Podróż życia: Boliwia
W czasach hiszpańskich podbojów Płaskowyż Boliwijski był obszarem produkcji srebra. Dlatego w poszukiwaniu łatwego zarobku ściągali tu nawet rewolwerowcy z amerykańskiego Dzikiego Zachodu. Teraz główną atrakcją są fantazyjne skały, kolorowe jeziora, gejzery i największe na świecie solnisko. Wszystko w intensywnych barwach jakby rozlanych w nadmiarze. Tylko tlenu jak na lekarstwo.
To nie jest podróż dla każdego. Nie chodzi o pieniądze, bo Boliwia jest jednym z najtańszych krajów świata. Jeśli już tu dotrzemy, to na pewno nie zrujnujemy budżetu. Najpiękniejsze zakątki boliwijskiego Altiplano (płaskowyżu) leżą na wysokości czterech, pięciu tysięcy metrów nad poziomem morza. Niewiele tlenu, by głębiej odetchnąć. Rozrzedzone powietrze potrafi pokonać nawet największych twardzieli. Nawet wysportowani maratończycy mogą nie dać sobie rady z wysokością.
Ale jeśli już dostosujemy się do warunków (czasem może to trwać nawet tydzień), to będzie warto. W południowo-zachodniej części Boliwii znajduje się kilka magicznych miejsc, do których zdążają pielgrzymki podróżników. Najbardziej na wyobraźnię działa wielkie solnisko w okolicach Uyuni. Tu nawet hotele zbudowane są z brył solnych. Jak okiem sięgnąć biało.
Przyjeżdżając ze skutej długą w tym roku zimą Europy nie można oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy na wielkiej lodowej tafli. Przy upalnych temperaturach w dzień wydaje się, że ciężkie samochody terenowe za chwilę wpadną do przerębli. Ale polizałem biały grunt. Był tak słony jak ściany Wieliczki. Samochodom mogło co najwyżej grozić ugrzęźnięcie w niewyschniętych słonych kałużach.
Okulary konieczne
Życie samochodu w takich warunkach jest krótkie - do 5 lat. Dopada je wszechobecna rdza. Możemy się o tym przekonać na cmentarzysku starych pociągów. Wydawać by się mogło, że pamiętają czasy Butcha Cassidy’ego i Sundance’a Kida, legendarnych rewolwerowców, którzy w tej okolicy zginęli w walkach z armią boliwijską. A to zaledwie kilkunastoletnie wraki.
Czym prędzej zbieramy się do dalszej podróży po południowo-wschodnich rubieżach Boliwii. Droga jest uciążliwa i zajmuje sporo czasu, ale prowadzi do miejsc przecudnej urody. Przez chwilę zastanawiam się czy to nie jest złudzenie wywołane wysokością i niedostatkiem wody. Sposobem na to mają był dostępne wszędzie liście koki. Niektórzy odrzucają je, nie wierząc w lecznicze działanie. Podobno wywołują też halucynacje.
Nazwy kolejnych jezior świadczą o tym, że my dobrze rozpoznajemy barwy: Zielone, Błękitne czy Malowane naprawdę przy stosownym oświetleniu są kolorowe. Bajkowego charakteru dodają im też różowe flamingi. W białych od soli płyciznach wyglądają jakby stały zamarznięte. W nocy na tej wysokości małe kałuże naprawdę potrafią zamarznąć. Nie ma więc mowy o kąpieli. Przewidziana jest dopiero na koniec kilkudniowej wycieczki.
Uważaj na gorące źródła
Wjeżdżamy w jeden z kilku na świecie obszarów występowania gejzerów. Kłęby pary wyglądają kusząco, szczególnie o poranku. Jednak trzeba uważać. Nawet niepozorne dziurki w ziemi mogą trysnąć gorącą wodą. Jeden z takich minigejzerków sprawdziłem. Na moje szczęście temperatura wody tym razem nie była większa niż 70 stopni Celsjusza. Inaczej skończyłoby się na oparzeniu.
Pobliskie gorące źródła to już wymarzone miejsce do rozgrzania się po nocnych przymrozkach. W niewielkim baseniku można spłukać kilkudniowy kurz i sól. To jedno z najwyżej położonych kąpielisk świata. 4800 m n.p.m. - więcej niż Mont Blanc, najwyższa alpejska góra. Sądząc po liczbie samochodów, zmierza tu większość podróżników. Objechaliśmy obszar wielkości jednej czwartej Polski.
Mijaliśmy nieliczne osady, ślady po gorączce srebra. Jakiekolwiek pojazdy - rzadko. Każde spotkanie na drodze wywoływało uśmiech. Kierowcy na górskiej pustyni są podwójnie serdeczni. W przyszłym roku będą mogli się o tym przekonać uczestnicy rajdu Dakar, który ma przebiegać przez te tereny.
Zasięg telefonii (nie mówiąc o internecie) jest jeszcze rzadszy niż powietrze. Często w drodze żartowaliśmy, że jesteśmy odcięci od świata bardziej niż kardynałowie na konklawe. A rozgwieżdżone nocą niebo z Krzyżem Południa ani trochę nie ustępuje urodą wspaniałemu sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej.
Informacje praktyczne
- Nie potrzebujemy wiz.
- Z La Paz do Uyuni kursują wygodne nocne autobusy. Miejsce "sypialne" kosztuje ok. 20 USD, a podróż trwa około 14 godz. Autobusy lokalne - ok. 10 USD.
- Pokój w Uyuni w tanim hotelu - 6-8 USD.
- Zestaw obiadowy to równowartość 1,5 do 3 dolarów.
Dodatkowe informacje:
www.boliviaweb.com
Mieczysław Pawłowicz