Bukowina: Kawałek Polski na rumuńskiej ziemi
Sielskie krajobrazy, malowane kościoły, barwne historie... Rumunia to idealny cel wyjazdu, zwłaszcza, że na Bukowinie mamy unikalną szansę odwiedzenia polskich wiosek.
Wchodzi do środka! - sprzedawczyni życzliwie macha dłonią, zapraszając do swego sklepiku. Jestem w Nowym Sołońcu, jednej z kilku polskich wiosek na Bukowinie. Tutejsi mieszkańcy wciąż kultywują tradycje przodków, choć od przybycia tu pierwszych osadników z Polski minęło ponad 200 lat! Był rok 1792, gdy do tutejszych kopalń soli z Wieliczki i Bochni przybyli pierwsi górnicy z rodzinami.
Do dziś "polska kopalnia" w wiosce Kaczyka działa, zaś turyści mogą przespacerować się górniczą trasą. Kolejne polskie wioski to niedaleki Nowy Sołoniec i Plesza. W tej ostatniej osiedlili się górale, zajmujący się wypalaniem węgla drzewnego i produkcją beczek. Mieszka tu też Bolek Majerik, rzeźbiarz, uczący miejscowe dzieci trudnej sztuki wydobywania kształtów z drzew i kamieni. To właśnie on w Jastrzębiej Skale nieopodal wioski wyrzeźbił Jezusa i Strażnika Bramy. Dzięki temu miejsce to zaczęto porównywać do słynnych rzeźb w skale amerykańskich prezydentów.
Niewiele brakowało, aby Nowy Sołoniec z urokliwej wioski zmienił się w blokowisko. Nicolae Ceausescu wydał bowiem decyzję, by zbudować tu nowoczesność. Na skraju wsi stanęły buldożery i gdy los mieszkańców zdawał się przesądzony, po całonocnych modlitwach w kościele zdarzył się cud! Rankiem okazało się, że w Timisoarze zaczęła się rewolucja, która zdmuchnęła komunistyczne władze. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że prawdziwym skarbem Bukowiny jest natura i autentyzm. A także tradycyjna kuchnia, stąd warto skusić się na spróbowanie tu mamałygi.
Narodowe rumuńskie danie przyrządza się na słono lub słodko, z mąki lub kaszy kukurydzianej (stąd jej charakterystyczny żółty kolor) gotowanej z mlekiem lub wodą. To zarówno danie dla dzieci jak i dorosłych: niegdyś zagęszczoną mamałygę zabierali z sobą drwale jako wałówkę!
W Rumunii czeka nas prawdziwa uczta slow food: wszędzie serwowane są zupy. Ciorba jest kulinarną pamiątką po tureckim panowaniu. Królują ciorba de burta (flaczki zabielane) oraz ciorba de perisoare (ostra zupa z kawałkami mięsa i jarzynami). Na drugie danie warto spróbować mititei lub mici (pulpeciki z rusztu w kształcie krótkich kiełbasek), piept de pui (pierś kurczaka) i cascaval pane (panierowany smażony ser). Zaś cartofi prajiti to frytki!
Tradycje na Bukowinie znajdziemy na każdym kroku. W niedzielę na msze chodzi się w tradycyjnych strojach, a w wolnych chwilach wspólnie się muzykuje. Nawet współczesne mieszkania wyglądają jak skanseny, bo na każdej ścianie i meblu są haftowane przez panią domu makatki, poduszki i ozdobne ręczniki!
Najcenniejsze na Bukowinie są słynne malowane klasztory. Powstawały w czasach niespokojnych, stąd pełniły też rolę obronnych warowni, w czasie wojen pozwalając miejscowym ludziom na schronienie się za ich masywnymi murami. Jednak - jako że cerkwie były nieduże - ich ściany pokrywano malunkami przedstawiającymi sceny biblijne; dlatego, aby wierni myślami byli bliżej Boga. Czerwono-złoci święci patrzą poważnym wzrokiem, serafiny ulatują do nieba...
Jednym z najbardziej słynnych dzieł jest drabina cnót wymalowana na całej ścianie w klasztorze w Suczawicy. Każdy szczebelek symbolizuje jedną cnotę, przybliżającą do zbawienia. Pokonują je świątobliwi mężowie, podtrzymywani przez anioły i ściągani w otchłań przez diabły. Niezwykłe jest to, iż mimo upływu czasu (niektóre mają 500 lat) ich kolory nie zblakły, zaś błękit, jakim pokryto ściany klasztoru w wiosce Voronec jest tak charakterystyczny, iż jego odcień nazywano w malarstwie "błękitem woronieckim".
Gdy przyjrzymy się uważnie malunkom, dostrzeżemy, że święci i aniołowie przedstawieni są na tle pagórków Bukowiny, natomiast diabły i źli ludzie często noszą... stroje tureckie, jako że był to jeden z głównych wrogów w ówczesnych czasach. Szczęśliwie dziś jedynymi najeźdźcami, jacy grożą tym terenom są turyści zwabieni sielskim pięknem!
Anna Olej-Kobus