Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Sekrety i grzeszki

25 maja po raz pierwszy wystąpi w Polsce! Niekwestionowana królowa R&B jest też niekwestionowaną królową... tajemnic. Jej życie osobiste kryje ich zaskakująco wiele.

Niewiele wokalistek osiągnęło tyle co Beyoncé (32) - 118 milionów sprzedanych płyt, 17 statuetek Grammy. Niewiele gwiazd skupia też wokół siebie tyle teorii spiskowych. Królowa R&B ma do nich wyjątkowe szczęście. Kto wie? Może część rewelacji na jej temat jest prawdziwa?

Kontrowersje wywołuje nawet data urodzin artystki. Oficjalnie Beyoncé Giselle Knowles-Carter przyszła na świat 4 września 1981 roku. Jednak według serwisu internetowego Media- TakeOut prawdziwe są tylko dzień i miesiąc. Z opublikowanych przez portal dokumentów z amerykańskiego Departamentu Zdrowia wynika, że piosenkarka urodziła się w 1974 roku, co oznaczałoby, że dziś ma już 38 lat. Kolejne rewelacje dotyczą jej taty. Otóż Mathew Knowles, który do 2011 roku był także menedżerem Beyoncé, podobno nie jest... jej ojcem. Amerykańscy blogerzy "dokopali" się do informacji, według których piosenkarka jest owocem poprzedniego związku swojej mamy Tiny Knowles z tajemniczym Giselem Manierem (stąd drugie imię artystki - Giselle). Podobno po rozstaniu z Giselem Tina poznała Mathew, który adoptował małą Beyoncé Manier. Wokalistka nie komentuje tych doniesień.

Reklama

O swoim "oficjalnym" ojcu też mówi niechętnie. Cztery lata temu Mathew Knowles stał się bohaterem skandalu, gdy wydało się, że zdradzał żonę z aktorką Alexsandrą Wright i ma z nią nieślubne dziecko, do którego początkowo nie chciał się przyznać (a do dziś nie chce łożyć na jego utrzymanie). Niedługo po rozwodzie rodziców Beyoncé zwolniła tatę z posady menedżera. Choć swoją decyzję tłumaczyła dążeniem do większej niezależności artystycznej, sugerowano, że ogromny wpływ miało na nią rozstanie rodziców. Nie bez znaczenia był też zapewne fakt, że Mathew przywłaszczył sobie znaczną część wpływów z koncertów córki.

Te wydarzenia zburzyły obraz kochającej się, religijnej rodziny, który był ważnym elementem wizerunku artystki. Zresztą sama Beyoncé także chciała uchodzić za dobrze ułożoną dziewczynę i przekonywała, że do 23. roku życia nie uprawiała seksu, a jej pierwszym i jedynym mężczyzną w życiu był mąż Jay-Z (43). "Ludzie byliby zaskoczeni, gdyby wiedzieli, jak niewielkie doświadczenie mam z mężczyznami", wyznała. W taką wersję wydarzeń wiele osób nie chciało wierzyć, zwłaszcza że kariera wokalistki od zawsze opierała się nie tylko na talencie muzycznym, ale też na skąpych strojach i seksownych układach tanecznych. Nie dalej jak dwa tygodnie temu Beyoncé wystąpiła na koncercie w obcisłym kostiumie ze... sztucznymi sutkami. Co ciekawe, potem kazała usunąć zdjęcia z Internetu.

Nic dziwnego, że pełna niekonsekwencji seksualność artystki wzbudza zainteresowanie. Zwłaszcza że amerykańskie media podejrzewają "grzeczną" wokalistkę i jej męża o uczestniczenie w imprezach dla swingersów. Ona sama nie wypowiada się na ten temat. Zdradziła jednak kilka pikantnych szczegółów z sypialni pod pozorem dobrych rad dla fanek: "Włącz dobrą muzykę i załóż coś, w czym czujesz się świetnie. Ja uwielbiam seksowne wysokie szpilki i sukienki. Nie bądź przewidywalna. Zaskocz go np. innym uczesaniem. Bądź kobietą, którą zna, ale zmieniaj się". Beyoncé i Jay-Z uchodzą za jedno z najbardziej udanych małżeństw w show-biznesie. Ich szczęścia nie zmąciły nawet doniesienia, że raper, podobnie jak tata królowej R&B, ma nieślubne dziecko.

Para nie przejmuje się też rewelacjami na temat ciąży, której... nie było. Ze wszystkich teorii spiskowych wokół życia Beyoncé ta wywołuje najwięcej emocji. Choć niedługo minie półtora roku od narodzin Blue Ivy, córki artystki i rapera, nie milkną spekulacje wokół tego, jak przyszła na świat. Wiele osób (w tym np. znana amerykańska piosenkarka Tamar Braxton) uważa, że myślącej wyłącznie o karierze królowej R&B szkoda było czasu na ciążę, więc skorzystała z usług surogatki. Ponieważ jednak stan błogosławiony jest też dobrym sposobem na podtrzymanie zainteresowania fanów, artystka wolała utrzymywać, że sama urodziła córkę.

Jak zaczęły się domysły, że Queen Bee tylko udawała ciążę? W sierpniu 2011 roku podczas rozdania MTV Video Music Awards wokalistka ogłosiła, że spodziewa się dziecka i zaprezentowała całkiem spory brzuszek. Dziennikarze zdumieni nagłą zmianą wyglądu Beyoncé obejrzeli starannie zdjęcia zrobione tydzień wcześniej podczas koncertu. Brzuch gwiazdy był na nich zupełnie płaski! Jednak prawdziwa "bumpgate", czyli afera brzuszkowa, zaczęła się po występie piosenkarki w australijskim talk show "Sunday Night HD". Gdy Beyoncé siadała na fotelu, jej brzuch dosłownie... zapadł się, a ona sama wyglądała na bardzo tym zakłopotaną.

W filmie dokumentalnym "Life Is But a Dream", który niedawno miał premierę, artystka pokazała "prawdziwy" brzuszek (na zdjęciach stoi w podciągniętej koszulce), wyznała też, że przed urodzeniem Blue Ivy przeżyła tragedię z powodu poronienia. Zwolennicy teorii spiskowej pytają więc, dlaczego w drugiej zagrożonej ciąży Beyoncé nie oszczędzała się i nawet w piątym miesiącu nie zrezygnowała z niebezpiecznych akrobacji na scenie. Jeśli ciąża była udawana, na szaleństwo zakrawają wywiady, w których artystka opowiada o walce z... 26 kilogramami nadwagi po urodzeniu Blue Ivy. Jak jest naprawdę? Jedno jest pewne. Tajemnice wokół Beyoncé sprawiają, że jest jedną z najbarwniejszych postaci show-biznesu.

Agnieszka Niedek


Dotkliwa porażka Beyonce. Nie mogła przestać płakać. Przeczytaj fragment biografii!

SHOW 10/2013


Show
Dowiedz się więcej na temat: Beyonce Knowles
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy