Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Kevin Spacey: Człowiek zagadka

Konfabuluje w wywiadach. Nie komentuje plotek na swój temat. I właśnie przez to jest jednym z najbardziej fascynujących mężczyzn Hollywood.

"Nikt nie wie, kim jestem naprawdę i mam nadzieję, że ten stan rzeczy się utrzyma, gdyż jest on bardzo korzystny dla mnie jako aktora" - mówi Kevin Spacey (54).

Faktycznie udała mu się rzecz niebywała: o jego obecnym życiu prywatnym prawie nic nie wiadomo, a jeśli już pojawiają się jakieś informacje, to są ze sobą sprzeczne. Niebywałe jest też to, że tajemniczość Kevina nie przeszkodziła mu zostać jedną z największych gwiazd Hollywood. Nie przeszkodziła mu w tym zresztą także bardzo przeciętna uroda.

Kiedy zagrał w głośnym thrillerze "Siedem", przylgnęło nawet do niego określenie "człowiek o twarzy sprzedawcy używanych samochodów". Ale to właśnie psychopatyczne spojrzenie Kevina najbardziej zapadło widzom w pamięć, a przecież w filmie wystąpił u boku samego Brada Pitta. Jak zatem "przeciętniak" zdołał zrobić tak zawrotną karierę?

Reklama

Wszystko dzięki nieprzeciętnej, już od najmłodszych lat, osobowości. Urodził się i wychował w dzielnicy South Orange w New Jersey. Kevin Matthew Fowler, bo tak naprawdę nazywa się aktor, pochodzi ze zwyczajnej amerykańskiej rodziny. Jego ojciec był autorem książek technicznych, a matka sekretarką.

Kevin jest najmłodszy z trojga rodzeństwa, więc jak to często z najmłodszymi dziećmi bywa, był rozpieszczany przez mamę. I szybko zaczął sprawiać problemy wychowawcze. Wdawał się w bójki z kolegami, był arogancki wobec nauczycieli, którzy nie mogli sobie poradzić z jego agresją. W efekcie "zwiedził" kilka szkół w New Jersey, a w żadnej z nich nie potrafił zagościć na dłużej. Miarka przebrała się, kiedy mały Kevin wywołał pożar podczas zabawy z zapałkami. Rodzice musieli podjąć bardziej zdecydowane kroki.

"Już w wieku dziesięciu lat zacząłem się buntować przeciwko światu i rodzicom. Właściwie nie interesowało mnie nic poza oglądaniem telewizji i tym, co zabronione dla dzieci w moim wieku. Wreszcie zrozpaczeni rodzice wysłali mnie do akademii wojskowej w Northridge. Wytrzymałem tam rok" - opowiadał Kevin w jednym z nielicznych wywiadów.

Po przygodzie ze szkołą wojskową mało brakowało, by został... sprzedawcą hot dogów. Podobno pracował także jako sprzedawca butów. "Sklep, w którym pracowałem, wkrótce splajtował. Chciałbym serdecznie przeprosić właściciela" - kpił później.

Na szczęście dorywcze zajęcia zbiegły się w czasie z pierwszym przełomowym momentem w życiu Kevina. "Kiedy po przygodzie z akademią wojskową wróciłem do szkoły publicznej, jeden z nauczycieli skierował mnie na zajęcia teatralne. I tak to się zaczęło" - zdradził w 2001 roku "Spectrum Magazine". Ale nie byłby sobą, gdyby nie przedstawił dziennikarzom alternatywnej wersji początków przygody z aktorstwem: "Ktoś zaciągnął mnie na przedstawienie w jakiejś piwnicy. Nie wiedziałem, o co chodzi, ale kiedy zaprosili mnie na scenę, zgodziłem się zagrać".

W nowej szkole Kevin poznał innego przyszłego gwiazdora - Vala Kilmera. Razem postanowili dostać się na słynną uczelnię artystyczną Juilliard w Nowym Jorku. Tam Kevin przyjął nazwisko panieńskie swojej mamy - Spacey. Studia rzucił tuż przed uzyskaniem dyplomu. "Znalazłem się w beznadziejnej sytuacji. Bez dyplomu, pieniędzy, bez agenta. Pracowałem w restauracji. Nie zamierzałem rezygnować z aktorstwa, tym bardziej że udało mi się zagrać epizod w spektaklu »Henryk IV«. Byłem podekscytowany swoimi pierwszymi pieniędzmi zarobionymi na scenie" - wyznał później.

Zdeterminowany Spacey wreszcie trafił na Joego Pappa, wpływową postać nowojorskiej sceny teatralnej. Dzięki jego pomocy w 1982 roku zagrał pierwszą ważną rolę - w spektaklu "Upiory" Henryka Ibsena. I to w jakim towarzystwie! Początkujący aktor wystąpił razem z samą Liv Ullman. Zebrał świetne recenzje i zrobiło się o nim głośno. Sugestywna gra Kevina do tego stopnia zachwyciła reżysera Mike’a Nicholsa, że zaangażował go do filmu "Zgaga" zamiast Harveya Keitela. Debiutant wystąpił obok takich sław, jak Jack Nicholson i Meryl Streep.

Jednak najważniejsze zawodowe spotkanie w życiu Kevina odbyło się na planie "Long Day’s Journey Into Night", gdzie zagrał z Jackiem Lemmonem. Przez lata podkreślał, że to właśnie Lemmon jako pierwszy poznał się na jego talencie i traktował niemal jak syna. Nie tylko uczył go aktorstwa, ale też polecał znajomym producentom.

Prawdziwą sławę Spacey zdobył w 1995 roku, kiedy zagrał psychopatycznego zabójcę w "Siedem". Dwa lata później otrzymał pierwszego Oscara za drugoplanową rolę w filmie "Podejrzani". Chociaż stał się gwiazdą, zaczęło mu grozić zaszufladkowanie w rolach czarnych charakterów. Z tym poradził sobie jednak dzięki "American Beauty". Aby niskobudżetowy film Sama Mendesa mógł powstać, aktor zrzekł się swojego honorarium.

Opłaciło się - rola przytłoczonego przez życie i przechodzącego przemianę Lestera Burnhama przyniosła mu drugiego Oscara. Od tamtej pory Spacey może przebierać w propozycjach. Zajmują go jednak nie tylko hollywoodzkie produkcje, ale też scena - jest dyrektorem teatru Old Vic w Londynie.

A co z życiem osobistym? Czy w ogóle coś o nim wiadomo? Kevin przyznał, że od ślubu był "o krok", a na Twitterze pochwalił się swoim ukochanym psem Bostonem. Nie reaguje też na plotki o swoim homoseksualizmie. To, czego nie kryje, to poglądy polityczne. Z byłym prezydentem USA Billem Clintonem łączy go wielka przyjaźń - podobno to właśnie Clinton pomógł Kevinowi zbudować doskonałą rolę kongresmena w obsypanym nagrodami serialu "House of Cards".

Kilka lat temu aktor wziął udział w manifestacji przeciwko Aleksandrowi Łukaszence. "Gdybym kandydował na urząd polityczny, widzielibyście dziś ze mną slogan: »Kreatywność, głupcze«" - powiedział niedawno. Czy to tylko żart wybitnego aktora, czy już niedługo zobaczymy go w zupełnie nowej roli?

Oskar Maya

SHOW 23/2013

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy