Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Nasza Danusia

Uwielbiała pierogi, góry, mężczyzn oraz teatr. Nie gniewała się, gdy brano ją za Szymborską. „Ludziom mylą się staruszki”, żartowała. Miała też kilka sekretów, które udało nam się odkryć.

Przeżyła trzy wojny, "w tym dwie światowe i jedną jaruzelską", mówiła parafrazując słynny cytat z "Samych swoich", a jednak zachowała pogodę ducha. Jak pisał jeden z jej przyjaciół, krytyk Łukasz Drewniak, Danuta to: "staromłoda dziewczynka, figlarna, łobuzowata ciocia, z którą pogawędek nigdy nie masz dość". Przyszło mu to na myśl, gdy zobaczył 96-letnią gwiazdę, która wyjechała ze swoim teatrem na gościnne występy w Mińsku, tańczącą w ormiańskiej knajpie.

W Danucie do końca było wiele z dziecka. Kochała kwiatki, domowe jedzenie, zwłaszcza pierogi z kapustą i grzybami oraz dobre ciastka (sama nie gotowała), miała też słabość do... huśtawek. Gdy tylko jakąś zobaczyła, musiała się pobujać. Wyznała też, że w życiu miała dwa niespełnione marzenia. "Koń na biegunach w dzieciństwie i rower w młodości", wyliczyła. I tyle.

Reklama

Żegnaj, Skarbie!

Los pozwolił jej dożyć 102. urodzin. Bała się śmierci, "(...) tego zrozumienia, że to już: to jest taki ogromny żal za życiem", mówiła, kończąc 100 lat. Choć zdrowie jej szwankowało i ciężka choroba co chwilę dawała się we znaki, Danuta chciała wrócić na ukochaną scenę, planowała kolejne role. Ostatecznie zakończyła karierę w listopadzie zeszłego roku, po 80 latach pracy - w filmie, teatrze i telewizji. Zmarła 19 lutego 2017 roku.

"Odeszłaś? Wcale nie! Jesteś z nami". "Czasem spotykałam panią w aptece na Freta, na spacerze z psem, na poczcie". "Będzie mi pani brakowało". "Ukochana pani Danuta, urocza legenda polskiego kina, SKARB narodowy, wzór pracowitości i skromności. Odeszła - to jakby przekwitł piękny kwiat". "Mam nadzieję, że znów się spotkamy". Tak pisali warszawiacy w księdze pamiątkowej wystawionej przed jej pogrzebem. "Danusiu droga, przejmuję pałeczkę. Czuwaj nad naszą sztuką!", odnotowała tam Barbara Krafftówna (88)

Pyskata Zofia umie się pieklić

Jak mała dziewczynka z Kosarzysk (dziś to dzielnica Piwnicznej) została pierwszą gwiazdą powojennego filmu polskiego? Pomógł zadziorny charakter. Już jako półtoraroczny berbeć dała się we znaki dziadkom z Krakowa. Rodzice wysłali do nich Danusię po śmieci jej starszej siostrzyczki. "Nie mogli ze mną wytrzymać do tego stopnia, że kiedyś powiedzieli: »Czemu to Danusia nie umarła?«. Kiedy stawiano mi na stole coś do zjedzenia, natychmiast to zrzucałam. A w nocy - ponieważ tam już był prąd - cały czas kazałam lampę świecić, gasić, świecić, gasić. Jeśli nie wykonywano mojego rozkazu, urządzałam piekło", wyznała w jednym z ostatnich wywiadów.

Awanturowała się też przy księdzu, gdy ten chciał ją ochrzcić, jak kazał zwyczaj, w wieku trzech lat. Czy to był ten sam duchowny, który odmówił nadania przyszłej gwieździe imienia Danuta jako "pogańskiego" i w księdze zapisał jej inne imię - Zofia? Szaflarska oficjalnie zmieniła je dopiero jako dorosła osoba. Czy zostałaby aktorką, gdyby nie śmierć ojca nauczyciela gdy miała dziewięć lat?

Z matką i bratem musieli przenieść się do Nowego Sącza. Niepokorna Danusia pielęgnowała swój talent. Z dziećmi odgrywała procesje, śluby i pogrzeby i zauważył to miejscowy nauczyciel. Mimo to poszła na studia handlowe, ale gdy zachorowała na tyfus i miała dużo czasu na przemyślenia, zrozumiała, że powinna jednak zostać aktorką.

Wojna i miłość

Już na egzaminach do warszawskiej szkoły teatralnej los zetknął ją z dwójką przyjaciół - Hanką Bielicką (†90) i Jerzym Duszyńskim (†61). Z nimi czekała na poprawkę - Aleksander Zelwerowicz (†77) zarzucił jej "za małe oczka". Wszyscy jednak szkołę skończyli. 1 września 1939 roku, z angażem w wileńskim teatrze na Pohulance w kieszeni, zaskoczyła ich historia. 16 września wciąż wystawiali farsę - dla trzech osób, które niewystraszone hukiem bomb pozostały na sali, a do Wilna przedarł się z Warszawy z obrączkami ślubnymi Jan Ekier - pianista ze szkoły teatralnej, w którym się zakochała.

Dlaczego nie w przystojnym Duszyńskim, z którym i tak łączono ich na scenie, a potem filmach, którego całowała niezliczoną ilość razy? "W życiu się nie interesowałam aktorem. To byli koledzy. Żadna atrakcja", wyznała z rozbrajającą szczerością. Wyszła za Ekiera, bo pięknie grał. Ale z żalu za utraconą niezależnością płakała trzy dni. Po wojnie okazało się, że - zdaniem ukochanego - powinna być panią domu, nie aktorką, i małżeństwo skończyło się. Została sama, z córeczką. Co prawda już nie musiała jej chronić, jak podczas Powstania Warszawskiego. Wtedy osłaniała małą mokrą szmatą, by nie zaszkodził jej pył z eksplozji. Kule już nie "śpiewały", bomby nie czyhały na każdym kroku. Mama i córka miały też co jeść i czas, kiedy znaleziony na ulicy ogryzek lub wytłoczyny makowe wydawały się ucztą, były koszmarną przeszłością.

Szczęścia do mężczyzn Danuta nie miała, choć zawsze cieszyła się powodzeniem. Po rozwodzie spotkała co prawda miłość życia - profesora Tadeusza Orłowskiego (†91) i ponoć nawet się zaręczyli, ale do ślubu nie doszło. Aktorka nigdy nie mówiła o tym związku, ale do końca życia lekarza pozostali w przyjaźni.

Wyszła jeszcze raz za mąż, w latach 60., ale to była pomyłka. "Gdyby była szansa naprawienia małżeństwa, to bym przeczekała. Ale nie było", wyznała dwa lata temu.

W jej życiu był jeszcze jeden mężczyzna, ksiądz, Jerzy Popiełuszko (†37). Gdy go spotkała, działała w opozycji. Nie chciała, żeby ją nawracał, bo była niewierząca - od czasu studiów, gdy ksiądz w konfesjonale koniecznie chciał wiedzieć, ile razy nie odmówiła pacierza. Jerzy w końcu ją wyspowiadał. Zaprzyjaźnili się, bywał u niej w Kosarzyskach. Danuta wierzyła, że uchronił ją od śmierci - raz gdy miała zawał, drugi, gdy napadnięto ją na klatce schodowej. Mówiła, że go wtedy widziała, choć już nie żył. To jego zdjęcie znalazło się w urnie z jej prochami. Obok glinianego ptaszka, buteleczki ziołowej nalewki i medalika.

Katarzyna Jaraczewska

SHOW 5/2017

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy