Stylowy urlop na polskiej wsi? Ten trend cię oczaruje!
Szukasz pomysłu na wyjątkowy wypoczynek w Polsce? Kochasz naturę, inspirujących ludzi i pragniesz odkrywać niezwykłe miejsca? Podróżniczka Aleksandra Bogusławska opowiada o polskich domach gościnnych, które oferują więcej niż przeciętne gospodarstwa agroturystyczne.
Izabela Grelowska, Styl.pl: Czym domy gościnne różną się od zwykłej agroturystyki?
Aleksandra Bogusławska: - Domy gościnne mają wyższy standard, ale to nie jedyna różnica. To miejsca, w których gospodarz dzieli się z gośćmi swoim domem. Przyjeżdżając tam, ma się wrażenie, że jest się u dobrych znajomych, a nie w hotelu czy pensjonacie. To przepiękne miejsca, urządzone z sercem, przyjemnie jest w nich przebywać.
Historie gospodarzy przedstawione w książce mają wspólny mianownik. Niemal wszyscy uciekli z miasta. Wcześniej pracowali w korporacjach lub za granicą. Niektórzy są obcokrajowcami.
- Tak, większość z tych osób czuła przesyt miastem, często przyczyną było wypalenie zawodowe. Chcieli porzucić zwykły tryb życia i poszukać własnej drogi.
Pisze pani, że domy gościnne to renesans polskiej gościnności, ale wygląda to raczej na trend, który przyszedł z zagranicy.
- Zdecydowanie inspiracją jest model agroturystyki, jaki znajdziemy w wielu europejskich krajach. We Włoszech są wspaniałe domy gościnne, oferujące regionalne produkty, otoczone winnicami i ogrodami. W Wielkiej Brytanii to również bardzo popularna forma. Kameralne miejsca, gdzie wynajmuje się 3-5 pokojów, znajdziemy na wsiach, w miastach i miasteczkach.
Dla kogo przeznaczona jest oferta domów gościnnych?
- Dla ludzi z dużych miast, stęsknionych za kontaktem z naturą i wsią, chcących przebywać w pięknych starannie urządzonych domach. Tak naprawdę każdy może wpaść i zobaczyć, jak tam jest, bo warto poznawać ludzi, którzy zmienili swoje życie i stworzyli wyjątkowe miejsca.
Czy trzeba je starannie wybierać? Często są związane z jakąś filozofią życiową i chyba dobrze, jeśli będzie współgrała z naszą.
- Jeśli w domu prowadzi się warsztaty jogi, a jesteśmy jej stanowczo przeciwni, to tak. Ale te domy prowadzą bardzo gościnni i otwarci na wszystkich gospodarze. Nie oceniają innych, nie mówią rzeczy, z którymi będziemy się czuć niekomfortowo.
- Czasami do wegetariańskiego domu przyjeżdżają ludzie z kiełbaską i piwkiem, a po jednym dniu je odstawiają, bo smakuje im jedzenie, podoba się atmosfera i chcą spróbować innego stylu życia. To dobra okazja, żeby spróbować czegoś nowego i zobaczyć, jak żyją inni ludzie.
Czy pobyt w takich domach jest drogi?
- Przedstawiłam w książce 62 domy, w których ceny wahają się od 100 - 500 zł za noc. Nie są to najtańsze miejsca, ale nie są też najdroższe. Często w domach gościnnych podawane są doskonałej jakości produkty lokalne, prowadzone są różnego rodzaju warsztaty. To też wpływa na cenę.
Obszerna sekcja przewodnika poświęcona jest doświadczeniom kulinarnym. Okazuje się, że w chatach na odludziu można skosztować kuchni na światowym poziomie.
- Te domy prowadzą ludzie, którym naprawdę zależy. Widzieli, jak to się robi poza Polską, nie idą na łatwiznę i nie stosują połowicznych rozwiązań. Np. w Maciejewce w Bieszczadach dania przygotowuje Maciej, który zdobywał doświadczenie w Londynie, gotując z najlepszymi kucharzami w światowej klasy restauracjach.
Sporo miejsca poświeciła pani domom "inspirującym".
- Wiele z tych miejsc oferuje zajęcia artystyczne i inne warsztaty. Można zająć się ceramiką, malowaniem, nauczyć się wypiekać chleb i robić sery, konfitury, a nawet kosmetyki naturalne.
- Niektóre domy prowadzone są przez artystów, którzy lepiej się czują na wsi. Mają tam więcej przestrzeni i swobody. Gospodarze Artystyki powiedzieli mi, że na wsi mogą nawiązać zupełnie inny rodzaj kontaktu z ludźmi. I to nie tylko z gośćmi, ale też z sąsiadami. Chcą współtworzyć lokalną społeczność, uczestniczyć w jej życiu. To ważne dla ich pracy artystycznej.
Opisuje pani dość specyficzną miejscowość Nowe Kawkowo. Wiąże się z nią niezwykła historia.
- Wszystko zaczęło się od ludzi, którzy chcieli uciec z Warszawy. Na początku było to kilka osób, hippisów, artystów, ludzi, którym nie pasowała szara PRL-owska rzeczywistość. W pewnym momencie okazało się, że w tej wiosce i kilku okolicznych mieszkają sami miastowi, którzy prowadzą tam swoje artystyczne działalności. W Nowym Kawkowie jest teatr, galerie sztuki, działają tam muzycy, organizowane są różne wydarzenia. Ludzie, którzy tam mieszkają, wspierają się wzajemnie i bardzo doceniają to miejsce na ziemi. Cieszy ich, że udało im się tam trafić i osiągnąć taką wolność. Warto poznać atmosferę i życie tego niesamowitego miejsca.
Wiemy już, czego mogą spodziewać się goście, ale na pewno sporo osób myśli o założeniu takiego domu. Czy to jest dobry biznes, czy raczej sposób na ciekawe życie?
- Myślę, że dla gospodarzy, których spotkałam, najważniejsze było stworzenie fajnego miejsca. Nie jest to łatwe zadanie. Wymaga ogromnego samozaparcia i wiary w projekt. Wiele osób na początku nie radziło sobie za dobrze i się bali. Ale jeśli się tworzy coś całym sercem, to inni ludzie prędzej czy później to docenią. Oczywiście jest to biznes, ale na 5 pokojach nie zrobi się ogromnych pieniędzy.
A jak to się stało, że napisała pani książkę o zakątkach w Polsce, skoro na co dzień prowadzi pani bloga o "dużych" podróżach?
- To wynikało z mojego osobistego zmęczenia miastem. Podróżowałam po Azji, gdzie miasta są bardzo tłoczne. Była też tęsknota za Polską i chęć wspierania polskich inicjatyw. Domy gościnne to w naszym kraju nowy trend i warto go promować. Na pewno wiele osób zachce je odwiedzić, być może niektórzy założą taki dom. Ludzie mają czasami w sobie tęsknotę za tym, żeby "rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady". Okazuje się, że da się to zrobić.
Albo rzucić wszystko i zacząć podróżować po świecie.
- To też wymaga dużo samozaparcia. Zostawia się rodzinę, znajomych. Praca jaką wykonuje się na miejscu lub zdalnie, też nie zawsze jest pracą marzeń. Ja doszłam już do takiego momentu, że robię to, co chciałam, ale były trudne chwile.
Współczesna nomadka napisała książkę o ludziach, którzy zapuszczają korzenie. To dwa skrajne podejścia.
- Mnie samą praca nad książką zmieniła. Zrozumiałam, że nie chcę już mieszkać w hotelach, wolę miejsca poza miastem. Ludzie, których poznałam zainspirowali mnie. Są bardzo otwarci, ufni, lubią towarzystwo. Otwierają drzwi dla innych, siadają z nimi przy wspólnym stole i pojawia się porozumienie.
Łączy nas to, że prowadzimy alternatywny styl życia. Pieniądze nie muszą być najważniejsze. Można żyć trochę inaczej, kreować własną ścieżkę. Nie myśleć, czy to się zwróci, tylko z odwagą spojrzeć na świat i łapać szansę.
Z Aleksandrą Bogusławską rozmawiała Izabela Grelowska.
Aleksandra Bogusławska jest podróżniczką, fotografką, blogerką i autorką książki "Odetchnij od miasta. 62 wyjątkowe domy gościnne w Polsce"