Francuski kochanek - przytuli, rozpieści, ale ślubu nie weźmie
Renomę najlepszych kochanków świata Francuzi podobno zawdzięczają swoim zamorskim sąsiadom z Wysp Brytyjskich. Metresy kolejnych królów miały wielkie wpływy. Książę Walii w jednym z domów publicznych trzymał erotyczny fotel i miedzianą wannę wypełnianą szampanem. Pigalle do tej pory jest jedną z najbardziej znanych dzielnic czerwonych latarni na świecie. Ile zostało z tej sławy miasta tak bardzo kojarzonego z seksem? Poniżej publikujemy fragment książki Agnieszki Łopatowskiej - "W Paryżu możesz być kim chcesz".
Sama nie mam jak sprawdzić, na ile silny jest stereotyp dotyczący francuskich kochanków, bo do Paryża przyjechałam co prawda z miłości, ale do Polaka. Postanowiłam więc zapytać Polki mieszkające we Francji, w czym tkwi różnica między sztuką kochania a l’art de l’amour.
- Grupę badawczą mam niezbyt imponującą, ale nigdy więcej Polaka! - stwierdziła stanowczo Żaneta. - Nie miałam wcześniej o nich żadnego wyobrażenia, bo wychodziłam z założenia, że wszystko zależy od człowieka i że to nie jest aż tak skomplikowana sprawa, żeby były jakieś znaczące różnice między narodowościami. Ale się pomyliłam. Najbardziej zaskoczyła mnie ilość ciepła, którą Francuzi dają przed seksem i po nim. Polaków miałam znacznie więcej, ale chyba nigdy nie czułam się przez nich tak zaopiekowania, zadbana w każdym aspekcie. I to mimo że spotykałam się z Francuzami tylko w jednym celu, oni i tak, nim zadbali o siebie, długi czas poświęcali mnie. Plus są dużo bardziej wytrwali - uściśla.
Jej słowa potwierdza Aleks.
- Mam dość bogate doświadczenie, bo zahaczyłam o kilka krajów i mogłam poeksperymentować - puszcza emotikonowe oczko. - Mój Francuz jest bardzo kreatywny i to dzięki niemu odkryłam, co mnie kręci w seksie. Wcześniej nikt inny nie pokazał mi takich bajerów: różne pozycje, eksperymenty, jak seks analny albo na stojąco, czy w różnych dziwnych miejscach, jak prysznic w porcie albo na plaży. Jakoś tak bardziej odważnie.
Agnieszka Karolina też widzi różnicę i tłumaczy ją dość obrazowo:
- Polacy podchodzą do seksu tak bardzo mechanicznie, przepraszam za brzydkie słowa, ale żeby włożyć, dojść i koniec. Albo mają fantazje erotyczne, które są obrzydliwe, albo bardzo niekomfortowe dla kobiety. Oczywiście są wyjątki, podobnie nie wszyscy Francuzi są czuli. Większość Francuzów preferuje seks delikatny, romantyczny, jak z filmów, gdzie widzimy, jak dwoje ludzi się kocha. Więcej tam jest dotyku i pieszczot. Jasne, że lubią też fantazyjny seks, ale ta fantazja i kreatywność nie polega na scenach jak z pornola.
Czuły seks to jedno, ale moje rozmówczynie podkreślają też atencję, jaką zostają obdarzone.
- Teraz już jestem do tego przyzwyczajona i zawsze mam przygotowane wcześniej jakieś uniwersalne prezenty, bo zaraz po rozwodzie spotykałam się z Francuzem, który na każdą okazję miał dla mnie mocno spersonalizowany upominek - wspomina Żaneta. - Pobudki godzinę przed tym, jak musieliśmy wstać, żeby był czas nawet nie na seks, ale na przytulanie się i pocałunki. To coś, czego z Polakami raczej nie przeżyłam. Z Francuzem, nawet jeśli wiedziałam, że dana relacja jest zupełnie bez zobowiązań, czułam, że mimo wszystko w danym momencie tylko ja się liczę. W Polsce się nie zdarzyło, żeby przez cały wieczór mężczyzna nie wyciągnął telefonu, tylko skupiał całą uwagę na mnie. I naprawdę słuchał, co do niego mówię. Kolejny przykład: nie widzieliśmy się cztery miesiące, otwieram szafę, a on od razu pokazuje, którą koszulę miałam na sobie, jak się pierwszy raz spotkaliśmy.
Aleks staje w obronie honoru naszych rodaków.
- Mojego Francuza szokowało to, jak Polacy traktują swoje partnerki. Nie mógł zrozumieć, dlaczego panowie w Polsce wysiadają pierwsi z autobusu, by podać rękę kobiecie. Przepuszczanie pań przodem w drzwiach dla niego jest nie do przeskoczenia - ubolewa. - Żaden facet nie miał zwyczaju całować mnie w usta przed umyciem zębów rano, a temu nie wadzi to, że albo ja, albo on zioniemy piekielnym oddechem - przyznaje, choć zaznacza, że to, iż partner bierze prysznic rano, a nie wieczorem, robi jej różnicę w kwestiach intymnych.
Aleks twierdzi też, że francuski pocałunek jest przereklamowany.
- Najlepiej całował Pakistańczyk. Ale nie poznałam go we Francji, tylko w Londynie. Za każdym razem miałam wrażenie, że nasze usta się od siebie nie odrywały dobrą godzinę.
Za ważną różnicę obyczajową moje rozmówczynie zgodnie uznają podejście do seksu na pierwszej czy drugiej randce.
- We Francji to normalne i nikt nie powie, że kobieta jest łatwa albo że się puszcza. O facecie też, że tylko jedno mu w głowie. Jeśli para się sobie podoba, seks jest naturalny jak jedzenie bułeczek na śniadanie. Nie ma czegoś takiego, że musimy się ze sobą spotykać trzy miesiące, żeby się przespać - tłumaczy Agnieszka Karolina.
Ten medal ma też drugą stronę - Francuzi nie bardzo chcą się żenić. Ustatkować prędzej, ale nie wcześniej niż po trzydziestce. Bardziej są skłonni zalegalizować związek na zasadach określonych w Pacte civil de solidarité (PACS), niż stanąć przed ołtarzem czy obliczem urzędnika państwowego. Chyba że jest to pomocne w korzystniejszym rozliczaniu podatków.
Jest jednak ktoś, kto może porządnie namieszać między partnerami - to francuska mama.
- Oj, pępowina nieodcięta... Jak nie wie, czy zjeść jogurt malinowy czy truskawkowy, to dzwoni do mamy - mówi Aleks, a ja nie mam pewności, ile w tym ironii, a ile prawdy.
Co ciekawe, rodzice starają się, żeby młodzi Francuzi jak najszybciej opuścili rodzinne gniazdo, by cieszyć się na powrót utraconą na jakiś czas wolnością. Nie wyrywają się też do opieki nad wnukami. - Po prostu uznają, że dzieci ich dzieci to już nie jest ich problem - precyzuje Aleks.
Polki, z którymi się skontaktowałam, nigdy też nie spotkały się z tym, żeby dla Francuza dzieci - i z poprzednich związków, i wspólne - były jakąkolwiek przeszkodą w relacjach.
- Jeden, bezdzietny, z którym się spotykałam, przygotował pokój z zabawkami dla moich dzieciaków, żeby się dobrze czuły, kiedy go odwiedzaliśmy - opowiada Żaneta.
Inne dziewczyny jej wtórują, skarżąc się raczej, że mają problemy, aby polscy ojcowie ich dzieci zadbali o potomstwo w co drugi weekend, zgodnie z postanowieniem sądu, ale w relacjach z Francuzami nigdy nie miały problemów z tym, że są matkami. Podziwiają Francuzki, dla których rozpad małżeństwa, samotna opieka nad dziećmi czy upływający czas to żaden problem. Idą dalej przez życie i wchodzą w nowe związki. Przyznają jednak, że cieszą się powodzeniem u Francuzów i nie mają pod tym względem żadnych kompleksów.
Czytaj też:
Tekst jest fragmentem książki Agnieszki Łopatowskiej "W Paryżu możesz być kim chcesz", Wydawnictwo ZNAK