Gromadziły tłumy Polaków. Władze PRL były bezsilne?
“Częstochowska impreza” - tym terminem w swoich dokumentach władze PRL określały święto Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny. Główne uroczystości odbywały się 15 sierpnia w Częstochowie na Jasnej Górze, a tłumy Polaków ciągnęły w tym kierunku. Choć władze państwowe uciekały się do mniej i bardziej kreatywnych metod zwalczania peregrynacji, wierni wynajdowali kolejne sposoby, by obchodzić ograniczenia.
Spis treści:
- Chcieli wyrwać drzewo o głębokich korzeniach
- Manifest wiary
- Ponad 40 lat pielgrzymowania w PRL
- Najsilniejsze narzędzie do walki z pielgrzymkami
- Władza ludowa kontra Królowa Polski
- Wycieczka krajoznawcza z PTTK i zakładów pracy
- Pątnicy zmotoryzowani
- Kreatywne metody do walki z pielgrzymami
- Udana pielgrzymka, czyli pokaz słabości władzy ludowej
Chcieli wyrwać drzewo o głębokich korzeniach
Peregrynacje są głęboko wpisane w tradycję i wiarę chrześcijańską (zresztą nie tylko, bo jedną z głównych zasad islamu jest pielgrzymka do Mekki). Szlachta od wieków pielgrzymowała do Rzymu, Jerozolimy i innych świętych sanktuariów na całym świecie, biedniejsi musieli zadowolić się bliższymi ośrodkami kultu. Na polskiej mapie pielgrzymkowej szczególne miejsce miały sanktuaria maryjne, takiej jak Kalwaria Pacławska, Święta Lipka, Piekary Śląskie czy Licheń. Jednak naczelne miejsce w pielgrzymich sercach miała Częstochowa. Zdawał sobie z tego sprawę komunistyczny aparat państwowy, dlatego w sposób szczególny starano się utrudniać i zwalczać pielgrzymowanie na Jasną Górę, co nie znaczy, że nie próbowano utrudniać także lokalnych peregrynacji.
Manifest wiary
Już w XIX wieku pielgrzymki w Polsce miały wymiar nie tylko religijny. W kraju pod zaborami podczas tłumnych zebrań wiernych śpiewano także patriotyczne pieśni, które nie pozwalały zapomnieć o polskości. W PRL-u pielgrzymki nie musiały mieć charakteru antysystemowego, bo sam ich fakt był jak policzek wymierzony komunistycznym ideom. W kraju, który (w teorii) chce wyzbyć się “opium dla mas", jak nazywał religię Karol Marks, tłum ludzi gromadzi się, by manifestować swoją wiarę — rzecz nie do pomyślenia. Pomijają także fakt, że były to duże zgromadzenia ludzi, a jako takie władza ludowa traktowała jako potencjalne zarzewie kontrrewolucji.
Więcej na ten temat mówił dr hab. Adam Dziurok opowiadając o obchodach Bożego Ciała w PRL. Wywiad z historykiem przeczytasz w artykule: “Adam Dziurok: Procesje Bożego Ciała w kraju komunistycznym świadczą o słabości władzy ludowej".
Ponad 40 lat pielgrzymowania w PRL
W pierwszych latach po wojnie pielgrzymki na Jasną Górę były nieliczne, bo kraj i ludzie dopiero podnosili się ze zniszczeń, jakie poczyniła w nich wojna. Później przyszedł okres stalinizmu, podczas którego władza ludowa zwalczała Kościół bezpośrednio i bezpardonowo, więc i o dużych pielgrzymkach nie mogło być mowy.
Jednak przyszedł rok 1956, a z nim “odwilż". Czasy, gdy Kościół mógł liczyć na większą swobodę — czasy, gdy Polacy powrócili do tradycji peregrynacji, czasy, które na zawsze pogrzebały szanse komunistów na wyplenienie pielgrzymek.
Od 1958 roku władza ludowa powraca do idei zwalczania pielgrzymek, ale robi to już inaczej niż w okresie stalinizmu. Używa subtelniejszych, bardziej zawoalowanych i... kreatywniejszych metod walki z Kościołem i sierpniowymi pielgrzymkami. Adam Dziurok w przywoływanej rozmowie z Interią zwraca uwagę, że polscy komuniści zaakceptowali ideę “religia opium dla mas" z całymi jej konsekwencjami, to znaczy uznali ludzi wierzących za narkomanów, a wyplenianie wiary za terapię leczenia z uzależnienia — proces, w którym siła i bezpośrednie zakazy są o wiele mniej skuteczne niż działania propagandowe i administracyjne.
Najsilniejsze narzędzie do walki z pielgrzymkami
Od czasu odwilży zatrzymanie polskiego ruchu pątniczego było dla władz państwowych nie lada wyzwaniem, toteż 29 marca 1962 roku powołano do życia najsilniejsze narzędzie do walki z pielgrzymkami, czyli ustawę o zgromadzeniach. Zgodnie z tym dokumentem, jeśli jakaś parafia chciała zorganizować pielgrzymkę, musiała uzyskać zgodę regionalnych władz, a te najczęściej odmawiały przedstawicielom Kościoła. Oficjalnym powodem negatywnych decyzji nie było oczywiście maksymalne ograniczenie ruchu pątniczego, ale niedopełnienie formalności przez organizatorów, specyfika regionu, np. uzasadniano, że pielgrzymka tamowałaby główne arterie miasta, mówiono też o złych warunkach sanitarno-higienicznych, czy tak jak w 1963 roku — argumentem stała się epidemia ospy prawdziwej (która rzeczywiście szalała w części województw).
Władza ludowa kontra Królowa Polski
Ustawa o zgromadzeniach dawała władzy argument i silne narzędzie zwalczania pielgrzymek, lecz nie jest tajemnicą, że przestrzeganie litery prawa nie było mocną stroną Polaków za czasów PRL-u. Nie inaczej działo się w przypadku pielgrzymek na Jasną Górę i do innych sanktuariów maryjnych. Sposobów na rozwiązywanie problemów z brakiem zgody organów państwowych było kilka, a każdy bardziej kreatywny od poprzedniego. Wszak cóż znaczy decyzja I sekretarza Gomułki, który jest nim dopiero od 1956 roku, w obliczu wezwania Królowej Polski, która swoją koronę ma od 1656 roku.
Najprostszą metodą było zignorowanie zakazu i ruszenie w drogę — tak zrobiła między innymi kilkutysięczna piesza pielgrzymka z Warszawy na czele z ojcem Melchiorem Królikiem w 1963 roku. Takie rozwiązanie sprawiło jednak, że pielgrzymka była nielegalna, a to dawało służbom różnorodne narzędzia jej przeciwdziałania. Legitymowano uczestników, nakładano na nich kary finansowe. Próbowano aresztować księży. Na trasie pielgrzymki sklepy musiały zostać zamknięte, nie wolno było częstować pątników posiłkami, ani przyjmować ich do domu. Ciężarówka z rzeczami pielgrzymów została zawrócona do Warszawy. Mimo tych wszystkich trudności 2 tys. pielgrzymów dotarło na Jasną Górę, gdzie przywitał ich kardynał Stefan Wyszyński.
Warszawska pielgrzymka nie była jedną, która musiała się przebijać przez kordony milicji. Służbom rozkazano rozbijać pielgrzymki na trasie ich przemarszu i nie dopuszczać, by pątnicy maszerowali w dużych, zwartych grupach.
Wycieczka krajoznawcza z PTTK i zakładów pracy
Nie zawsze jednak pielgrzymi decydowali się na łamanie prawa, czasem woleli działać podobnie jak władza w zawoalowany sposób. Były więc pielgrzymki oficjalnie wycieczkami krajoznawczymi PTTK, czy organizowanymi przez zakłady pracy. W tym drugim przypadku niejednokrotnie wykorzystywano w tym celu samochody i autokary zakładowe — w kraju, gospodarki centralne sterowanej, gdzie zakłady były własnością państwa — oznaczało to, że za paliwo pielgrzymów płaciła władza ludowa — oto sarkazm historii w najczystszej jego postaci.
Aparat państwowy, choć bywał ślepy na wiele prób podobnego kombinatorstwa, w tym przypadku zdawał sobie sprawę z pielgrzymich zabiegów. W planie przeciwdziałania sierpniowym uroczystościom religijnym w Częstochowie i Piekarach Śląskich w 1968 roku Wydział Administracyjny KW PZPR w Katowicach wśród środków zapobiegawczych nakazywał: “Spowodować wydanie odpowiednich zaleceń zabezpieczających transport wewnętrzny zakładów pracy, kółek rolniczych, przedsiębiorstw transportowych itp., aby nie został wykorzystany dla dowozu pątników do Częstochowy i Piekar".
Pątnicy zmotoryzowani
Organy państwowe zdawały sobie sprawę, że pielgrzymi dostają się na Jasną Górę nie tylko pieszo. By utrudnić im udział w uroczystościach 15 sierpnia autobusy i pociągi do Częstochowy kursowały o wiele rzadziej. Milicja przeprowadzała wzmożone kontrole drogowe i pod byle pretekstem zatrzymywała karty rejestracyjne pojazdów. W samej Częstochowie utrudniano znalezienie miejsca parkingowego i tworzono specjalne parkingi dla pielgrzymów, na których funkcjonariusze bezpieki spisywali numery rejestracyjne pojazdów, by zidentyfikować ich właścicieli i wyciągnąć wobec nich konsekwencje.
Kreatywne metody do walki z pielgrzymami
Władza ludowa podejmowała także szereg bardziej kreatywnych metoda walki z ruchem pielgrzymkowym. Łucja Marek pisze o sytuacji podczas pielgrzymki mężczyzn do Piekar Śląskich w 1968 roku, kiedy to w niedzielę, niemal na oczach pątników rozkopano drogę z Michałkowic do Dąbrówki Wielkiej, co znacznie utrudniło dojazd do sanktuarium. W poniedziałek “roboty drogowe" zniknęły.
Innym przykładem jest organizacja festynów, nadawanie atrakcyjnych filmów i programów w telewizji czy kinach — szczególnie jeśli 15 sierpnia przypadał w dniu wolnym, bo trzeba pamiętać, że w okresie PRL-u był to zwykły dzień pracujący. Ciekawym pomysłem było też wystawienie budki z piwem i organizacja strzelnicy, karuzeli oraz innych atrakcji, które zmieniały modlitewny nastój w jarmarczno-festynowy.
Udana pielgrzymka, czyli pokaz słabości władzy ludowej
Przy tych wszystkich szykanach i utrudnieniach, zdarzały się sytuacje, w których pozwolenia na pielgrzymki wydawano. Jeśli lokalne władze uznały, że nie mają wystarczających środków, by wyegzekwować zakaz pielgrzymowania — udzielały zgody. Pielgrzymka, która pomimo sprzeciwu aparatu państwowego dotarłaby do sanktuarium bez żadnego problemu, byłaby bowiem jawnym dowodem na słabość władzy ludowej, a do tego nie można było dopuścić.