Kopenhaga - miasto prawie idealne
Dla turysty Kopenhaga jest miastem niemal idealnym. To miasto piękne, pełne atrakcji dla zwiedzających. Czyste i kolorowe. Nie musi mieć kompleksów!
Miejscami przypomina Amsterdam, bo leży rozpostarte między dwoma dużymi wyspami i kil koma mniejszymi. Najlepszymi środkami komunikacji są łodzie i promy oraz rowery. Albo nogi, bo Kopenhaga nie jest bardzo rozległa. Dlaczego zatem tylko niemal idealna? Bo jest nie przyzwoicie droga.
Polaków w Kopenhadze, szczególnie w miejscach turystycznych, spotyka się rzadko. Czasem zaglądają tu na chwilę po drodze do Legolandu. I tam rzeczywiście na parkingu widzę sporo aut z polskimi rejestracjami. Stolica Danii jest dla nas chyba za droga...
Większość rodaków trafia tu albo promem, albo samochodem od strony Szwecji, pokonując wyjątkowy most nad cieśniną Sund. Ja skorzystałam z promocji tanich biletów i przyleciałam samolotem.
Lotnisko Kastrup leży blisko centrum, zupełnie jak warszawskie Okęcie. Lądując od strony morza mogłam oglądać w całej okazałości słynną przeprawę ze Szwecji do Danii. Sam most ma niemal 8 km, sztuczna wyspa 4 km i tunel 3 km! Wyglądał jak z... klocków Lego.
Kopenhaga ma kilka punktów charakterystycznych, międzynarodowych symboli. Muszę, oczywiście, je zobaczyć. To Syrenka na cześć Hansa Christiana Andersena, zbuntowana dzielnica Christiania i pałac królewski (ze zmianą warty). Reszta – jak się uda, chociaż aż się prosi, by odpowiedzieć zdaniem z Szekspira: Reszta jest milczeniem.
Milczenie i cisza nie bardzo pasują do tętniącego życiem miasta, ale Szekspir już tak. Przecież słowa: „Źle się dzieje w państwie duńskim” niemal zaczynają „Hamleta”... Akcja dramatu toczy się jednak w Elzynorze (Helsingor), 50 km od Kopenhagi.
Zostawiamy zatem Szekspira i ruszamy szlakiem innego słynnego literata, chyba najbardziej znanego na świecie Duńczyka, Hansa Christiana Andersena. Urodził się co prawda w Odense, ale jako 14-latek trafił do Kopenhagi. To było jego miasto za życia, tu spoczął po śmierci.
Siedząca na kamieniu Syrenka jest chyba najbardziej rozpoznawalnym symbolem miasta. Jak Koloseum w Rzymie czy wieża Eiffla w Paryżu. Tutaj najchętniej przybysze robią sobie zdjęcia. Słynna rzeźba z nabrzeża Langelinie kopenhaskiego portu obchodzi właśnie setne urodziny (23 sierpnia).
Stworzył ją Edvard Eriksen na zlecenie przemysłowca Carla Jacobsena. Oczywiście zainspirowany Małą Syrenką Andersena. Trzeba wiedzieć, że Jacobsen był synem założyciela słynnego browaru Carlsberg. Zasłynął jako mecenas sztuki.
Słynną dzisiaj galerię Ny Carlsberg Glyptotek założył i obficie zaopatrzył w wybitne dzieła sztuki (głównie rzeźby antycznej z basenu Morza Śródziemnego i Mezopotamii) także on. I wszystko w darze dla społeczeństwa!
Wracając do Syrenki – przeżyła przez te sto lat kilka prób odcięcia ramion lub głowy (kilka niestety zakończonych sukcesem) oraz wiele zalań farbą. 9 lat temu ubrano ją w burkę w proteście przeciw rozmowom o przyjęciu do Unii Europejskiej... Turcji.
Kopenhaga nie jest rozległa. Główne zabytki – były zamek królewski Rosenborg, twierdza Kastellet, Muzeum Sztuki i pałac królewski Amalienborg czy park rozrywki Tivoli – znajdują się blisko. Jednak warto wynająć rower i pojechać do dalszych zakątków miasta. Tym bardziej, że w Kopenhadze tzw. rowery miejskie wypożyczamy za darmo!
Ciekawość pcha mnie do Christianii. To słynne, już historyczne miejsce. Od 1971 ośrodek hippisów, później wszelkiej maści ruchów alternatywnych. Obowiązuje tu specyficzny lokalny kodeks. Dla mnie ważne są dwa zakazy: biegania (złodziej!) i robienia zdjęć (agent!).
To miejsce nie robi na mnie jednak wrażenia. Miała być wolność od opresyjnego państwa i jego reguł, jest wolność dystrybucji narkotyków i oaza niebieskich ptaków.
Dla kontrastu jadę do parku Frederiksberg. To miejsce pewnej, powiedzmy, mieszczańskiej tradycji. Otóż przychodzą tu rodzice trzylatków, które nie mogą rozstać się ze smoczkiem. Wieszają ten symbol niemowlęctwa na Drzewie Smoczków i odwiedzają je właściwie do końca życia. Od pewnego momentu już z własnym dzieckiem...
Tak, lubię kopenhaskie parki. Każdy robi co chce, ludzie piknikują na trawnikach i nikt ich nie przegania. Nikt też nie zostawia po sobie śmieci i nie grilluje...
MR