"Samuraj z Bytomia" - niezwykła pasja genialnego rzemieślnika
74-letni Czesław Zabiegło nie lubi, kiedy nazywa się go artystą. Zdecydowanie woli mówić o sobie rzemieślnik. Jednak patrząc na własnoręcznie tworzone przez niego zbroje samurajskie, nie sposób nie dostrzec w nich dzieł sztuki.
Czesław Zabiegło kulturą Japonii fascynuje się od przeszło 30 lat. Ma słabość do rękodzieła pochodzącego z Kraju Kwitnącej Wiśni, szczególnie pasjonują go zbroje samurajskie.
- Żeby mieć coś oryginalnego, trzeba było wydać fortunę, więc postanowiłem zrobić co nieco. Pierwszy hełm w moim wykonaniu szybko znalazł odbiorcę - mówi w rozmowie z Interią pan Czesław, który postanowił zająć się konstruowaniem zbroi samurajskich. Zbroi niezwykłych, bo docenianych przez fachowców na całym świecie, włącznie z największymi guru z Japonii.
Czesław Zabiegło z zawodu jest kryminalistykiem policyjnym, ale od kilku lat wiedzie życie szczęśliwego emeryta. Każdą wolną chwilę spędza w swojej pracowni w Bytomiu, gdzie tworzy kolejne, znakomite zbroje samurajskie. - Moja praca w policji polegała na oględzinach miejsc różnego rodzaju zdarzeń. Ten fach wymagał bardzo dużej precyzji. Dziś ta umiejętność bardzo pomaga mi w moim nowym zawodzie. Bo płatnerstwo uważam za zawód - mówi.
O jakości jego rękodzieła świadczy chociażby fakt, że aby stać się szczęśliwym posiadaczem zbroi, należy odczekać swoje w kolejce - obecnie czas oczekiwania wynosi... dwa lata. Mimo to, chętnych na zbroje autorstwa 74-latka nie brakuje.
Klienci pana Czesława cenią sobie niezwykłą precyzję wykonania, ale i stosunkowo niską cenę, jak na tak solidny i niszowy produkt. A ta zaczyna się od 15 tys. złotych. I choć znawcy tematu oraz artyści widzący na własne oczy rękodzieła pana Czesława chwytają się za głowę, dopytując, dlaczego tak tanio sprzedaje swoje zbroje, Zabiegło nie zamierza windować kwot. - Jestem zadowolony, kiedy pieniądze ze sprzedaży zbroi starczają na pokrycie kosztów związanych z zakupem materiałów na kolejny projekt. Satysfakcja niematerialna jest dla mnie najbardziej istotna - oznajmia.
- Nad jedną zbroją pracuję średnio od 8 do 12 miesięcy. Choć bywało i tak, że z pracą potrafiłem uwinąć się nawet w pół roku. Kiedy dowiedział się o tym mój guru z Japonii, nie mógł uwierzyć, że w tak krótkim czasie można od podstaw zbudować pełnowartościową zbroję. Ale gdzie mi tam do niego - dodaje.
Pan Czesław zaznacza, że nie tworzy replik i atrap. Zachowuje stylistykę i typ, ale efekt końcowy to jego autorskie dzieło. Wykonana przez niego zbroja samurajska ma spełniać swoją rolę dokładnie tak, jakby przenieść ją we właściwe czasy - mówiąc wprost - ma chronić.
Zabiegło przez większość życia marzył o podróży do Japonii, ale nigdy nie mógł sobie na nią pozwolić z powodów finansowych. Aż do roku 2015, kiedy do pana Czesława przybyła ekipa telewizyjna z Tokio - celem realizacji reportażu o jego niezwykłej pasji. Nie minęło pół roku, kiedy ta sama telewizja znowu odwiedziła jego pracownię. Tym razem przybysze z dalekiej Azji wręczyli panu Czesławowi zaproszenie do Japonii, zapewniając pokrycie wszystkich kosztów.
- Pobyt w Japonii był fascynujący. Kiedy wróciłem do kraju, musiałem iść do lekarza, bo z nadmiaru wrażeń nie mogłem spać - mówi z uśmiechem. I dodaje - nigdy jako emeryt bym sobie na to nie pozwolił. A tu proszę, taka przygoda!
ZOBACZ, JAK POWSTAJĄ ZBROJE SAMURAJSKIE W PRACOWNI CZESŁAWA ZABIEGŁO I POZNAJ DALSZĄ CZĘŚĆ HISTORII GENIALNEGO RZEMIEŚLNIKA: