Reklama

Krzywa Wieża w San Francisco kolejnym luksusowym bublem mieszkaniowym

Luksusowy apartamentowiec Millenium Tower w San Francisco oferuje lokatorom nie lada udogodnienia. Jednocześnie jednak przysparza im sporego zmartwienia, gdyż budynek... zapada się powoli i coraz bardziej pochyla. "Krzywa Wieża w San Francisco" na kilka dni stała się najsłynniejszym amerykańskim budynkiem, przypominając przy okazji o innych mieszkaniowych niewypałach, które kosztowały fortunę.

Kiedy w 2009, zaraz po krachu na rynku finansowym, w San Francisco oddawano do użytku ekskluzywny apartamentowiec Millenium Tower, o inwestycji mówiono w całych Stanach. 58 pięter, sala kinowa, piwniczka na wino czy ekipa wykonująca drobne naprawy pod ręką przez całą dobę to rzeczy, które rzadko można spotkać w ofertach deweloperów. 

Pomimo trudnej sytuacji na rynku 420 mieszkań sprzedano na pniu za łącznie ponad 750 mln dolarów. Klientami byli głównie celebryci i emerytowani pracownicy Google. Jak nietrudno policzyć, cena jednego lokalu wynosiła prawie 1,8 mln “zielonych", choć nabywcy najdroższych apartamentów płacili nawet 9 mln.

Reklama

Dziś, zdaniem właścicieli, wartość większości mieszkań to... okrągłe zero dolarów. 

Po kilku latach od otwarcia budynku wyszły bowiem na jaw poważne wady konstrukcyjne. Z ich powodu Millenium Tower od momentu powstania zapada się i odchyla od pierwotnego położenia około 7,5 cm na rok. 

- To sprawa bez precedensu - mówi w wywiadzie dla "Guardiana" adwokat Steven Blum. - Prowadzę sprawy związane z zapadającymi się budynkami od prawie 30 lat i nigdy nie widziałem czegoś takiego. 

Steven Blum reprezentuje mieszkańców Millenium Tower, którzy pozwali inwestora odpowiedzialnego za budowę. Niektórzy z nich stracili po kilka milionów na nieruchomości, która miała być inwestycją, a w której nikt nie chce mieszkać.

Po raz pierwszy sprawa została opisana w "Guardianie" już w 2016. Wtedy obliczono, że wieża zapadła się już 40,64 cm, a także odchyliła od prawie 18 cm na północ i 7 na zachód. 

Reakcja była łatwa do przewidzenia. Zaczęło się od przerzucania odpowiedzialności z jednego podmiotu związanego z projektem na drugi. Potem przyszły obietnice, które skończyły się na wykonaniu prowizorycznych wsporników. 

Kilka dni temu, po prawie 6 latach, "Guardian" wrócił do sprawy. Okazuje się bowiem, że pomimo “tak zwanej naprawy" budynek nadal opada, a jego wychylenie wynosi już 66 cm. Na ścianach wewnątrz i chodniku przed wejściem pojawiły się wyraźnie pękniecia, a eksperci ostrzegają, że już za niedługo może dojść do uszkodzenia wind lub instalacji wodociągowej. 

Powrót zamieszania wokół Millenium Tower sprowokował dyskusję na temat innych luksusowych bubli mieszkaniowych, które straszą na całym świecie. Najczęściej przytaczanym przykładem jest owiany złą sławą 432 Park Avenue w Nowym Jorku. 

426-metrowy budynek to najwyższy apartamentowiec na świecie, którego mieszkańcy procesują się z właścicielem od paru miesięcy. Powodem jest fakt, iż gigantyczna konstrukcja dosłownie chwieje się, a jej ściany wydają z siebie przerażający chrzęst i skrzypienie przy silniejszych podmuchach wiatru. 

W 432 Park Avenue często dochodzi też do awarii wind czy kanalizacji. Niezadowolenie lokatorów dodatkowo rozbudza zarządca apartamentowca, który regularnie podnosi czynsz i opłaty za ubezpieczenie.

Ostatnio głośno było także o projektach po naszej stronie Atlantyku, takich jak prestiżowa inwestycja “Sky Pool" w Londynie. 

Ekskluzywne osiedle Embassy Gardens zostało wzbogacone o podniebny basen "zawieszony" pomiędzy dwoma 10-piętrowymi budynkami tak, aby jego użytkownicy mieli wrażenie pływania w powietrzu.

Sęk w tym, że klimat na Wyspach Brytyjskich nie należy do najłagodniejszych, szczególnie zimą. Pomimo tego, iż na ogrzewanie wody w zbiorniku zarządca wydaje prawie 500 funtów (około 2,5 tys. złotych), to jest ona nadal zimna i nie nadaje się do tego, aby w niej przebywać.

Dodatkowo basen jest dostępny jedynie dla części lokatorów - tych, którzy zamieszkują lokale premium. Reszta, chociaż kupiła mieszkania w tym samym budynku, nie może tam przebywać. 

Czarę goryczy dopełniła decyzja o tym, żeby zrobić osobne wejście dla tych, którzy mogą korzystać z basenu i osobne dla mniej zamożnych. Te drugie nazwano “wrotami dla biednych".

Inna budowlana wtopa, o której było wyjątkowo głośno, to turecki Burj Al Babas. 732 betonowe zamki miały stworzyć luksusowe miasteczko, leżące w połowie drogi między Stambułem a Ankarą. 

Zamki co prawda powstały, ale od prawie trzech lat nie mogą znaleźć nowych właścicieli. W międzyczasie inwestor odpowiedzialny za budowę widmowego osiedla rodem z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy zbankrutował, pozostawiając setki straszących pustką pałacyków.  

Przykłady projektów luksusowych apartamentowców i całych osiedli ogłaszanych jako raj dla majętnych, a kończących jako pośmiewisko można mnożyć. Nie brakuje ich także i w naszym kraju. Najgorsze nie jest jednak to, że jest ich tak dużo, a to, że na pewno będzie ich jeszcze więcej.


Przeczytaj także:

432 Park Avenue: Mieszkańcy najwyższego apartamentowca świata żądają 120 mln dolarów

W Szwajcarii powstanie 80-metrowy wieżowiec z... drewna

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: patodeweloperka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy