Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Wspólna praca zabija miłość?

​Podobno miłość i pieniądze nie idą w parze. Gwiazdy zadają temu kłam, lecz bywa, że płacą za to wysoką cenę. Jakie zagrożenia wynikają z łączenia życia prywatnego z zawodowym? Sprawdzamy.

Znany portal, zajmujący się pośrednictwem pracy, przeprowadził niedawno ankietę, w której pytał Polaków, czy chcieliby pracować ze swoim życiowym partnerem w jednej firmie. Co ciekawe, aż 2/3 pytanych odpowiedziało: "nie". Okazało się, że boimy się łączyć pracę z miłością m.in. ze względu na higienę pracy, obawę przed konfliktami i lękiem, że kariera partnera przyćmi naszą. W świecie show-biznesu sprawa wygląda zgoła inaczej. Wiele znanych par próbuje we dwoje robić karierę. I tak grono tzw. "power couples" wciąż rośnie. Przyglądamy się tym parom, a z psychologiem rozmawiamy o zagrożeniach wynikających z bycia partnerami i współpracownikami jednocześnie. 

Reklama

Kto tu jest gwiazdą?

Twórca disco-polowego hitu "Miłość w Zakopanem", Sławomir Zapała (35), jest dziś niekwestionowaną gwiazdą. Koncertuje nie tylko po całej Polsce, ale i po świecie (ostatnio odbył trasę po Stanach Zjednoczonych), a niezłe kokosy zgarnia także na kontraktach reklamowych i występach w telewizji. Nie każdy wie, że matką chrzestną tego sukcesu jest jego żona, Magdalena "Kajra" Kajrowicz (34). To ona zmotywowała męża do działania i pomogła mu stworzyć wizerunek "Sławomira". Dziś, jako członkini zespołu "Trzymamy się Zapały", towarzyszy mężowi w trasach i na koncertach. Sławomir stara się, by i jej gwiazda rozbłysła - kilka razy zabrał ją na wywiad telewizyjny, na który zaproszono tylko jego, i ponoć wymógł na producentach swojego programu "Big Music Quiz", żeby żona została jego współprowadzącą. Póki co z małym skutkiem. Podczas wspólnej wizyty w talk-show prowadzący zadał jej tylko jedno pytanie (o to, czy Sławomir jest dobry w łóżku), a w programie męża pełni raczej rolę uśmiechniętej hostessy, a nie prowadzącej. 

Ludzie kochają Sławomira i to on jest gwiazdą. Kajra, która porzuciła marzenia o karierze aktorskiej, by skupić się wyłącznie na rozwijaniu kariery męża, nie rozkochała w sobie fanów. "Jeśli jedna osoba odniosła spektakularny sukces, a druga nie, to zawsze jakaś tam zazdrość będzie występowała. Czasem ujawniona, a czasem skrywana. Zwłaszcza, jeśli mamy podobne wykształcenie i umiejętności, a to nie my odnosimy sukces. Kluczowe jest pytanie, czy będąc w miejscu, w którym jesteśmy, jesteśmy spełnione. Wtedy łatwiej jest się pogodzić z tym, że to partner robi karierę, a nie my", mówi w rozmowie z SHOW psycholog, Tatiana Ostaszewska-Mosak. I dodaje: "Często to właśnie kobiety rezygnują z własnej kariery po to, żeby się skupić na budowaniu sukcesu męża. I w porządku, pod warunkiem, że oboje tak zadecydowali. Gorzej, jeśli facet wymusza na kobiecie zawieszenie kariery, żąda, żeby została w domu. To nie jest w porządku. Ważne też, żeby ta osoba, która robi karierę widziała i doceniała, jak bardzo partner ją wspiera". 

Ciekawostka na koniec: zarówno Sławomir jak i Kajra prowadzą konta Instagramowe. Sławomir przedstawia się w nim następującymi słowami: "Sławomir - twórca, wokalista, wizjoner". Kajra pisze o sobie: "Żona Sławomira". 

Żona zarabia na dom

W związku Barbary Kurdej-Szatan (32) i Rafała Szatana (30) też gwiazda jest tylko jedna. Od czasu pamiętnej reklamy sieci komórkowej, kariera Basi nabrała pędu błyskawicy. Aktorka gra w serialach, filmach, na deskach teatrów, prowadzi gale, popularne programy telewizyjne i oczywiście występuje w reklamach. Ostatnio wyliczono, że za jeden tylko sezon serialu "W rytmie serca" Kurdej-Szatan zgarnia 270 tys. złotych! A gdyby zliczyć całą resztę licznych aktywności sympatycznej blondynki, można by otrzymać bardzo pokaźną kwotę. 

Jej mąż Rafał, z którym często współpracuje, nie jest ani tak popularny, ani tak rozchwytywany, ani tak majętny. W wywiadzie, którego niedawno udzielili, Rafał zapewniał, że sława i zarobki żony nie stanowią dla niego problemu: "Nigdy nie patrzyłem na to pod tym kątem, że Basia jest bardziej znana. (...) Cieszę się bardzo, że Basi udało się wstrzelić w ten cały ten świat show-biznesu", stwierdził. Ale ekspertka, z którą rozmawiamy, mówi jasno, że dla większości mężczyzn sprawy zarobków w małżeństwie są kluczowe. Zwłaszcza, gdy tak jak państwo Szatan, uprawiają ten sam zawód. 

"Z punktu widzenia kulturowego, panom ciężko jest zaakceptować taką sytuację. Lepiej jest, jeśli zarabiamy tyle samo. Wtedy jest to dla nich do przyjęcia. Bo nie dość, że nie spełniają się do końca w pracy, to jeszcze zarabiają mniej. To dla ich ego ciężkie do zniesienia. Często panowie sobie to rekompensują poczuciem, że robią to, co lubią. Jest im wtedy łatwiej taką sytuację znieść. Warto podkreślić, że w związku pieniądze nie powinny być kartą przetargową. Nie powinniśmy mówić partnerowi: »Skoro ja zarabiam więcej, to jestem bardziej decyzyjna, mam więcej władzy, więcej mi wolno«", podkreśla psycholog. 

Małżonkowie sporo razem pracują - występowali wspólnie na imprezie sylwestrowej, grali też w jednym spektaklu i zespole muzycznym. A kilka dni temu pojawiła się informacja, że Rafał na stałe dołączy do obsady serialu "M jak miłość", w którym Basia gra jedną z głównych ról. Wcieli się w pianistę, zakochanego oczywiście w postaci granej przez żonę. I choć miło patrzy się na tych dwoje na ekranie, już dziś w Internecie pojawiają się głosy, że Basia "kiedy tylko może, wkręca męża do show-biznesu, żeby i on zaczął dobrze zarabiać". Psycholog puentuje: "Z moich obserwacji wynika, że mężczyzn, którym przeszkadzają wyższe zarobki żony, z roku na rok jest coraz mniej". 

Gdy uczucie przeradza się w biznes

Na oczach całej Polski rodziła się miłość Katarzyny Cichopek (35) i Marcina Hakiela (35). Para poznała się w programie "Taniec z Gwiazdami". Gdy zajęli w nim pierwsze miejsce, postanowili wykorzystać swoje pięć minut sławy i zainteresowanie tańcem towarzyskim przekuć na pieniądze. Para założyła własną szkołę tańca. Biznes chwycił, bo Kasia i Marcin byli wtedy na fali. Ona pisała popularne poradniki, prowadziła warsztaty da kobiet oraz uroczyste gale, grała w serialu i na deskach teatralnych. On rozwijał wspólny biznes. Byli zapraszani na eventy, których kulminacyjnym punktem był taneczny występ popularnych "Cichopków", jak żartobliwie nazywali ich dziennikarze. Wkrótce Kasia i Marcin otworzyli filie swojej szkoły w całej Polsce, wzięli też kilkumilionowy kredyt na zakup wymarzonego, okazałego domu w Wilanowie. W międzyczasie doczekali się dwójki dzieci. 

I wtedy, niespodziewanie, tworzone przez nich imperium zaczęło się rozpadać. Z dnia na dzień musieli zamykać kolejne szkoły. Wyprowadzili się też z domu, bo zwyczajnie nie byli już w stanie spłacać comiesięcznych rat, które oscylowały wokół 10 tysięcy złotych. Pojawiły się plotki o kryzysie w ich małżeństwie. 

"Problemy finansowe najczęściej mocno wpływają na związek. Stajemy w obliczu trudnej sytuacji, zaczynamy pewne rzeczy rozliczać i zastanawiać się, czy to i tamto jest nam potrzebne. Zaczynamy wartościować wzajemnie swoje potrzeby, mówiąc: »Nie jest ci to potrzebne, wydamy pieniądze na coś innego«. Dyskusja i kłótnia są wtedy nieuniknione. Finanse często nas dzielą, często też w momencie kłopotów z pieniędzmi okazuje się, jakie mamy priorytety", zauważa psycholog. Ale podkreśla, że życiowe kłopoty czasem scalają, zbliżają do siebie partnerów: "Kryzys może umacniać. Źle nam się układa, ale właśnie wtedy dostrzegamy, jak bardzo nasz partner się stara, jak bardzo jest zaradny i jak mocno się walczy, by zapewnić nam lepszy byt. Gdy mamy kłopoty, zaczynamy więcej ze sobą rozmawiać i odkrywamy pewne rzeczy. Wtedy to może nas do siebie zbliżyć". 

Kasia, pytana przez dziennikarzy magazynu PANI o tamten trudny czas, stwierdziła: "Mieliśmy z Marcinem gorsze chwile i być może gdybyśmy nie mieli ślubu, łatwiej byłoby zakończyć wszystko jednym ostrym cięciem. Powiedzieć sobie: »Do widzenia, zaczynam wszystko od nowa«. Ale składaliśmy sobie przysięgę, mamy dzieci i choćby dla nich warto się starać. Walczymy o nasz związek". 

Miłość w kryzysie

Z poważnym kryzysem mierzyli się również Katarzyna (54) i Cezary (56) Żakowie. Aktorska para przez wiele lat była nierozłączna - 10 lat grali razem w serialu "Miodowe lata", a potem kolejne 11 lat w "Ranczu". Do tego dochodziły wspólne spektakle, także wyjazdowe. I nagle, po 33 latach zgodnego małżeństwa, przyszło im się zmierzyć z gorszym okresem. Jak w rozmowie z dziennikarzami zdradził przyjaciel pary, w tamtym okresie Katarzyna i Cezary ponoć nie mogli się porozumieć na żadnej płaszczyźnie. Co gorsza, w czasie, gdy między nimi nie działo się najlepiej, wciąż pracowali razem na planie "Rancza" (choć na szczęście nie mieli wielu wspólnych zdjęć). 

"To bardzo trudna sytuacja, bo to jest dodatkowe obciążenie. Jesteśmy w ekstremalnie trudnej sytuacji, bo nawet będąc w pracy, trudno nam wyłączyć emocje. Jesteśmy razem w pracy, patrzymy w oczy partnera i nagle przypominamy sobie poranną kłótnię. Trudno w takim momencie zdobyć się na obiektywizm. Zdecydowanie warto wówczas rozważyć zawodowe rozdzielenie", mówi Ostaszewska-Mosak. 

Katarzyna w wywiadzie dla Gali wyznała niedawno: "W czasie tych lat nie zawsze było tak świetnie i bezkonfliktowo. Też nasz zawód prowokuje do emocjonalnych huśtawek. Wiele razem przeszliśmy. Kilka razy mocno starliśmy się. Było wszystko, nawet pakowanie walizek. Ale kryzysy nas wzmacniały". Dwa lata temu głośno było o kolejnym poważnym kryzysie w ich małżeństwie. Pisano nawet, że zanosi się na rozwód. Informację tę zdementowała Krystyna Janda, wrzucając do sieci zdjęcie całujących się małżonków. Kilka miesięcy później Katarzyna stwierdziła: "Ciężki okres w małżeństwie mamy za sobą. Teraz może być już tylko lepiej".

SHOW Justyna Kasprzak

Zobacz także:

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy