Afryka jest kobietą
Kenia, Tanzania, Uganda, Etiopia, Namibia, Botswana, Zimbabwe, Mali, Burkina Faso. Po 15 latach podróżowania po Afryce Beata Lewandowska-Kaftan postanowiła napisać o tym książkę.
Magdalena Żelazowska, www.zgubsietam.pl: Rozmawiamy w dniu premiery pani książki pt. "Afryka jest kobietą". Skąd pomysł na jej napisanie?
Beata Lewandowska-Kaftan: Namówili mnie na to przyjaciele, którzy słuchając moich opowieści o Afryce wielokrotnie powtarzali, że powinnam je spisać. Zawsze jednak brakowało mi na to czasu. Dopiero kiedy po 33 latach zakończyłam pracę jako wydawca, w mojej głowie zrobiło się więcej miejsca. Wyjechałam wtedy w podróż do Ugandy, skąd wysyłałam długie maile do moich przyjaciółek. W ten sposób zaczęłam pisać. Po powrocie opracowałam konspekt książki.
- W moich podróżach po Afryce zawsze najważniejsze były spotkania z ludźmi, szczególnie z kobietami. Afrykanki są wyjątkowe. Za każdym razem uczą mnie czegoś nowego lub przypominają mi o czymś, o czym zapominam żyjąc w Europie. Dlatego postanowiłam opowiedzieć właśnie o nich.
Co jest w nich takiego niezwykłego?
- Są niewiarygodnie odważne, zaradne i silne. Żyją w warunkach skrajnie różnych od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni w Europie. Nie mam tu na myśli bogatych Afrykanek z Nairobi czy Johannesburga, ale kobiety z plemion pasterzy i nomadów, mieszkające w wioskach na pustyniach i sawannach. Niektóre z nich funkcjonują w rzeczywistości, w której my nie przetrwalibyśmy tygodnia. Mają w sobie zdumiewającą siłę i niezłomność.
- Afrykanie w ogóle posiadają umiejętności, które my gdzieś zatraciliśmy. W Europie zapisujemy się na warsztaty mindfulness, uważności, bycia tu i teraz, a tam każde spotkanie jest taką lekcją. Kiedy ktoś z nami rozmawia, poświęca nam całą uwagę. Nie rozmyśla jednocześnie o swoich sprawach, nie zerka na wyświetlacz telefonu. Kiedy Afrykanie się śmieją, tańczą, rozmawiają, robią to na całego. Mają też dziecięcą ciekawość drugiego człowieka, łącznie z jego ciałem. W Afryce zupełnie inaczej postrzega się przestrzeń osobistą. Nie ma nic niezwykłego w tym, że ktoś bacznie nas obserwuje, przygląda się, jak jesteśmy ubrani, a nawet dotyka... włosów na naszym ciele. Afrykanie mają gładką skórę i zarost na ciele naszych mężczyzn strasznie ich bawi, dlatego panowie wybierający się w podróż po Afryce powinni się przygotować na skubanie przez dziewczyny. Tam każdemu spotkaniu towarzyszy naturalna radość, którą znamy z dzieciństwa. Może dlatego, że życie w Afryce jest trudne i ludzie potrafią doceniać każde doznane dobro i każdą dobrą chwilę, która im się przydarza.
Czego możemy się od nich nauczyć?
- Bardzo cenną umiejętnością, jaką posiadają Afrykanie, jest godzenie się z losem. Często zarzucamy im bierność, podchodzenie do życia na zasadzie "będzie co będzie". To nie tak. W Afryce ludzie muszą się konfrontować z bezwzględną, potężną naturą i niezwykle trudnymi warunkami życia. W takich okolicznościach nieustanne zmaganie się z rzeczywistością po prostu nie ma sensu. Trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić. W Europie obsesyjnie chcemy zapobiec wszelkim nieszczęściom i przezwyciężyć wszelkie przeciwności, próbując stawiać opór temu, co nieuniknione. Kończy się to stresem i frustracją. Afrykanie po prostu dostosowują się do sytuacji, nie próbują mieć wszystkiego pod kontrolą.
Czy Afrykanki są od nas szczęśliwsze?
- Trudno generalizować, ale na pewno są ze sobą bardziej związane. W Afryce ważne jest bycie razem, obowiązuje kultura dzielenia się. Ludzie żyją blisko siebie, w społecznościach o ustalonej hierarchii i regułach postępowania. Daje to ludziom mniej niezależności, ale za to ogromne wsparcie. Odwiedzając biedne afrykańskie wioski miałam poczucie, że ludzie są tam naprawdę szczęśliwi.
- W życiu we wspólnocie jest głęboki sens. W wędrownych społecznościach pasterskich funkcjonuje wielożeństwo. Nie wynika ono z religii, ponieważ nie są to wyznawcy islamu, tylko animizmu. Mimo to mężczyzna często ma kilka żon z bardzo prostego powodu: w pojedynkę żadna z nich by nie przetrwała. Kiedy mężczyźni przez trzy czwarte roku wędrują wypasając stada, kobiety budują lub przenoszą domy, prowadzą gospodarstwa, hodują zwierzęta, zbierają opał, rodzą i wychowują dzieci, opiekują się starszymi. Same nie dałyby sobie z tym wszystkim rady, dlatego żyją ze sobą w przyjaźni, pomagają sobie i są ze sobą solidarne. To naturalne, nikt się nad tym nie zastanawia. Tak po prostu jest.
- Afrykanki są szalenie zaradne. Kobiety z plemienia Turkana potrafią bez żadnych urządzeń robić mleko w proszku. Kiedy ich stada są blisko domu, suszą mleko na rozciągniętych krowich skórach, gromadząc w ten sposób zapasy na resztę roku. Zbierają też nasiona i nasączają je krwią krów, bo dzięki temu są bardziej odżywcze. Warto dodać, że afrykańskie kobiety są niezwykle piękne. Dbanie o wygląd jest dla nich bardzo ważne. To niewiarygodne, jak szykowne szyją sobie suknie i spódnice (Hamerki i Himba używają do tego delikatnych w dotyku skór, wyprawianych tygodniami przy pomocy tłuszczu roślinnego). Tworzą biżuterię z kawałków metalu, skór i skorup strusich jaj. Na różne sposoby zdobią swoje ciała. Na co dzień po swoich ubogich wioskach chodzą tak, jak my ubrałybyśmy się na wielkie wyjście.
Dlaczego Afryka jest kobietą?
- Układ sił między płciami w Afryce dynamicznie się zmienia. Można powiedzieć, że tamtejsi mężczyźni tracą na znaczeniu. Z powodu powstawania parków narodowych, irygacji ziemi pod plantacje trzciny cukrowej lub wyprzedawania ziem Chińczykom poszukującym ropy kurczą się tereny zamieszkiwanie przez plemiona pasterskie. Mężczyźni tracą swoje stada i całymi dniami zajmują się grą w bao na zmianę z piciem piwa. Przestają decydować o losie swoich rodzin. Kobiety w dalszym ciągu zajmują się domem, ale zaczynają też kombinować, co by do tego domu przynieść. Sprzedają jedzenie, świadczą usługi takie jak pranie, zakładają małe sklepiki.
- Afryka jest więc jeszcze bardziej kobietą niż była do tej pory. Podróżując po Afryce często spotykam przykłady ważnej roli tamtejszych kobiet. W niektórych plemionach mają one duże znaczenie w strukturze społecznej. U Himba stada dziedziczone są w linii żeńskiej. Istnieją też tam klany żeńskie, wywodzące się od wspólnych pramatek, które są nadrzędne w stosunku do klanów męskich. Z kolei w plemieniu Turkana w wyjątkowy sposób traktuje się kobiety bezpłodne. Jeśli któraś z żon mężczyzny nie może mieć dzieci, dostaje je od innych żon swojego męża, razem ze wszystkimi obowiązkami, ale i prawami matki.
Podróżuje pani z biurem czy na własną rękę?
- Po raz pierwszy pojechałam do Afryki razem z mężem, zresztą przeważnie podróżujemy razem. Skorzystaliśmy z usług firmy Africa Line, z którą przyjaźnię się do tej pory. Na początek każdemu polecam usługi sprawdzonego biura podróży organizującego kameralne wyprawy (a nie masowe imprezy typu all inclusive, podczas których niewiele zobaczymy). Żeby samodzielnie podróżować po Afryce trzeba mieć dużo czasu na znalezienie właściwych miejsc i zapanowanie nad logistyką, poza tym zetknięcie się z tamtejszymi realiami zwykle bywa zaskoczeniem. Nie chodzi o to, że będzie strasznie, po prostu będzie inaczej niż się spodziewamy.
