Magda Mołek: Każdy ma inną z dróg

Magda Mołek jest niekwestionowaną ikoną polskiego dziennikarstwa. Takiego dziennikarstwa, które niesie za sobą klasę i wartościowe rozmowy, z których każdy może wyciągnąć lekcję. Ponad rok temu zdecydowała się na pójście własną drogą i założyła kanał na YouTube "W moim stylu". Przy okazji premiery najnowszej kolekcji W. KRUK "Mea", której Magda Mołek jest ambasadorką, rozmawiamy z nią o jej życiowych drogach i współczesnej sile kobiecości.

 Każdy ma inną z dróg, ale tylko dzięki temu, że jest ona indywidualna, to może być prawdziwa
Każdy ma inną z dróg, ale tylko dzięki temu, że jest ona indywidualna, to może być prawdziwaAKPA

Katarzyna Drelich, INTERIA.PL: - Niezależność pojawia się sama z czasem, czy trzeba samemu się jej nauczyć?

Magda Mołek: - Jedno i drugie. Samo nic się nie dzieje. Myślę, że niezależność wynosi się z domu. Bardzo ważne jest to, w jakim środowisku wzrastamy i co umiemy później z tym zrobić. Ja jestem córką matki, która, kiedy chciałam rozpocząć życie po swojemu, powiedziała mi: "Rób, jak uważasz". Nie terroryzowała mnie żadnymi niebezpieczeństwami , nie przerzucała na mnie swoich lęków, a przecież na pewno jako mama bardzo się o mnie  martwiła. Nie projektowała żadnej negatywnej przeszłości, pozwoliła mi pofrunąć. To jest takie bogactwo, które mam z domu. Ale byłoby to niczym, gdybym sama nie próbowała wciąż wydostawać się ze sztywnych ram i sama nie szukała tej drogi. Gdybym się nie przewracała i nie doświadczała. To mnie zbudowało.

- Każdy ma inną z dróg, ale tylko dzięki temu, że jest ona indywidualna, to może być prawdziwa. Dla każdego jest taka, jaka ma być. Na tej drodze do niezależności nie można się ścigać, porównywać. Przed wywiadem powiedziałaś mi, że moje rozmowy są dla ciebie inspirujące. Bardzo chcę, żeby takie były, żeby to był początek myślenia innych osób o tym, na co zwrócić u siebie uwagę. Nie trzeba od razu się zmieniać - nie dajmy się zwariować. To nie jest tak, że gdy ktoś coś może, to ty też musisz. Nie musisz. Twój czas przyjdzie wtedy, kiedy będziesz gotowa. W Azji mówi się: "Mistrz przychodzi wtedy, kiedy uczeń jest gotowy". To jest właśnie to. Jeśli chcesz pójść dalej, to ten moment przyjdzie, zawsze.

Mówisz o roli mamy, która dmuchała w twoje skrzydła. A jak ważna jest rola innych kobiet w naszym życiu? Tych, które nie podkładają kłód pod nogi, a podają pomocną dłoń.

- Wydaje mi się, że ta rola jest w zasadzie od początku najważniejsza. Jesteśmy przecież jednym organizmem w brzuchu matki. Potem, w patriarchalnej kulturze, w której żyjemy, wciąż bardziej opiekują się nami, dziećmi, kobiety. Przypomnijmy sobie również nasze pierwsze przyjaźnie. Zapominamy o nich bardzo szybko. A te pierwsze, ważne znajomości ze szkół, są przecież tak silne, czyste, prawdziwe. Nieoparte na żadnym porównywaniu, szukaniu korzyści. To są odruchy serca. Znajdujemy taką pokrewną duszę i chcemy z nią być. Podczas nagrywania podcastów z Joasią Keszką "Rozważna i erotyczna", pojęłam, dlaczego jesteśmy przyuczane do tego, by strofować inne kobiety. Bo jeśli my będziemy się wzajemnie pilnowały i ograniczały, to patriarchat będzie w świetnej formie. Mężczyźni nie będą musieli sobie zawracać głowy tym, by nas pilnować, same ściągniemy się w dół. Tymczasem oni będą spokojnie zdobywać świat. I ta refleksja ze mną została. Zrozumiałam ten mechanizm patriarchatu, tak dla nas szkodliwy.

- Wyznaje filozofię: "Podaj rękę drugiej kobiecie, zamiast podstawiać jej nogę. Zobacz, dokąd razem możecie pójść i otwórz się na to". To może być zaskakujące doświadczenie, czego sama jestem dowodem. Odkąd od półtora roku robię kanał "W moim stylu" z kobietami i dla kobiet, nigdy nie czułam takiego spokoju, radości i spełnienia.

Teraz jesteś "na swoim". Czy swoboda jest kluczem do dobrego dziennikarstwa?

- Być może. Ale przede wszystkim kluczem do tego jest ćwiczenie i zdobywanie doświadczenia. Myślę, że moja pierwsza rozmowa, którą doskonale pamiętam, jest o niebo gorsza od mojej tysiąc pierwszej rozmowy, która po tylu latach pracy pewnie jest już za mną. Jeżeli chcemy na coś postawić i iść konkretną drogą, to trzeba wziąć tego byka za rogi. Ćwiczenie czyni mistrza. Rozwijanie się jest możliwe tylko przez doświadczenie. Nie zrobimy tego na jakimś zaawansowanym kursie z przeskokiem, tak się nie da. Ale myślę, że niezależność daje nawet nie swobodę, bo to jest za małe słowo. Ona daje nieskrępowaną otwartość na drugiego człowieka. Mnie samej przyniosła dodatkowy rodzaj intymności. Bo w końcu nie robię swoich rozmów z dużą ekipą telewizyjną. One odbywają się w mikrowarunkach, jest prosto i skromnie, widzimy się na odległość. I mimo tego a może dzięki temu, udaje nam się tak złapać energetycznie, żeby ta rozmowa płynęła i żeby była w tym prawda. Myślę, że ograniczenie środków, czyli zejście z tego wysokiego C: rezygnacja z całej produkcji, wielkiego sztabu składającego się z operatora, reżysera dźwięku, makijażystki, oświetleniowca, w moim przypadku wyszło na dobre. Teraz poza mną, Brzozą (współproducentką, przyp. red.)  i Wiką, która jest przy rozmówcy, nie ma nikogo więcej. Sama się przygotowałam do rozmowy, pomalowałam, ubrałam, uczesałam, podpięłam mikrofon, Brzoza skontrolowała dźwięk i kadr. I tyle.

Tego, że rozmówca nie siedzi z tobą w jednym pomieszczeniu en face, w ogóle tego nie czuć.

- A wiesz o czym to świadczy? Że wszyscy jesteśmy połączeni. To jest kwestia tego, żeby złapać kontakt, którego teraz nie umiem nawet racjonalnie wytłumaczyć. Wiadomo przecież, że lepiej jest siedzieć naprzeciwko siebie i patrzeć sobie w oczy. W przypadku kanału "W moim stylu" jest inaczej, a jednak to działa. Myślę, że pandemia wiele na nas wymusiła, ale też  zweryfikowała mnóstwo rzeczy. Uwypukliła to, co dobre i złe, wreszcie pospadały  emocjonalne maski. One musiały spaść, bo nikt dłużej nie wytrzymałby w tych kreacjach i narzuconych rolach. Nareszcie mogę powiedzieć "W moim stylu", a nie "W roli głównej".

Każdemu, kto błądzi, powiem, żeby się nie bał. Bo to są najważniejsze lekcje. Nie uczymy się na sukcesach, uczymy się na potknięciach.

Te nazwy nie są chyba przypadkowe, a i sama mówisz o tym, że przypadki nie istnieją. Na doświadczenie składają się setki, a nawet tysiące spotkań, których jako dziennikarka doświadczasz już od studiów. A czy na tej drodze zdarzało ci się wątpić?

- Oczywiście! Wątpić, a jeszcze jak błądzić! Każdemu, kto błądzi, powiem, żeby się nie bał. Bo to są najważniejsze lekcje. Nie uczymy się na sukcesach, uczymy się na potknięciach. Nie mówię "porażka", zawsze mówię "lekcja". Nie ma porażek, nic nie jest porażką. Bo jesteś na właściwej drodze. Czasem skręcisz w prawo, lewo, w ślepą uliczkę. Ale to nadal jest twoja droga. Możesz zawrócić, uznać, że w prawo było lepiej. Dojdziesz i tak tam, dokąd masz dojść, ale każdy ma swoje tempo i swój kurs. Ani porównywanie, ani narzucanie sobie czegokolwiek tej drogi nie ułatwia. Pracuję odkąd skończyłam 19 lat, teraz mam 45. Czyli już większość swojego życia jestem bardzo aktywna zawodowo.  Naprawdę byłam w różnych miejscach. Geograficznych, lecz przede wszystkim emocjonalnych. Szczęśliwie, mówi się teraz coraz częściej o tym, że mamy prawo do gorszego nastroju, słabszego dnia. To nie jest tak, że ludzie z telewizji, z pierwszych stron gazet, nie przeżywają swoich wzlotów i upadków tak samo ciężko. My też jesteśmy ludźmi, upadamy, mylimy się, cierpimy. Dopiero teraz przełamujemy tabu i mówimy publicznie o sprawach, które nas dotykają i to jest bardzo dobre. Dzielenie się doświadczeniem moim zdaniem jest największym dorobkiem ludzkości. I teraz właśnie jest czas dzielenia się.

Bardzo często dajemy sobie przyzwolenie na własną słabość, a na cudzą rzadko. Jesteśmy wytresowani do tego, żeby wymagać od innych.

I przyzwalania zarówno sobie i innym na momenty słabości?

- Tak. Bardzo często dajemy sobie przyzwolenie na własną słabość, a na cudzą rzadko. Jesteśmy wytresowani do tego, żeby wymagać od innych. A ja myślę, że spojrzenie na drugiego człowieka z większą czułością, o której mówi Olga Tokarczuk, to jest to. Dopiero wtedy robi się łagodniej i prościej. A wiesz, kiedy nie ma wyścigu szczurów i pojawia się przyzwolenie na swoją oraz cudzą słabość? Kiedy sama jesteś na właściwej drodze, spokojna, że wszystko jest tak jak chcesz, by było. Mnie się tak zawsze podobało, gdy ktoś osiągał sukces, zawsze się z tego cieszyłam. Myślałam: "Jaka zdolna, wartościowa osoba!". A to dlatego, że szłam własną drogą i robiłam swoje. Nie porównując się do nikogo.

Zobacz także:

Na planie filmu "Fuks 2". Kobiety będą pociągały za sznurki?Styl.pl
Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas