Randki były mniej ważne
Zanim została miss świata, złamała serca wielu kolegów. Po latach chętniej niż chłopaków wspomina swoją babcię.
Kiedy była w drugiej klasie liceum, w Dzień Kobiet odwiedziło ją niespodziewanie ośmiu kolegów z goździkami. Dopiero wtedy dowiedziała się, że ma powodzenie.
"Siedzieli w moim maleńkim pokoju i żaden nie chciał wyjść pierwszy. Mama częstowała ich herbatką", śmieje się po latach Aneta Kręglicka. Mama od zawsze była jej najlepszą przyjaciółką. Dziewczynka nie miała przed nią żadnych tajemnic. "Kiedy przed laty złamałam serce chłopakowi, to właśnie jej się zwierzał".
Na prawdziwą miłość czekała jednak długo. Pierwszy ważny chłopak pojawił się dopiero w ostatniej klasie liceum, spotykali się przez sześć kolejnych lat. Jednak to nie pierwsze randki czy wesołe imprezy Aneta wspomina najchętniej. Z nostalgią opowiada o smaku beztroskich wakacji.
"Najcudowniej było w domu dziadków, w miasteczku pod Piłą, w Krajence", opowiada. Spędzała tam każde lato. Rano babcia Janina drobiła dla wnuczki białe, chrupiące bułki, zalewała je mlekiem i posypywała cukrem. Na obiad był makaron z twarogiem i skwarkami, na deser pachnące ciasto.
Mała Aneta całe dnie spędzała na zabawach w sadzie wśród drzew owocowych i krzaków porzeczek. Miała też swoją skrytkę w spiżarni, gdzie pełno było babcinych specjałów. Na Wigilię do Krajenki zjeżdżała cała rodzina. Aneta z dziadkami wychodziła po nich na dworzec kolejowy. Potem wesołą gromadką wieźli na sankach bagaże.
Aneta lubi też wspominać zimowe wieczory w ciepłej kuchni. Podczas świątecznego gotowania przysłuchiwała się rozmowom kobiet: ciotek, sióstr, babci. Dziś jej rodzina rozjechała się po świecie. A ona tęskni za zapachami i smakami z dzieciństwa. Za atmosferą wielkiej, szczęśliwej familii.
Iwona Zgliczyńska
SHOW 21/2010