Reklama

Setna para szpilek

Wszyscy jesteśmy zbieraczami, tyle że z różnych powodów. Bo albo chcemy mieć coś na zapas, albo mamy problem z ego - z Rafałem Ohme rozmawia Magdalena Kuszewska.


W jaskini człowiek potrzebował skóry zwierzęcia, żeby nie zamarznąć, teraz kupuje ciągle nowe ubrania. Urodziliśmy się zbieraczami czy staliśmy się nimi w wyniku ewolucji?

Prof. Rafał Ohme: Teraz gromadzimy mniej rzeczy potrzebnych do przeżycia, za to coraz więcej tych świadczących o naszym statusie. Nie musimy co chwilę uzupełniać spiżarni. Który Polak kupuje obecnie wielkie zamrażarki? W każdej chwili może iść po zakupy do całodobowego supermarketu. Żyje się nam coraz lepiej i dostatniej, więc nie musimy tak bardzo zabezpieczać się na przyszłość. Ale nasze społeczeństwo staje się coraz bardziej rywalizujące i konkurujące, każdy chce prezentować innym symbole swojego statusu. Stąd wielkie cienkie plazmy, poduszki z ogromnym logo Versace, futra z szynszyli.

Reklama

Kto umie oprzeć się zbieractwu?

- Wszyscy jesteśmy zbieraczami. Nawet ci, którzy nie są tzw. rolnikami, tylko myśliwymi. Dzielimy się bowiem na dwie grupy. Rolnicy to w psychologii ludzie zbierający zapasy, zaś myśliwi kolekcjonują trofea. Ci pierwsi poświęcają całą swoją inteligencję i siłę na to, aby utrzymać stan posiadania. Z kolei ci drudzy ryzykują, aby mieć jeszcze więcej. Rolnicy zapuszczają korzenie, a myśliwych nosi po kraju, świecie bądź... po kanałach telewizyjnych (śmiech).

- Wszyscy zbieramy, tyle że powody są różne. Bo albo chcemy mieć zapas, albo pragniemy nasycić oczy dowodami przeszłych triumfów i jednocześnie przyszłych wiktorii. Przedmioty te czasami pełnią funkcje praktyczne, np. luksusowe słuchawki pozwalają usłyszeć muzykę w głośnym metrze. A z drugiej strony są symbolem pozycji społecznej.

Co te rzeczy o nas mówią?

- To raczej my komunikujemy światu: "Popatrzcie, stać mnie na selektywną markę!". W tym wypadku kupujemy nie tylko funkcję, ale też wrażenie, jakie ów przedmiot robi na innych. 

A jeśli mamy już dwie pary supersłuchawek i chcemy kolejną?

- Jeżeli ktoś kupuje kolejny film na DVD, choć w domu ma kilkanaście innych, jeszcze nieotwartych, to może oznaczać, że... w ten sposób rekompensuje sobie niedobory z młodości. Nie spocznie, dopóki nie będzie miał wszystkich możliwych fajnych pozycji, tych nowych i tych starszych. Oczywiście nic w tym złego, tylko czemu, do licha, ich nie ogląda?

- Polacy tuż po drugiej wojnie światowej nagminnie gromadzili cukier i kaszę na tzw. czarną godzinę. Podobnie było w latach 70. i 80. To zbieractwo jest efektem dramatycznego przeżycia z przeszłości. Ale jeśli dzisiaj kobieta kupuje setną parę skórzanych szpilek, a mężczyzna czterdziesty luksusowy zegarek, to znaczy, że mają problem z ego. Istnieją jednak przedmioty, które z psychologicznego punktu widzenia są nam niezwykle potrzebne, pełnią bowiem funkcję terapeutyczną. I, uwaga, nie ma żadnej przesady w ich gromadzeniu! Do tego nie świadczą one ani o nadmiernym rozdęciu ego, ani o przeżytej traumie. To rzeczy, które kosztują niewiele albo nic. Muszelki znad morza, kamyki, które razem z dziećmi zbieraliśmy na wakacjach, zdjęcie zrobione w wyjątkowej chwili naszego życia.

Aktor Wojciech Mecwaldowski kolekcjonuje zabawki z jajek niespodzianek. Dlaczego to takie ważne?

- Bo tych zdobyczy nie chowamy w szafach, tylko rozstawiamy je na półkach, rozwieszamy na ścianach. Otaczamy się nimi. To są drobne promyczki optymizmu, które "wskakują" do naszego mózgu, ilekroć wchodzimy do pokoju. Możemy nie zwracać na nie uwagi, bo się opatrzyły, ale mózg zawsze je zarejestruje. Stanowią przyjemny bodziec. Zamiast zdjęcia ze szpitalnego łóżka, gdzie leżeliśmy ze zwichniętym na nartach obojczykiem, wieszamy widoczek z Tatrami z gimnazjalnej wycieczki. To nic, że jest tandetny. Ja na przykład mam u siebie w domu powiększone do wielkich rozmiarów zdjęcie pokoju mojej babci. Tam spędziłem dzieciństwo - bawiłem się guzikami i czytałem książki. I choć nie ma już ani babci, ani tego domu, to ile razy patrzę na to zdjęcie, tyle razy znowu mam siedem lat.

Kiedy kolekcjonowanie staje się groźne?

- Wtedy, kiedy przekraczamy granice. Jeśli obsesyjna myśl o kupnie kolejnej pary szpilek utrudnia nam funkcjonowanie, gdy chęć posiadania staje się naszym natręctwem. Kiedy pojawiają się wyrzuty sumienia, że kupujemy następne drogie słuchawki, a nie mamy czasu, by zająć się drobnymi domowymi naprawami. Ale pamiętajmy, że to nie dotyczy symbolicznych muszelek znad morza, czyli rzeczy, które nie mają wielkiej wartości materialnej, za to potężny ładunek emocjonalny.

Dobrze, że jest coś, w co możemy inwestować bez strachu.

- A zatem można stwierdzić, że gdy przychodzimy do pięknego domu pełnego designerskich mebli bez pamiątek, to znaczy, że jego mieszkańcy wiodą niewesołe życie. Bo widać nie mają żadnych wspomnień! Ale jeśli dla odmiany znajdziemy się w nieco zagraconym, ale przytulnym mieszkanku, to przekonamy się, że tych wspomnień może być aż nadto.

----

Rafał Ohme - profesor nadzwyczajny SWPS w Warszawie oraz Uniwersytetu Renmin w Pekinie. Laureat stypendium Fulbrighta. Jest ekspertem w dziedzinie emocji i podświadomości. Z jego odkryć korzystają firmy badawcze m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Chinach i Japonii. Na studia w Stanach zarobił, grając na gitarze w barach Chicago.


Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy