukcesem była wystawa zorganizowana w 1963 roku w Zakopanem. – Jadwiga otrzymała wtedy wyższe notowania. Jej prace recenzenci ocenili jako świetną, dojrzałą grafikę. Ryszarda chwalono, ale z sugestią, że „jeszcze musi popracować nad swoją drogą twórczą” – mówi dr Monika Rydiger, kuratorka wystawy „Grafika we dwoje. Jadwiga Kaim-Otręba i Ryszard Otręba” w MCK. Jadwiga Kaim-Otręba, Lewiatan, technika mieszanamateriały prasowe
Poznali się na studiach, pod koniec lat 50., w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Artystyczne szlify zdobywali tam u dwóch wielkich mistrzów: Konrada Srzednickiego i Mieczysława Wejmana. Jadwiga opowiadała później, że zwróciła na Ryszarda uwagę, bo wszyscy inni potencjalni kandydaci wyjechali do Warszawy. Opowiadała pół żartem oczywiście, bo wszyscy słuchający doskonale wiedzieli, że to była prawdziwa miłość.
Poznali się na studiach, pod koniec lat 50., w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Artystyczne szlify zdobywali tam u dwóch wielkich mistrzów: Konrada Srzednickiego i Mieczysława Wejmana. Jadwiga opowiadała później, że zwróciła na Ryszarda uwagę, bo wszyscy inni potencjalni kandydaci wyjechali do Warszawy. Opowiadała pół żartem oczywiście, bo wszyscy słuchający doskonale wiedzieli, że to była prawdziwa miłość. Ryszard Otręba, Bezkresna podróż 01, druk cyfrowymateriały prasowe
Zapracowali sobie też na miano artystycznej legendy Krakowa lat 60. „W tamtych czasach to miasto to był tygiel: tutaj zrodziła się idea Biennale, a potem Triennale Grafiki, odbywały się konkursy „Grafika Miesiąca” – tłumaczy dr Rydiger. – Ikoniczna para, zawsze pod rękę. Każdy by sobie życzył takiego związku. Ktoś kiedyś powiedział o nich kiedyś: Pięknie ludzie, piękne życie, piękna sztuka.
Zapracowali sobie też na miano artystycznej legendy Krakowa lat 60. „W tamtych czasach to miasto to był tygiel: tutaj zrodziła się idea Biennale, a potem Triennale Grafiki, odbywały się konkursy „Grafika Miesiąca” – tłumaczy dr Rydiger. – Ikoniczna para, zawsze pod rękę. Każdy by sobie życzył takiego związku. Ktoś kiedyś powiedział o nich kiedyś: Pięknie ludzie, piękne życie, piękna sztuka. Ryszard Otręba, Znalezisko IV, gipsorytmateriały prasowe
U niej - linia szeroka, rozedrgana, mięsista jakby. U niego - cieniutka, elegancka, rytmiczna. U niej - postacie: kobiety, mężczyźni, konie, wozy, cały bestiariusz ludowej wyobraźni. U niego - geometria, światło, ciemność, żadnych oczywistości. U niej – opowieść. U niego – niedopowiedzenia. Aż trudno uwierzyć, że dwójka ludzi mówiąca tak odmiennym artystycznym, w miłości potrafiła porozumieć się jak mało kto.
U niej - linia szeroka, rozedrgana, mięsista jakby. U niego - cieniutka, elegancka, rytmiczna. U niej - postacie: kobiety, mężczyźni, konie, wozy, cały bestiariusz ludowej wyobraźni. U niego - geometria, światło, ciemność, żadnych oczywistości. U niej – opowieść. U niego – niedopowiedzenia. Aż trudno uwierzyć, że dwójka ludzi mówiąca tak odmiennym artystycznym, w miłości potrafiła porozumieć się jak mało kto. KONRAD KOZLOWSKI/POLSKAPRESS/Polska Press/East NewsEast News
Otrębowie tworzyli razem intensywnie, ale krótko. Po kilku latach, gdy pojawiły się dzieci, na początku lat 70., Jadwiga niemal całkowicie zrezygnowała z pracy twórczej. – Śmiała się, że to kwestia osobowości. Mówiła, że Ryszard potrafi się jakoś wyłączyć, odciąć, a ona nie. Tłumaczyła, że nie jest w stanie tworzyć między płaczącym dzieckiem, a gotującą się zupą – mówi dr Rydiger i zaznacza, że o poświęceniu się nie ma tu mowy. – Jadwiga zawsze podkreśla, że to był jej świadomy i niezależny wybór.
Otrębowie tworzyli razem intensywnie, ale krótko. Po kilku latach, gdy pojawiły się dzieci, na początku lat 70., Jadwiga niemal całkowicie zrezygnowała z pracy twórczej. – Śmiała się, że to kwestia osobowości. Mówiła, że Ryszard potrafi się jakoś wyłączyć, odciąć, a ona nie. Tłumaczyła, że nie jest w stanie tworzyć między płaczącym dzieckiem, a gotującą się zupą – mówi dr Rydiger i zaznacza, że o poświęceniu się nie ma tu mowy. – Jadwiga zawsze podkreśla, że to był jej świadomy i niezależny wybór. KONRAD KOZLOWSKI/POLSKAPRESS/Polska Press/East NewsEast News
Nie znaczy to jednak, że oddaliła się od świata sztuki. Wręcz przeciwnie. Ryszard, ze względu na swoją pedagogiczną pracę, dużo podróżował, a w zawodowe wyjazdy, jeśli tylko mógł, zabierał żonę i synów. Tak jak Jadwiga nie odcięła się od świata sztuki, tak i Ryszard nie alienował się od życia rodzinnego. Wręcz przeciwnie. Dowodem na to, niech będzie takie wspomnienie: „Akurat nasz młodszy syn miał dwa latka, kiedy jak zwykle pojechaliśmy na wakacje nad morze do Kuźnicy na Helu. (…). Zabawa z piaskiem była niezwykle zajmująca i sam też postanowiłem się pobawić” – wspomina Ryszard Otręba. „Zainspirowany falami uderzającymi o brzeg, zawirowaniami, które powstają, kiedy się cofają, narysowałem metodą wygładzania piasku wielką, dziesięciometrową kompozycję. Kiedy wróciliśmy do domu, stworzyłem grafikę, przedstawiającą tamten rysunek na piasku”. Tytuł: „Drugie lato Mateusza”.
Nie znaczy to jednak, że oddaliła się od świata sztuki. Wręcz przeciwnie. Ryszard, ze względu na swoją pedagogiczną pracę, dużo podróżował, a w zawodowe wyjazdy, jeśli tylko mógł, zabierał żonę i synów. Tak jak Jadwiga nie odcięła się od świata sztuki, tak i Ryszard nie alienował się od życia rodzinnego. Wręcz przeciwnie. Dowodem na to, niech będzie takie wspomnienie: „Akurat nasz młodszy syn miał dwa latka, kiedy jak zwykle pojechaliśmy na wakacje nad morze do Kuźnicy na Helu. (…). Zabawa z piaskiem była niezwykle zajmująca i sam też postanowiłem się pobawić” – wspomina Ryszard Otręba. „Zainspirowany falami uderzającymi o brzeg, zawirowaniami, które powstają, kiedy się cofają, narysowałem metodą wygładzania piasku wielką, dziesięciometrową kompozycję. Kiedy wróciliśmy do domu, stworzyłem grafikę, przedstawiającą tamten rysunek na piasku”. Tytuł: „Drugie lato Mateusza”. KONRAD KOZLOWSKI/POLSKAPRESS/Polska Press/East NewsEast News
Pamiętał też o twórczości swojej żony. – Kiedy gromadziliśmy materiały do wystawy, zapytałam Jadwigę, czy ma gdzieś może spis wszystkich swoich prac. Odparła, że nie, a Ryszard wyszedł na moment. Kiedy wrócił, w rękach trzymał zeszycik. Na jego stronach zinwentaryzowane były wszystkie prace Jadwigi: data powstania, wymiary, technika, narysowana ręcznie miniaturka – opowiada dr Rydiger. – Jadwiga nigdy wcześniej tego nie widziała. „Rysiu, ty to dla mnie zrobiłeś”? pytała. Na wystawie w MCK zgromadzono 50 prac, po równo: 25 autorstwa Jadwigi i 25 autorstwa Ryszarda. Biogramy, wiszące przy wejściu na ekspozycję również są równe, co do linijki. – Staraliśmy się wyważyć tę ekspozycję jak najbardziej, pokazać ich jako dwie odrębne, ale równorzędne artystyczne osobowości – tłumaczy dr Rydiger. Prace uzupełniają zdjęcia, dokumenty i rodzinne pamiątki. - Chcemy pokazać publiczności, że artysta nie tworzy w próżni, ale jest osadzony w kontekście codziennego życia – mówi kuratorka wystawy – Kiedy uważniej spojrzy się na te prace, widać, że mimo formalnych różnic, toczy się między nimi piękny, artystyczny dialog.
Pamiętał też o twórczości swojej żony. – Kiedy gromadziliśmy materiały do wystawy, zapytałam Jadwigę, czy ma gdzieś może spis wszystkich swoich prac. Odparła, że nie, a Ryszard wyszedł na moment. Kiedy wrócił, w rękach trzymał zeszycik. Na jego stronach zinwentaryzowane były wszystkie prace Jadwigi: data powstania, wymiary, technika, narysowana ręcznie miniaturka – opowiada dr Rydiger. – Jadwiga nigdy wcześniej tego nie widziała. „Rysiu, ty to dla mnie zrobiłeś”? pytała. Na wystawie w MCK zgromadzono 50 prac, po równo: 25 autorstwa Jadwigi i 25 autorstwa Ryszarda. Biogramy, wiszące przy wejściu na ekspozycję również są równe, co do linijki. – Staraliśmy się wyważyć tę ekspozycję jak najbardziej, pokazać ich jako dwie odrębne, ale równorzędne artystyczne osobowości – tłumaczy dr Rydiger. Prace uzupełniają zdjęcia, dokumenty i rodzinne pamiątki. - Chcemy pokazać publiczności, że artysta nie tworzy w próżni, ale jest osadzony w kontekście codziennego życia – mówi kuratorka wystawy – Kiedy uważniej spojrzy się na te prace, widać, że mimo formalnych różnic, toczy się między nimi piękny, artystyczny dialog. KONRAD KOZLOWSKI/POLSKAPRESS/Polska Press/East NewsEast News
Wystawę „Grafika we dwoje. Jadwiga Kaim-Otręba i Ryszard Otręba” można oglądać do 7 marca. Na kolejne miesiące MCK zaplanowało ekspozycje: „Nie tylko Bauhaus. Międzywojenna fotografia niemiecka i polskie tropy” oraz „Ukraina. Wzajemne spojrzenia”. Pierwsza przeniesie widzów do Republiki Weimarskiej z lat 1919–1933 i poprzez fotografie opowie z jednej strony o usilnym pragnieniu normalności i złotych latach dwudziestych pozwalających odetchnąć od wojennego koszmaru, z drugiej – o społeczeństwie pokonanych, doświadczeniu kryzysu ekonomicznego, o narastających napięciach, które wyniosły Hitlera na szczyt władzy. Druga ekspozycja zaś, pomyślana jest jako wspólna polsko‑ukraińska analiza kulturowych i historycznych narracji określanych jako „ukraińskie mity”. Poprzez dzieła z najważniejszego kijowskiego muzeum sztuki, ma prześledzić stereotypy i wyobrażenia. funkcjonujące zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie.
Wystawę „Grafika we dwoje. Jadwiga Kaim-Otręba i Ryszard Otręba” można oglądać do 7 marca. Na kolejne miesiące MCK zaplanowało ekspozycje: „Nie tylko Bauhaus. Międzywojenna fotografia niemiecka i polskie tropy” oraz „Ukraina. Wzajemne spojrzenia”. Pierwsza przeniesie widzów do Republiki Weimarskiej z lat 1919–1933 i poprzez fotografie opowie z jednej strony o usilnym pragnieniu normalności i złotych latach dwudziestych pozwalających odetchnąć od wojennego koszmaru, z drugiej – o społeczeństwie pokonanych, doświadczeniu kryzysu ekonomicznego, o narastających napięciach, które wyniosły Hitlera na szczyt władzy. Druga ekspozycja zaś, pomyślana jest jako wspólna polsko‑ukraińska analiza kulturowych i historycznych narracji określanych jako „ukraińskie mity”. Poprzez dzieła z najważniejszego kijowskiego muzeum sztuki, ma prześledzić stereotypy i wyobrażenia. funkcjonujące zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie. KONRAD KOZLOWSKI/POLSKAPRESS/Polska Press/East NewsEast News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?