Polka w Pekinie

W Chinach mieszka 658 milionów kobiet. Dużo? Za mało, jeśli wziąć pod uwagę, że na 100 dziewczynek w niektórych prowincjach rodzi się aż 130 chłopców. W kraju promującym rodziny z jednym dzieckiem wciąż bardziej pożądany jest męski potomek. Czy dzięki temu dorosłym Chinkom, które stają się deficytowym materiałem na żonę, żyje się lepiej? Na pewno inaczej niż ich przodkiniom. Chinki przez ostatnie kilkadziesiąt lat przeszły obyczajową rewolucję i redefinicję kobiecości. Fabryczne mundurki zamieniły na szyte według europejskich trendów sukienki, a wspomnienie ciasnego bandażowania stóp na marzenie o zachodnich szpilkach. Opowiada o tym Monika, która od pięciu lat mieszka w Pekinie.

W kraju promującym rodziny z jednym dzieckiem wciąż bardziej pożądany jest męski potomek. Czy dzięki temu dorosłym Chinkom, które stają się deficytowym materiałem na żonę, żyje się lepiej?
W kraju promującym rodziny z jednym dzieckiem wciąż bardziej pożądany jest męski potomek. Czy dzięki temu dorosłym Chinkom, które stają się deficytowym materiałem na żonę, żyje się lepiej?Getty Images

Magdalena Żelazowska, Zgubsietam.pl: - Co robi Polka w Pekinie? 

Monika Luka: - Pracuję jako grafik i uczę angielskiego. Angażuję się też w projekty artystyczne związane z malarstwem i fotografią. Wcześniej przez prawie dziesięć lat mieszkałam w Londynie, a do Chin podróżowałam turystycznie. O początku zafascynował mnie ten kraj. Pewnego razu zaprzyjaźniona chińska para zaprosiła mnie na wesele, które odbywało się w Pekinie. Pojechałam i wtedy pojawiła się możliwość, żebym zatrzymała się tam na dłużej. Tak się złożyło, że kiedy skończyłam studia, w Anglii zaczął się kryzys i miałam trudności ze znalezieniem pracy w zawodzie grafika. Wyjechałam więc do Chin i zostałam.

... i wyszłaś za mąż za Chińczyka.

- Poznaliśmy się, gdy pracowałam w pekińskiej strefie artystycznej  "798". Zhu Young prowadzi tam studio artystyczne i kawiarenkę. Razem stworzyliśmy linię koszulek z malowanymi motywami.

Wzięliście tradycyjny chiński ślub. Polsko-chińskie małżeństwo to oryginalne połączenie. Różnice kulturowe was oddalają czy zbliżają?

- Myślę, że wzajemnie nas zmieniają. Zhu Young polubił dzięki mnie inne smaki. Zamiast noodles na śniadanie wybiera teraz kanapkę lub muesli. Pokochał też pasty, choć nie był ich miłośnikiem, kiedy się poznaliśmy. Ja z kolei odkrywam chińską kuchnię: najbardziej odpowiada mi ta z prowincji Yunnan. Lokalne jedzenie różni się od serwowanego przez bary i restauracje w Europie. Mój mąż jest w kontakcie z Chińczykami mieszkającymi w Polsce, którzy tęsknią za lokalnymi potrawami. Przesyła im zdjęcia tego, co trafia na nasz stół. Uczę się też inaczej spędzać święta. W Boże Narodzenie jeździmy do gorących źródeł, a w chiński Nowy Rok odwiedzamy rodzinę męża w Hunan. Wszyscy tam posługują się lokalną gwarą, więc bariera językowa bywa problemem. Na szczęście każdy pochodzi do tego w życzliwie i nikt nie zmusza mnie do uczestniczenia w obowiązkowych spotkaniach. Dzięki temu mam więcej czasu dla siebie. Obydwoje z mężem jesteśmy otwarci na nasze kultury. Szanujemy je, ale wzajemnie ich sobie nie narzucamy.

W twoim przypadku można jednak mówić o dużym zaangażowaniu w poznawanie chińskiego dziedzictwa.

- Zafascynowało mnie tradycyjne malarstwo pędzlami chińskimi. Uczę się tej trudnej sztuki, która polega na przestrzeganiu wielu ścisłych reguł. Nie ma tu miejsca na przypadek i wszystko ma znaczenie: rodzaj pędzla i papieru, koloru tuszu, ilość użytej wody, ruchy samym nadgarstkiem lub całą ręką. Każdy obraz można podzielić na trójkąty, kwadraty i prostokąty, które powstają przez rozmieszczenie poszczególnych elementów lub pozostawienie negatywnej przestrzeni. Bardzo ważne jest zachowanie odpowiednich proporcji, przestrzeganie harmonii yingyang. Energia to słowo klucz, które rządzi każdym rysunkiem. Niełatwo przestrzegać tych wszystkich zasad i jednocześnie zachować kreatywność. Pomaga mi w tym muzyka. Czasami najlepsze efekty uzyskuję przez przypadek. Ostatnio miałam zamiar namalować rybę, a wyszła mi kijanka. Chciałam wyrzucić rysunek, ale mój nauczyciel powiedział, że moja kijanka wygląda tak samo jak u artysty tworzącego czterysta lat temu.

Chiny to ogromny kraj równie ogromnych kontrastów. Z jednej strony miliony ludzi żyjących na granicy ubóstwa, z drugiej niezwykle prężna gospodarka i oszałamiający postęp. W jaki sposób dwa tak różne światy mogą istnieć obok siebie?

- Ludzi żyjących biednie i bogato dzieli przepaść, ale te różnice nie zawsze są widoczne na pierwszy rzut oka. Wbrew pozorom nie jest łatwo bezbłędnie wytypować zamożnego człowieka w tłumie. Tutaj nie epatuje się drogimi ubraniami, nie jada w ostentacyjnie drogich restauracjach. Status można odczytać z marki i liczby posiadanych samochodów oraz wyjazdów na wakacje. Ale oceniając kogoś tylko po wyglądzie i zachowaniu, można przeżyć spore zaskoczenie.

Czy polityka jest ważnym elementem chińskiej codzienności?

- Teoretycznie dużo osób narzeka na władzę, ale jednocześnie jej przedstawiciele mają status idoli. Kultową postacią nadal jest Mao (Mao Zedong, przywódca Chin w latach 1949-1976). Jego zdjęcia, plakaty lub figurki spotyka się w domach, restauracjach i hotelach. Wrześniowe uroczystości obchodów niepodległości to dla Chińczyków wielki powód do dumy. W pekińskim metrze do tej pory wyświetlane są relacje z pochodu z tamtego dnia. Kiedy dwa lata temu w Pekinie odnotowano rekordowy poziom zanieczyszczenia powietrza, prezydent Chin Xi Jinping, chcąc wesprzeć naród, wyszedł na ulice bez maski. Ten gest wzbudził powszechny zachwyt. Media trąbiły o tym, jak wspaniałomyślnie prezydent naraził swoje zdrowie, choć zwykli obywatele ryzykują w ten sposób codziennie.

Czy w Chinach nadal obowiązują ograniczenia liczby dzieci, jaką można posiadać?

- Od niedawna wolno mieć dwójkę dzieci. Powszechne jest to, że zaraz po porodzie kobiety wracają do pracy, a dzieci do wieku szkolnego znajdują się pod opieką dziadków. Dopiero w wieku szkolnym z powrotem przejmują je rodzice. Z tego powodu dzieci częściej są bardziej związane z dziadkami niż z rodzicami, do których mają stosunek raczej obojętny. W dorosłym życiu się to nie zmienia.

Mimo, że wolno zawierać małżeństwa dobrowolnie, praktyka kojarzenia par jest codziennością
Mimo, że wolno zawierać małżeństwa dobrowolnie, praktyka kojarzenia par jest codziennościąStyl.pl

A małżeństwa? Czy są kojarzone, czy każdy ma pełną swobodę wyboru?

