"No to Piątek". Ostatni rejs Heweliusza
Przez marynarzy nazywany był pływającą trumną. W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 r. wypłynął w swój ostatni i niestety tragiczny rejs. W katastrofie promu Jan Heweliusz oficjalnie zginęło 55 osób, ale nieoficjalnie ofiar było więcej. Komu zależało na zatajeniu prawdy o przyczynach tej tragedii? Dlaczego prom w ogóle nie powinien wypływać w morze, i to bez względu na warunki pogodowe? I dlaczego polskie państwo nie zdało wówczas egzaminu?
Ostatni rejs Heweliusza
Feralnej, zimnej nocy z 13 na 14 stycznia 1993 r. Jan Heweliusz po raz ostatni wychodzi z portu w Świnoujściu. Jak uzna później Izba Morska w Gdyni - Jan Heweliusz był promem, który 13 stycznia 1993 r. w ogóle nie powinien znajdować się na Bałtyku, ponieważ był niezdatny do żeglugi. Stało się tak m.in. na skutek incydentu, do którego dochodzi na trzy dni przed katastrofą. Wówczas uszkodzeniu ulega furta rufowa, czyli klapa zamykająca wnętrze pokładu kolejowo-samochodowego, którą naprawiano "na raty". To jeden z wielu elementów domina, który przyczyni się do tragedii.
Jednak zaniedbań w kontekście promu było zdecydowanie więcej. Jak wskazuje w podcaście No to Piątek, Adam Zadworny, autor książki pt. "Heweliusz - katastrofa na Bałtyku" - do momentu katastrofy prom Jan Heweliusz odnotował aż 26 różnych incydentów, usterek i wypadków. Zdarzenie numer 27 okazało się tragiczne w skutkach, bowiem pozbawiło życia ponad 50 osób.
- Po wyjściu z portu płyną pełną mocą silników, co powoduje, że szybko mijają prom Silesia, który wyszedł w morze wcześniej. Wybierają tzw. zwykłą trasę, która jest na mapie linią prostą, a nie trasę zimową. Trasa zimowa częściowo biegnie wzdłuż wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia, dająca zasłonę od zachodnich wiatrów.
- Od samego początku rejsu mają lekki przechył na prawą stronę - wiemy o tym od ocalałych marynarzy. Próbują zniwelować ten przechył dopompowując wody na lewą burtę. Płyną niesymetrycznie zabalastowani. W pewnym momencie następuje w tym rejsie zwrot akcji - tłumaczy gość podcastu Adam Zadworny, autor reportażu o katastrofie promu Jan Heweliusz.
Nie sposób wskazać na jedną przyczynę, która sprawiła, że 14 stycznia 1993 r. o godzinie 5:12 prom Jan Heweliusz przewraca się do góry dnem. To ciąg różnych zdarzeń, które na to wpłynęły - mówi Adam Zadworny.
Czy prom Jan Heweliusz był jednostką z wadami konstrukcyjnymi? Dlaczego uderzył w niego huragan, choć nie było o nim mowy w prognozach? Czy kapitan Andrzej Ułasiewicz mógł wówczas działać pod presją w związku z obecnością na pokładzie VIP-a? Do jakich, tragicznych wydarzeń doszło podczas akcji ratunkowej? I wreszcie - czy ktokolwiek odpowiedział za katastrofę promu i śmierć ponad 50 osób? Na te pytania odpowiadamy w najnowszym odcinku podcastu "No to Piątek".








