Reklama

Grazia z gracją

16 milionów czytelniczek i 20 edycji na całym świecie: w Europie, Azji, Australii, Afryce i na Bliskim Wschodzie. To Włoszka Carla Vanni, legendarna naczelna, sprawiła, że "Grazia" - wymawiana jako gracja - uznawana jest za niedościgły wzór nowoczesnego pisma dla kobiet. Od 29 listopada 2012 roku magazyn będzie się ukazywał także w Polsce. Jak prawniczce, która w młodości nie interesowała się modą, udało się wykreować jedną z najpotężniejszych marek na świecie?

Jest rok 1959, gdy do Carli Vanni, nikomu nieznanej absolwentki prawa, dzwoni ktoś z magazynu "Grazia" i proponuje pracę. Jeszcze na studiach Carla poznała jej redaktora naczelnego, ale mimo to jest zaskoczona. Ona i moda? Zawsze miała dobry gust, jednak ubraniami nigdy się nie interesowała. Stwierdza jednak, że to może być ciekawa przygoda, odskocznia od prawniczych zawiłości. Tym bardziej że nie jest do końca przekonana, z jakim zawodem chce związać swoją przyszłość.

Nie sądziła wtedy, że właśnie podjęła jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu. Carla Vanni w "Grazii" pracuje już od 53 lat. Najpierw zajmowała się działem mody, potem przez niemal 30 lat była redaktor naczelną włoskiej edycji, a od ośmiu tworzy międzynarodowe wydania tego pisma. Co się stało, że zmieniła zdanie? "Zrozumiałam, że moda jest czymś bardziej złożonym, niż myślałam", przyznała po latach.

Reklama

Pisma o modzie na początku lat 60. pozostawiały wiele do życzenia, więc doszła do wniosku, że tu ma większe pole do popisu niż w kancelarii. W czasach "przed Carlą" w lifestylowych magazynach można było zobaczyć niemal wyłącznie statycznie upozowane modelki. Ona chciała, żeby sesje były z fabułą, zawsze opowiadały jakąś historię. Nudne studio zamieniła na egzotyczne plenery w takich miejscach jak Afryka czy Indie. Do współpracy zaprosiła jednego z najsłynniejszych dziś fotografów - Oliviera Toscaniego. Vanni chciała, żeby zdjęcia zachwycały, ale nie onieśmielały.

Dlatego wymyśliła formułę "easy chic". Co to znaczy? Ma być nie tylko wyrafinowanie i luksusowo, ale i przystępnie. Do dziś ta zasada obowiązuje we wszystkich wydaniach "Grazii". Gdy Carla Vanni zaczynała pracę, większość stylistów korzystała głównie z pomysłów miejscowych projektantów, moda była lokalna. Dlatego sesje zdjęciowe prawie niczym się od siebie nie różniły. Vanni, nie zastanawiając się długo, wsiadła do samolotu i poleciała do Paryża na pokaz pret-a-porter. Samotnie przecierała szlaki w poszukiwaniu inspiracji. To dzięki niej włoscy czytelnicy poznali francuskie krawiectwo. Wyszukiwała mało jeszcze znanych projektantów i prezentowała ich kreacje na łamach swojego magazynu. 

Wielu z dzisiejszych wielkich kreatorów zawdzięcza jej własną pozycję w świecie mody. Jednym z jej przyjaciół jest Giorgio Armani, w którego posiadłości od lat spędza wraz z mężem wakacje. Vanni udało się nawet namówić kreatora, aby wspólnie z nią stworzył jeden z numerów "Grazii" - razem omawiali teksty i zdjęcia. Ale to nie wszystko. Słynny Włoch zaprojektował kiedyś czarną sukienkę "tylko dla Carli". Nosiła ją tak długo, że Armani westchnął w końcu na jej widok: "Chyba muszę zrobić dla ciebie coś nowego, bo ciągle chodzisz w tym samym...". Do "prywatnych krawców" sławnej redaktorki zalicza się także Karl Lagerfeld, z którym znają się od kilkudziesięciu lat.

Mimo obcowania z najwybitniejszymi projektantami Carla Vanni od lat pozostaje wierna swojemu stylowi, który zaproponował jej Armani - czarne spodnie, biała bluzka i buty na płaskim obcasie. To zgodne z nadrzędną zasadą pisma: nie można ślepo podążać za trendami. Przecież "Grazia", czyli gracja, oznacza dobry gust i pewność siebie. A żadna kobieta nie poczuje się pewnie w swojej skórze, jeśli nie odnajdzie własnego, niepowtarzalnego stylu. Dlatego w przeciwieństwie do innych magazynów, które namawiają do naśladownictwa, "Grazia" ma inspirować do poszukiwań. Vanni powtarza, że podobają jej się kobiety potrafiące ubrać się tak, że wyczuwa się zgodność między tym, co mają na sobie, a ich osobowością. 

Carla Vanni zrobiła coś, czego jeszcze nikomu przed nią się nie udało - namówiła wielkich projektantów z całego świata, żeby otwierali przed nią drzwi swoich domów i godzili się na sesje zdjęciowe w ich wnętrzach. Chciała w ten sposób pokazać ich ludzką twarz. To dzięki niej dzisiaj dziennikarze "Grazii" docierają do gwiazd, które dla innych magazynów są trudno osiągalne. Redaktorów obowiązuje jedna zasada - rozmowa ze znaną aktorką czy piosenkarką nie może dotyczyć tylko świata w błysku fleszy, ale powinna też poruszać codzienne sprawy, z którymi mogłaby identyfikować się czytelniczka. To zgodne ze wspomnianą już filozofią "easy chic".

Jednak poza ogólnymi wytycznymi każda z narodowych wersji "Grazii" ma swój charakter. Włoska skupia się na modzie, ale nie jest jej obca również tematyka społeczna - serią artykułów na temat kobiet w burkach zainteresowała się ONZ i zaprosiła Carlę Vanni do Genewy, aby przemawiała na jednym ze zgromadzeń. Jednak największy nacisk na opisywanie problemów społecznych kładzie się w "Grazii" brytyjskiej. "Wiadomości obok butów, szybkość ze stylem", pisał o tamtejszej edycji prestiżowy dziennik "The Guardian". Na Wyspach "Grazia" to zresztą najlepiej sprzedający się magazyn luksusowy.

Podobnie jest w Chinach, gdzie pismo ukazuje się zaledwie od trzech lat, ale błyskawicznie stało się numerem jeden. Również od trzech lat "Grazia" jest wydawana we Francji i już dwukrotnie zdobyła tytuł najlepszego magazynu roku. Jaka będzie dwudziesta pierwsza, czyli polska edycja? Redaktor naczelna Anna Zaleska chce stworzyć pismo lifestylowe z górnej półki. - Odważne wywiady, błyskotliwe felietony i niepowtarzalna formuła prezentowania mody to nasza broń - zapewnia. Wśród "twarzy" pisma znalazły się m.in. Dorota Wellman i Gosia Baczyńska. Pierwszy numer w sprzedaży już od 29 listopada!

PANI 12/2012

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Dowiedz się więcej na temat: magazyn | moda | Grazia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy