Osiedla widmo czy modne miejsca? Co się dzieje ze śląskimi familokami?
Takie miejsca rozpoznaje się od razu. Budynki z czerwonej cegły, okna pomalowane czerwoną farbą, niewielkie, zadbane ogródki. Gdzie jesteśmy? Oczywiście na śląskim osiedlu familoków. W tym odcinku podcastu "Zamieszkanie" po krainie śląskich osiedli robotniczych oprowadza nas Kamil Iwanicki, silesianista, autor książki "Familoki. Śląskie mikrokosmosy".
Obok hałd i wież wyciągowych to właśnie familoki są jednym z najbardziej charakterystycznych elementów krajobrazu Górnego Śląska. W okresie intensywnej industrializacji regionu powstało ich około 200. Wbrew obiegowej opinii, każącej identyfikować pojęcie "familok" z budynkiem z czerwonej cegły, przybierały one najróżniejsze architektoniczne formy. Jak w podcaście "Zamieszkanie" tłumaczył Kamil Iwanicki, familoki to też rustykalne domy jednorodzinne, budynki z kamienia, obiekty w konstrukcji szachulcowej, założenia inspirowane francuską, a nawet amerykańską architekturą.
Człowiek z familoków
Familoki, budowane z inicjatywy przedsiębiorców, miały zapewniać mieszkanie pracownikom, a co za tym idzie - trwale wiązać ich z zakładem pracy, zapobiegając fluktuacji kadr. Dodatkowo, powinny również kształtować preferowane przez pracodawców postawy społeczne. Mieszkaniec osiedla robotniczego miał być więc osobą związaną ze swoim miejscem pracy, zaangażowaną w życie lokalnej społeczności i troszczącą się o swoje najbliższe otoczenie.
Wspólne elementy infrastruktury, takie jak "piekarnioki" służące do wypieku chleba czy magiel, wymuszały współpracę i integrację z sąsiadami. Przydomowe ogródki, zapewniały zaś przestrzeń relaksu i w produktywny sposób pozwalały spędzić wolny czas. - Na osiedlach obowiązywały regulaminy. Mówiły, co można robić, a co nie. Określały, jakie zwierzęta można trzymać na podwórkach, wskazywały godziny, w których można wieszać pranie, precyzowały, jak ma wyglądać przydomowy ogródek - mówił Kamil Iwanicki.
Zwarty układ urbanistyczny, samowystarczalność osiedli oraz wspólnota zawodowa mieszkańców, zaowocowały wykształceniem się zintegrowanej społeczności, posiadającej własny rytm życia i zwyczaje. W familokach w charakterystyczny sposób się mówiło, w wyjątkowy spędzało wolny czas i w swoisty świętowano. Tutaj miejsce życia stawało się elementem tożsamości.
Familoki - od zapomnienia do popularności
Przez lata ta robotnicza tożsamość była spychana na margines. W okresie PRL familoki przez propagandę ukazywane były jako nie warta uwagi spuścizna kapitalizmu, w okresie transformacji ustrojowej, zaczęły zaś kojarzyć się z problemami ekonomicznymi. Wiele z nich opustoszało i zaczęło popadać w ruinę.
Od kilku lat jednak, obserwujemy zmiany na tym polu. Domy z czerwonej cegły znów stają się modne. Mieszkania w nich kupują nie tylko pasjonaci regionu, ale również architekci i przedstawiciele zawodów kreatywnych, dostrzegający potencjał w dawnej, tworzonej z myślą o robotniczych rodzinach architekturze. - Dziś familok familokowi nierówny. Są osiedla, które zyskały sławę takie jak Nikoszowiec, gdzie mieszkania są kupowane przez osoby bogatsze i to nie tylko te ze Śląska. A z drugiej strony są miejsca, które nie kojarzą się najlepiej. Np. Bobrek w Bytomiu, nazywany "przeklętym osiedlem" - mówił Kamil Iwanicki.
Kto dziś mieszka w familokach? Ile kosztuje mieszkanie na śląskim osiedlu robotniczym? Które osiedla stają się modne, a które popadają w zapomnienie? I gdzie można jeszcze poczuć klimat "prawdziwego Śląska"? O tym wszystkim w nowym odcinku podcastu "Zamieszkanie" opowiada Kamil Iwanicki.