- Jeśli czujemy się gotowi, żeby wyjechać do Afryki samemu, to dobrym wyborem na start jest Namibia, była niemiecka kolonia. To uporządkowany, bezpieczny kraj z dobrze rozwiniętą infrastrukturą turystyczną, łącznie z kampowaniem - możemy na przykład wynająć samochód z namiotem na dachu, co jest genialnym rozwiązaniem. Polecam też Zanzibar - łatwo się po nim poruszać, jest tam sporo pensjonatów i knajpek, także tych na mniej zamożną kieszeń. Pamiętajmy, że Afryka jest droga. Dobre lodge na terenie parków narodowych potrafią kosztować fortunę. Tym bardziej warto skorzystać z tour operatora - na miejscu lub wyszukać go jeszcze w Polsce.
Czy podróżując po Afryce możemy czuć się bezpiecznie?
- Ostatnio spędziłam 7 tygodni na Zanzibarze zupełnie sama i było to fantastyczne przeżycie. Wszyscy się mną opiekowali, nosili mi plecak, przysiadali się do mojego stolika, kiedy jadłam sama posiłek. Uważam, że Afryka jest bezpieczna - ja nigdy nie miałam tam powodów do obaw. Jeśli zachowamy zdrowy rozsądek i przestrzegamy ogólnie obowiązujących reguł, takich jak skromny ubiór w krajach islamskich, nic nieprzyjemnego nam się nie zdarzy.
Czego nauczyła panią Afryka?
- Otwartości i ciekawości drugiego człowieka, które są w stanie otworzyć każde drzwi. Nauczyłam się też godzić z losem i nie poddawać mimo przeciwności. Zdarzyło mi się jechać przez pustynię samochodami, kiedy nagle spadł ulewny deszcz. Utknęliśmy w miejscu na kilka dni, ponieważ afrykańskie błoto nie przepuści nikogo i nic nie można z tym zrobić. Zapamiętałam tę lekcję. Dziś zamiast się denerwować, szarpać, biorę głęboki oddech i staram się spokojnie ocenić sytuację. Jestem też dużo cierpliwsza.
Która z pani podróży do Afryki była najważniejsza?
- Pierwsza. Kiedy wysiadłam z samolotu na lotnisku w Nairobi, zanim zdążyłam cokolwiek pomyśleć, poczułam, że wróciłam do domu, tam, gdzie powinnam być. Od tamtej pory już zawsze tęskniłam za Afryką. Po powrocie z każdej kolejnej wyprawy od razu zaczynałam planować następną. Nie mogłam się doczekać, kiedy znowu poczuję zapach Afryki, dotyk wiatru na skórze, spotkam tamtejszych ludzi.
Czy wyobraża sobie pani zamieszkanie w Afryce?
- Tak, coraz poważniej o tym myślę. Lubię jednak wracać do Polski, mam tu rodzinę, przyjaciół, ulubione miejsca. Zeszły rok spędziłam w połowie tu, w połowie w Afryce. Może życie na dwa domy byłoby dla mnie najlepszym rozwiązaniem?
A gdzie stanąłby ten afrykański dom?
- Najpiękniejszym zakątkiem na świecie jest dla mnie skrajna północ Kenii, okolice jeziora Turkana. Geologicznie to miejsce stare jak Ziemia, z którego prawdopodobnie wszyscy się wywodzimy, bo znaleziono tam najstarsze ślady człowieka. Chętnie wracam też na wschodnie wybrzeża Afryki w Kenii, Tanzanii i Mozambiku, gdzie wiele wieków temu powstała kultura Suahili - fascynująca mieszanka krajów afrykańskich, arabskich, Indii i Persji.
Czy sądzi pani, że szlachetna prostota afrykańskiego życia jest zagrożona przez globalny postęp?
- Afryka się zmienia, również za naszą sprawą - turystów. Przyjeżdżamy tam z własnymi oczekiwaniami. Chcemy zobaczyć dziką naturę, prymitywnych ludzi. Afrykanie wychodzą naprzeciw tym oczekiwaniom. Piszę o tym w rozdziale poświęconym przedstawicielom groźnego plemienia Mursi, którzy coraz częściej porzucają swój tradycyjny styl życia i wybierają rolę aktorów przed przyjezdnymi.
- Możemy jednak podróżować odpowiedzialnie - wybierać małe pensjonaty, jadać w knajpkach prowadzonych przez lokalnych, kupować na targu i od miejscowych. Pozwólmy tamtejszym ludziom zarobić, ale w sposób, który nie zmienia ich życia. Nie nocujmy w hotelu all inclusive, który zużywa hektolitry wody, podczas gdy kobiety z sąsiedniej wioski muszą godzinami stać w kolejce do studni. Nie oczekujmy też, że każdy będzie tam biegał z dzidą, bo Afryka się zmienia. Szukajmy jej ducha w ludziach, spotkaniach, rozmowach - on cały czas tam jest.
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***