- Mimo, że wolno zawierać małżeństwa dobrowolnie, praktyka kojarzenia par jest codziennością. W każdej miejscowości istnieje specjalnie wyznaczone miejsce, gdzie spotykają się rodzice panien i kawalerów. Przynoszą ze sobą zdjęcia i życiorysy dzieci i dobierają im odpowiednich partnerów. To ogólnie przyjęte, że rodzice biorą sprawy w swoje ręce i wyręczają w ten sposób zapracowanych lub zbyt nieśmiałych młodych. Znam dwie pary które związały się ze sobą w ten sposób. Nie były pod silną presją, po prostu zgodziły się z sugestiami rodziców.

O czym marzy współczesna Chinka?

- Każda Chinka chce być piękna, czyli posiadać duże oczy i jasną karnację. Pomaga w tym sobie specjalnymi programami do retuszu zdjęć. Poprawione fotografie wrzuca do sieci, korzystając z popularnej aplikacji WeChat. Dziewczyny chcą też mieć zamożnego partnera. A że mają w kim wybierać, chłopak bez mieszkania i samochodu ma w Chinach marne szanse na znalezienie żony.

Czy rozwój ekonomiczny i technologiczny Chin zmienił coś w podejściu chińskich kobiet do życia? Czy stały się bardziej wyzwolone, czy nadal wpisują się w wizerunek cichej, pracowitej i skromnej Azjatki?

- Stopień "wyzwolenia" Chinek zależy w dużym stopniu od rodziny, z jakiej pochodzą. Większość chińskiego społeczeństwa nie ma skończonych studiów ani nawet gimnazjum. Decydują o tym przede wszystkim względy finansowe. Mniej zamożne Chinki wyruszają z prowincji do pracy w miastach, ale kiedy osiągają pewien wiek, ich rodzice często nalegają, żeby powróciły i się nimi zaopiekowały, nawet za cenę poświęcenia lepszego życia gdzie indziej. Odmowa takiej prośbie spotyka się z potępieniem wśród bliskich. W zamożnych, miejskich rodzinach wychowujących jedynaczki, nauka i późniejsza kariera bywa jedynym obowiązkiem dziecka. Dziewczynki zachęca się do studiów, podróżowania za granicę, a nawet do emigracji na stałe. Sukcesy na tych polach są dla rodziców powodem do dumy.

Czy w chińskiej kulturze i stylu życia odnajdujesz coś, czego twoim zdaniem my, Europejczycy, powinniśmy się nauczyć?

- Mogę wymienić wiele takich rzeczy. Zaczynając od tych przyziemnych i praktycznych, jak nawyk picia ciepłej wody. W restauracjach lub na spotkaniach zawsze podawany jest obowiązkowy kubek cieplej wody, a na co dzień Chińczycy nie rozstają się z termosem. Podoba mi się też chińska starość. Ta, w przeciwieństwie do krajów europejskich, nie upływa w zamknięciu czterech ścian, lecz toczy się przede wszystkim na zewnątrz. Starsi ludzie spędzają mnóstwo czasu na świeżym powietrzu. Spotykają się ze sobą w parkach lub przed blokiem, siadają na wystawionych na dwór starych meblach i grają w karty lub gry planszowe. Popularne jest ćwiczenie na zewnetrznych siłowniach, które można spotkać prawie na każdym rogu. Dzięki temu emeryci zachowują nieprawdopodobną sprawność. Seniorzy potrzebują towarzystwa i chcą robić rzeczy razem. To może być wszystko: od wspólnego obierania warzyw po granie na instrumentach i taniec.

A co jest zaskakujące lub trudne do przyjęcia?

- Kiedy słyszę pytanie o to, jak czuję się w chińskiej kulturze, odpowiadam, że bywają momenty, kiedy uwielbiam Chiny, i takie, kiedy ich nie znoszę. W 2014 roku podjęłam się projektu "Communication X", polegającego na nagrywaniu dziesięciu sekund z każdego dnia przez rok. Dzięki temu dużo nauczyłam się o Chinach i Chińczykach. Są pewne drobiazgi, które mnie drażnią. Na przykład cmokanie z dezaprobatą ustami, kiedy chce się komuś zwrócić uwagę - trzeba samemu domyślić się, o co chodzi. Podobnie jest z odpowiadaniem na pytania enigmatycznym dźwiękiem ‘ymmm’. Moje nagrania można obejrzeć na profilu ‘communication x’ na Facebooku. Mam nadzieję, że uda mi się w Polsce wyświetlić stworzony z nich film.

Jakim miastem jest Pekin?

- Stolica Chin jest nowoczesnym, dynamicznie rozwijającym się ośrodkiem. Ma mnóstwo do zaoferowania pod względem sztuki, rozrywki, szerokiego wyboru restauracji i wydarzeń kulturalnych. Cieszę się, że razem z mężem mamy w tym swój udział: organizujemy wystawy i spotkania fotograficzne. Jednym z moim ulubionych elementów życia w Pekinie jest poruszanie się po mieście elektrycznym skuterem. Nie jest do tego wymagane prawo jazdy. Ostatnio coraz większą popularnością tutaj cieszą się małe, dwuosobowe samochodziki, które też można prowadzić bez uprawnień.

Mimo, że wolno zawierać małżeństwa dobrowolnie, praktyka kojarzenia par jest codziennością
Mimo, że wolno zawierać małżeństwa dobrowolnie, praktyka kojarzenia par jest codziennościąStyl.pl

Chiny to potęga gospodarcza, ale rynek powoli nasyca się nadprodukcją chińskich produktów. Czy czujesz, że recesja dotyka także Chiny?

- Od ubiegłego roku obserwujemy pogłębiający się kryzys ekonomiczny. Ceny surowców i koszty pracy wzrastają, tak jak wymogi jakości. Dużo fabryk bankrutuje z powodu ograniczonych zamówień, a produkcja jest przenoszona do Kambodży. Ludzie mniej wydają, szczególnie po stratach finansowych po podwójnym upadku giełdy.

Czy masz okazję podróżować po chińskiej prowincji i odwiedzać miejsca o tradycyjnej kulturze, gdzie czas się zatrzymał, a imponujący postęp nie dotarł?

- Niestety coraz trudniej trafić do takich miejsc. Są one odizolowane od świata i bez dokładniejszych informacji niełatwe do znalezienia. Czasami na wjazd do nich potrzebne jest specjalne zezwolenie od państwa. Chiny przechodzą dynamiczną metamorfozę. Historyczne miejsca niemal z dnia na dzień są wypierane przez postęp lub zamieniane w biznes dla turystów. Gdy tylko więcej osób zainteresuje się kulturą danej miejscowości, cicha codzienność mieszkańców zmienia się w handlowy szał, a państwo wprowadza opłaty za bilety wstępu.

- Ostatnio wybrałam się do dwóch etnicznych wiosek, zaliczanych do wąskiego grona najbardziej malowniczych na świecie. Niestety, nie były to miejsca o autentycznym charakterze. W wiosce grupy etnicznej Miao niemal wszystkie domy były odremontowane, urządzono w nich hotele i restauracje, a nocą jeden obok drugiego wyrastały bary i kluby. Cała wioska stała się komercyjna i nastawiona na turystów. Każdego dnia pozostaje coraz mniej z jej dawnego uroku. Podobny los spotyka hutongi, tradycyjne zabudowania starego Pekinu. Często spacerowałam tam z aparatem, chcąc je uwiecznić przed zmianami. Dziś większość moich ulubionych miejsc przekształciła się w sklepy z pamiątkami i budki z przekąskami, zanika spokój i lokalna wspólnota. Poprzez moje projekty artystyczne staram się ocalić od zapomnienia miejsca, zwyczaje i ludzi. Muszę się spieszyć, nie zostało mi wiele czasu.

Rozmawiała Magdalena Żelazowska

Z okien ekspresu lodowcowegoINTERIA