Reklama

Eksperymenty medyczne na niewolnicach w Ameryce

On nazywany jest "ojcem współczesnej ginekologii". O niej niemal się nie wspomina. Jej imieniem nie zostały nazwane żadne procedury i nie okrzyknięto jej też matką żadnej dziedziny medycyny. Ale to właśnie ona poniosła największe koszty i najwięcej wycierpiała. Jej ból stał się szczeblem dla jego osiągnięć.

Południe

Słoneczna Alabama. Żyzna i rozległa. Niezłe miejsce do życia. O ile tylko nie urodziło się na początku XIX wieku jako dziecko niewolnika. Rodzice, pracujący na polach po 14-15 godzin, niewiele uwagi mogli poświęcić swoim dzieciom. Zresztą te dołączały do nich już w wieku 8-12 lat. Wcześniej też pracowały: przy zwierzętach, w obejściu. Niedożywienie, wypadki, wykorzystywanie, okrutne kary fizyczne były codziennością.   

Ona

Miała 17 lat i była w ciąży. Młodziutka dziewczyna, niewolnica na jednej z plantacji w Alabamie. Rodzice dali jej na imię Anarcha, może mieli nadzieję, że kiedyś się wyrwie z tego koszmaru. Brak witaminy D i permanentne niedożywienie spowodowały skrzywienie kości. Przez zdeformowaną miednicę nie mogła urodzić. Poród ciągnął się ponad trzy doby. I wtedy zjawił się on, "lekarz plantacji", J. Marion Sims.

Reklama

Lekarze i inne udogodnienia

Wcześniej było jeszcze gorzej. Zamknięcie transatlantyckiego handlu niewolnikami w 1808 roku wymusiło na właścicielach niejaką poprawę warunków na plantacjach. Nie było już stałego dopływu nowych silnych ludzi, którymi można zastąpić tych, których wyeksploatowano do maksymalnego wycieńczenia czy śmierci.

Niewolnicy nadal pracowali po kilkanaście godzin dziennie (z wyjątkiem niedziel), nie mogli gromadzić się, handlować między sobą ani opuszczać plantacji bez pozwolenia, nadal podlegali okrutnym karom. W czasach, kiedy Anarcha Westcott przyszła na świat, prawo (i tak rzadko przestrzegane) zabraniające oddzielania podczas sprzedaży dzieci poniżej 5 roku życia od matek, jeszcze nie weszło w życie. Więzy rodzinne były jednym z nielicznych elementów pomagającym przetrwać. Rodziny żyły w położonych w pobliżu pól chatkach o powierzchni ok. 27 m2. Niektóre miały podłogę z desek, w większości przypadków było to po prostu klepisko. Racje żywnościowe zwiększyły się do około 8 litrów mąki kukurydzianej i kilograma wieprzowiny na tydzień. Plantatorzy zaczęli zatrudniać lekarzy.

On

Był synem szeryfa z Południowej Karoliny. Kiedy skończył medycynę, uważał, że to po prostu niezły fach, żeby zarabiać na życie. Nie miał specjalnych ambicji czy powołania. Był gotów rzucić praktykę lekarską w każdej chwili, gdyby tylko nadarzyła się okazja lepszego zarobku. Nie spodziewał się, że jako lekarz może zbić kokosy.

Jednak nic lepszego się nie nadarzyło i życie J. Mariona Simsa toczyło się wyznaczonym torem. Poślubił siostrzenicę swojego profesora i przeniósł się do Alabamy, którą uważał, za, no cóż, zadupie. Jako lekarz na plantacjach miał pełne ręce roboty, operując szpotawe stopy i rozszczepione podniebienia niewolników. Przez pierwszych 10 lat praktyki nie tylko nie interesował się ginekologią, ale wręcz unikał zajmowania się dolegliwościami kobiet.

Poród

Sims użył kleszczy. Dziecko Anarchy przyszło na świat martwe, a ona sama była w kiepskim stanie.

Konsekwencją trudnego porodu były: przetoka pęcherzowo-pochwowa i przetoka odbytniczo-pochwowa. Oznacza to między innymi: kał i mocz nieustannie przesączające się przez pochwę, ostry ból, nawracające zakażenia, a także zapach narażający na odrzucenie przez społeczność. Oba rodzaje przetok mogą być wywołane, między innymi, przedłużającym się porodem, niewłaściwym użyciem kleszczy, porodem w zbyt młodym wieku, gwałtami. To powikłania powszechne wśród niewolnic.

W takim stanie Anarcha nie przedstawiała wielkiej wartości dla właściciela. Za to dla Simsa okazała się niezwykle przydatna. Przetoki wydały mu się interesującą kwestią i było na kim eksperymentować. Sims zoperował Anarchę w sumie 30 razy. Bez znieczulenia.

Nie dlatego, że było niedostępne, po prostu "lekarz plantacji" nie widział takiej potrzeby. Uważał, że niewolnicy są bardziej odporni na ból. Nazywał to "stoicyzmem czarnych". Swoim pacjentkom (lub ofiarom) podawał jedynie opium. Operacjom były poddawane też inne niewolnice. Znane są imiona dwóch kobiet: Lucy, Betsey.

Żadna z nich nie mogła odmówić ani wyrazić zgody. Nie pytano ich o zdanie i nie brały żadnego udziału w procesie decyzyjnym. Po trzydziestej operacji Sims stwierdził, że odniósł sukces, a Anarcha została wyleczona.  Zastosowana procedura weszła do repertuaru medycyny, a opracowane przez Simsa narzędzia do dziś dnia noszą jego imię.

Praktyka, którą prowadził, stała się niezwykle popularna i  okazało się, że na medycynie można jednak nieźle zarobić. Sims sam stał się wkrótce właścicielem 17 niewolników.

Ona

Dalsze losy Anarchy nie są znane.

On

Dalsze losy Simsa - owszem. W 1852 roku opublikował artykuł dotyczący operacji na przetokach. Jego pozycja rosła i wkrótce opuścił malaryczne Południe, by otworzyć Szpital Kobiecy w Nowym Jorku, pierwszą tego typu instytucję w kraju. 30 łóżek szybko się zapełniło. Sims operował sam. Wkrótce przedsięwzięcie się rozrosło i trzeba było zmienić siedzibę.

Wojnę secesyjną przesiedział w Europie, gdzie z jego umiejętności nabytych na ciałach czarnych niewolnic korzystały pacjentki z rodzin królewskich w tym cesarzowa  Eugenia (stała się w tym czasie apologetką sprawy Południa). Po wojnie wrócił do kraju. Prowadził dobrze prosperującą praktykę, został prezesem Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego, pod koniec życia spisał memuary, a po śmierci wystawiono mu trzy pomniki: w Nowym Jorku, w Montgomery, stolicy Alabamy i w Columbii w Południowej Karolinie.

W 2017 roku w Nowym Jorku ktoś pomalował oczy figury Simsa na czerwono i napisał "racist" na pomniku. W rok później pomnik usunięto z Piątej Alei i przeniesiono na cmentarz, na którym Sims jest pochowany.

W Montgomery, obok popiersia Simsa, ustawiono konkurencyjny pomnik mający upamiętnić "przełom w medycynie": niewielką statuę młodej kobiety, Anarchy.

W ciągu jednej nocy pomnik został skradziony.

Czytaj też:

Kobiety, ofiary eksperymentów w Auschwitz

 

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy