Dubrownik. "Perła Adriatyku" uchodzi za najpiękniejsze miasto Chorwacji. Jak zwiedzić bez tłumów?
Ponoć Chorwaci uważają mieszkańców Dubrownika za nieco zarozumiałych, a do tego trochę im zazdroszczą. Nie tylko dlatego, że turystycznie przyćmiewa inne miasta, z których niemal każde jest przecież perełką. Powodem jest też niezwykła historia tego miejsca, trochę szalona a trochę bajkowa, której mocny wpływ na miasto i na charakter mieszkańców jest wyczuwalny do dziś. Warto się w nim rozsmakować i poznawać, jak dobrą opowieść, odwiedzając Dubrownik więcej niż jeden raz.

Na początek - rytuał na szczęście
To od imponującej bramy Pile, jednej z pięciu bram w murach miejskich, większość wycieczek rozpoczyna zwiedzanie (dworzec autobusowy i parking dla autobusów turystycznych położone są tuż obok). Kiedy turyści kroczą kamiennym mostem, z renesansowej zewnętrznej części bramy spogląda na nich patron miasta, św. Błażej. Brama wewnętrzna utrzymana jest w stylu gotyckim, a całość jest na tyle bajeczna, że w "Grze o tron" pojawia się niejeden raz. Po przekroczeniu bramy wychodzimy wprost na fontannę spełniającą marzenia.
To XV-wieczna Wielka Studnia Onufrego, zdobiona szesnastoma maszkaronami i zwieńczona kopułą. Zbudowano ją (na miejscu dawnych cystern na deszczówkę) jako część ogromnego projektu inżynieryjnego mającego zaopatrzyć miasto w wodę, a obejmującego także budowę akweduktu i tzw. Małej Studni Onofria na drugim końcu starego miasta.

Dzisiaj wodę z Wielkiej Studni można pić bez obaw, a jeśli chcemy, aby spełniło się marzenie, należy dodatkowo obejść studnię zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Alternatywna wersja rytuału to obmycie rąk w każdym z 16 kranów fontanny.
Salon Dubrownika: tu nie wystarczy się przejść, tu się krąży
Od Wielkiej Studni w kierunku portu (i Małej Studni) wiedzie główna reprezentacyjna ulica miasta - oficjalnie Placa, jednak przez dubrowniczan nazywana tylko i wyłącznie Stradun. Szeroka, wypolerowana do połysku milionami butów jest nie tylko atrakcją turystyczną. To miejsce, gdzie uwielbiają się przechadzać miejscowi. Tu można "się pokazać" i obserwować, kto się pokazuje. Zatrzymać się na kawę, pogawędkę i zrobić kolejne okrążenie.
Stradun świetnie nadaje się na miejski salon, bo jak na standardy starówek jest ulicą niezwykle szeroką. Ponoć to nie miasto obrastało wokół głównej ulicy, ale główna ulica powstała tam, gdzie spotkały się dwie rozrastające się osady - łacińska Raguza i słowiańska Dubrawa. Kanał, który je dzielił, zasypano i tak powstała oś miasta.
Uliczki dochodzące do Straduna mają jednakową szerokość, precyzyjnie określoną w statucie republiki. Była ona wykalkulowana tak, by uzyskać idealną przepustowość i jednocześnie nie marnować przestrzeni - odpowiadała szerokości jednego objuczonego osła. Tylko jedna przecznica (prowadząca do spichlerza) jest trzypasmówką "na trzy osły".

Ale głównej arterii przestrzeni nie pożałowano, co nie umknęło uwadze weneckich kupców, którzy z przekąsem nazywali ją "stradone" (szeroka ulica). Od tego określenia pochodzi nazwa Stradun.
Dubrowniczanie swoich spacerów po Stradunie nie ograniczają do zwykłego "tam i z powrotem". Krąży się tu długo i nawrotów robi sporo, zanim prezentacja zostanie uznana za wypełnioną. Turyści za to mają sporo do zwiedzania. Wprost ze Stradunu można wejść Bramą Peskarija do portu. Tu gdzie dziś znajduje się kawiarnia Arsenał, mieściła się kiedyś stocznia, w której budowano galery. Obok, w miejscu dawnego targu rybnego, działa restauracja z owocami morza.
Z portu z powrotem na starówkę można przejść bramą Ponte, która wyprowadzi nas na najważniejsze historyczne obiekty miasta. Po lewej - barokowa Katedra Wniebowzięcia NMP. Po prawej: Pałac Rektorów, dawna siedziba władz miejskich.

Dokładnie naprzeciw głównego wejścia do pałacu Rektorów niepozorna uliczka prowadzi na wprost na miejski targ (Plac Gunduliceva). Świeże warzywa, owoce, lokalne miody i oliwa. Miejscowe specjały: migdały prażone w cukrze, kandyzowana skórka pomarańczowa, suszone figi, lawendowe olejki. Można się tu zaopatrzyć w przysmaki do zajadania na miejscu i pamiątki z podróży. A kiedy podniesiemy wzrok, ponad straganami ukaże się jeden z najbardziej ikonicznych widoków znanych wielbicielom "Gry o tron" - historyczne Schody Jezuitów - znane miłośnikom serialu z pokutnego marszu Cersei.
Śladem "Gry o tron"
Niesamowita sceneria Dubrownika na tyle spodobała się twórcom serialu, że nakręcono tu pokaźną ilość scen. Przez pewien czas mieszkańcy żyli serialem, statystowali w scenach, obserwowali pracę ekipy. Po zakończeniu zdjęć, okazało się, że serialowa Królewska Przystań oraz Wolne Miasto Quarth (położona tuż obok wyspa Lokrum) przyciągają fanów serialu.

W mieście jest mnóstwo sklepików oferujących gadżety związane z serialem, a turyści chętnie zwiedzają stare miasto tropem swoich ulubionych scen, wyszukując je na własną rękę lub wybierając wycieczkę z przewodnikiem. Schody Jezuitów, Brama Pile, ul. Św. Dominika, czy muzeum Etnograficzne to tylko niektóre z takich miejsc.
Mury miejskie. Tego nie można pominąć
Ale czy urocze starówki to nie jest cecha niemal wszystkich chorwackich miasteczek nad Adriatykiem? Czy Dubrownik rzeczywiście jest wyjątkowy? Jest. A kluczem do zrozumienia jego niezwykłości jest jedna z najsłynniejszych atrakcji turystycznych miasta.

Masywne mury miejskie, którym Dubrownik przez kilkaset lat zawdzięczał opinię "niezdobytego miasta" otaczają starówkę pierścieniem mierzącym 1940 m. To nie rekonstrukcja, a dzieło średniowiecznej inżynierii. Mury w obecnym zarysie zbudowano w XIII wieku, a przez następne cztery wieki jeszcze je wzmacniano i udoskonalano.
Potężne fortyfikacje zniechęcały ewentualnych agresorów, a tam gdzie to nie wystarczało, w grę wchodziła słynna dubrownicka dyplomacja. Te dwa elementy dały podstawy do niezwykłego rozwoju kupieckiej Republiki Dubrownickiej (Republiki Raguzy), która bogaciła się na potęgę, zręcznie lawirowała między Wschodem i Zachodem, a dzięki intrygom, sprytowi i ciężkim sakiewkom ze złotem, przez długie wieki utrzymywała praktycznie niezależność. Krach nastąpił dopiero w czasach Napoleona, kiedy to dubrowniccy dyplomaci przeszarżowali z intrygami i w rezultacie stracili miasto.
Jednak do tego momentu arystokratyczne rody republiki pławiły się w dobrobycie jak pączki w maśle, patrząc nieco z góry na inne miasta. I to zostało dubrowniczanom do dziś - troszkę się snobują. Chętnie wywodzą swoje pochodzenie od jednego z 29 rodów republiki i z dumą sięgają do tradycji tamtego okresu. Chociażby w kuchni. Nadworni kucharze bogatych rodów prześcigali się w tworzeniu wykwintnych dań. Dziś te przepisy są odtwarzane i w menu możemy znaleźć choćby dania z kapłonów (kapun) albo dubrovačką tortę, orzechowo-czekoladowe ciasto wg receptury liczącej sobie kilkaset lat.

Mury, które nie zawiodły nigdy (wytrzymały nawet trzęsienie ziemi, które w XVII wieku zabiło niemal połowę mieszkańców) są dziś punktem obowiązkowym podczas zwiedzania. Pozwalają nie tylko poznać bliżej system fortyfikacji i umocnień, ale i podziwiać miasto z góry: zajrzeć do ogródków i na podwórza, przyjrzeć się układowi ulic i zabytkom z innej perspektywy. Zwiedzanie murów może zająć nawet dwie godziny i warto zaopatrzyć się w butelkę wody, nakrycie głowy oraz krem z filtrem, ponieważ słońce może być palące, szczególnie około południa.
Warto pamiętać, że Dubrownik jest też doskonałą destynacją na city break poza wysokim sezonem, (który trwa tu od maja do października), ponieważ wiosną i jesienią wciąż można korzystać z ciepłej i słonecznej pogody (250 słonecznych dni w roku), ale zwiedzanie miasta jest o wiele przyjemniejsze bez tłumów i palących upałów.
Wypoczynek na plaży. Dubrownik i "Dubrovnicka Riviera"
Krystalicznie czyste wody Adriatyku to jeden z powodów, dla których Chorwacja jest tak chętnie wybieranym kierunkiem. I tu Dubrownik ma sporo do zaoferowania. Za jedną z najpiękniejszych uchodzi plaża Banje, położona w pobliżu starego miasta ze wspaniałym widokiem na wyspę Lokrum. Atrakcyjne plaże znajdują się także na półwyspie Lapad, w nowszej części miasta np. Lapad Beach, Copacabana, Cava.
Coraz popularniejszym rozwiązaniem jest poszukiwanie noclegów w miejscowościach stanowiących tzw. Župę dubrovačką. Położone na zachód od miasta osady (Kupari, Mlini, Plat) oferują sielski spokój, bliskość plaż, a jednocześnie są dobrze skomunikowane z miastem. W latach 70. wybudowano tu kilka dużych hoteli, które ucierpiały w czasie wojny i obecnie są opuszczone. Wkrótce będą one przywracane do życia i masowa turystyka niebawem znowu zawita do uroczych zatoczek "Dubrownickiej Riwiery". Jednak w najbliższych sezonach to wciąż doskonałe miejsca dla ceniących spokój z dala od turystycznych molochów.

Wielbicielom spokojnych i urokliwych miasteczek z pewnością spodoba się też Cavtat. Położony jedynie 20 km od Dubrownika, skomunikowany z nim również drogą morską (kursują tu morskie taksówki), jest ulubionym celem krótkich wypadów dubrowniczan. Kameralna atmosfera i relaksujący spokój zachęcają do spędzania leniwych popołudni w kawiarenkach na nabrzeżu lub w ocienionych sosnami zatoczkach.
Informacje praktyczne
Karta turystyczna Dubrovnik Pass w cenie 40 euro (jednodniowa) upoważnia do wstępu na mury miejskie i do szeregu innych atrakcji (Pałac Rektorów, Muzeum Morskie, Muzeum Etnograficzne, Muzeum Sztuki Nowoczesnej i inne), a także obejmuje przejazdy komunikacją miejską. Trzydniową kartę kupimy za 50 euro, a 7-dniową za 60.
Podróż samochodem z Warszawy do Dubrownika zajmie około 18 godzin. Samolotem - około 1,5 godziny. LOT oferuje połączenia Warszawa - Dubrownik przez pięć dni w tygodniu. Kierunek obsługują również tanie linie.