Reklama

Armenia - perełka południowego Kaukazu

​Maleńka Armenia wciśnięta między nieprzychylne jej kraje, jak Turcja czy Azerbejdżan, swoją tożsamość zachowała głównie dzięki wierze chrześcijańskiej. Jej śladami są wykute w skałach monastyry, do których, mimo rozwiniętej komunikacji, nadal nie jest się łatwo dostać.

Wśród gór skryta jest piękna kaplica Jednym z najładniejszych jest klasztor Geghard. Samochód długo i mozolnie wspina się po krętych drogach. Ale kiedy naszym oczom ukazuje się maleńki, pięknie zdobiony XII-wieczny kościół, szybko zapominamy o zmęczeniu. 

Jednak najefektowniejsze jest skryte w górach wnętrze. Od IV wieku wykuwano w skale kaplicę Grzegorza Oświeciciela, któremu Ormianie zawdzięczają chrystianizację. Dzięki temu Armenia może szczycić się mianem jednego z najstarszych (obok Etiopii) krajów chrześcijańskich na świecie. Średniowieczni pielgrzymi docierali tu ze względu na szczególną relikwię - Włócznię Przeznaczenia. Według tradycji, przebito nią bok Chrystusa. Teraz przechowywana jest ona w Eczmiadzynie. To miejscowy... "Watykan", siedziba najwyższego patriarchy Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, noszącego tytuł Katolikosa Wszystkich Ormian. 

Reklama

Katedra jest najstarsza na świecie. Budowana od III wieku n.e., przez ostatnie 1500 lat pozostała w niezmienionym kształcie. Monumentalny Ararat gości też na stołach Jednym z najczęściej odwiedzanych przez pielgrzymów miejsc jest klasztor Chor Wirap. Mały kościółek wydaje się być wręcz mikroskopijny w porównaniu z pięciotysięczną górą wyrastającą za jego plecami. To Ararat, święta góra Ormian. Według niektórych teorii, to tu miała wylądować biblijna Arka Noego. Jednak dla Ormian góra ta jest niedostępna. Tuż za murami klasztoru Chor Wirap przebiega pilnie strzeżona granica z Turcją. 

Jednak Ararat jest tak monumentalny, że widać go nawet ze stolicy Armenii, Erywania. Ormianie mają symbol góry w swoim herbie oraz na... stołach. Bo Ararat to także nazwa miejscowego koniaku. Jego smak docenili Francuzi, a także Winston Churchill oraz... kilku z naszych byłych prezydentów. Stosowne beczki z ich nazwiskami znajdziemy w fabrycznym muzeum. Ale nie trzeba być prezydentem, by skosztować Araratu.

Przydatne informacje

Do Armenii wjeżdżamy bez wiz. Polskie Linie Lotnicze LOT mają bezpośrednie połączenie z Erywaniem. Zwykle ceny biletów (w obie strony) kształtują się w granicach 1500 złotych, choć w czasie promocji można je kupić poniżej 1000. 

Stolica jest bardzo dobrą bazą wypadową do większości najważniejszych zabytków Armenii, choć nie do wszystkich dociera publiczna komunikacja. Jednodniowe wycieczki po okolicy znajdziemy już od 6000 armeńskich dram, czyli około 50 zł. 

Pokój dwuosobowy w hotelu to równowartość minimum 65 złotych. Inne ceny zbliżone lub nieco niższe niż w Polsce. 

Zobacz także:

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy