Reklama

"Poza ulotnymi momentami tata i ja żyliśmy obok siebie" - autobiografia księcia Harry'ego

W długo wyczekiwanej autobiografii księcia Harry'ego czytelnicy mogą przenieść się do jednego z najbardziej przejmujących obrazów XX wieku, w którym dwóch chłopców, dwoje książąt, idą za trumną matki. Kiedy księżna Walii Diana spoczęła już w grobie, ludzie zaczęli zastanawiać się, co książęta czuli w tej chwili. Harry postanowił w końcu opowiedzieć swoją historię. Dzięki temu książka "Ten drugi" jest na swój sposób przełomowa. Poniżej prezentujemy jej fragment.

Poza tymi ulotnymi momentami tata i ja przeważnie żyliśmy obok siebie. Miał trudności z komunikacją, ze słuchaniem, z kontaktem twarzą w twarz. Czasami, po długiej kolacji złożonej z wielu dań, szedłem na górę i znajdowałem list na poduszce. W liście pisał, jak bardzo jest dumny z czegoś, co zrobiłem lub co osiągnąłem. Uśmiechałem się i wkładałem list pod poduszkę, ale też zastanawiałem się, dlaczego nie powiedział mi tego chwilę wcześniej, siedząc naprzeciwko. Tak więc perspektywa wielu dni nieograniczonego czasu z tatą była ekscytująca.

Reklama

Potem nadeszła rzeczywistość. Dla taty to była podróż służbowa. I dla mnie też. Koncert Spice Girls był moim pierwszym publicznym wystąpieniem od czasu pogrzebu i wiedziałem, intuicyjnie, z urywków podsłuchanych rozmów, że ludzie byli niezmiernie ciekawi mojego samopoczucia. Nie chciałem ich zawieść, ale chciałem też, żeby zostawili mnie w spokoju. Pamiętam, jak wszedłem na czerwony dywan, przylepiłem uśmiech na twarz i pożałowałem nagle, że nie jestem w swoim łóżku w pałacu Świętego Jakuba.

Koło mnie stała Baby Spice, w białych plastikowych butach na trzydziestocentymetrowych platformach. Skupiłem uwagę na tych butach, a ona swoją - na moich policzkach. Bez przerwy je szczypała. Ale pulchne!

Ale słodkie! Wtedy Posh Spice wyskoczyła naprzód i złapała mnie za rękę. Trochę dalej wypatrzyłem Ginger Spice, jedyną członkinię zespołu, z którą czułem jakąś więź - jak rudzielec z rudzielcem. Ponadto była znana na całym świecie z tego, że chodzi w minisukience ze wzorem flagi brytyjskiej. "Dlaczego na trumnie jest Union Jack?" Ona i pozostałe spajsetki gruchały do mnie, mówiąc rzeczy, których nie rozumiałem, a jednocześnie żartowały z dziennikarzami, którzy wykrzykiwali:

- Harry, popatrz tu, Harry, Harry, jak się czujesz, Harry?!

Pytania, które nie były pytaniami. Pytania, które były pułapkami. Pytania, którymi rzucali w moją głowę jak tasakami. Dziennikarzy nie obchodziło, jak się czuję, chcieli, żebym powiedział coś sensacyjnego, dobrego na nagłówek.

Wpatrywałem się w błyski ich fleszy, szczerzyłem zęby, nie mówiłem nic.

O ile mnie flesze onieśmielały, o tyle Spice Girls były nimi odurzone. Tak, tak, po tysiąckroć tak - takie było ich nastawienie za każdym razem, gdy kolejny raz błyskało. Nie miałem nic przeciwko temu. Im bardziej one znajdowały się na pierwszym planie, tym bardziej mogłem wtopić się w tło. Pamiętam, że rozmawiały z prasą o swojej muzyce i swojej misji. Nie wiedziałem, że miały misję, ale jedna z dziewcząt porównała krucjatę zespołu przeciwko seksizmowi do walki Mandeli z apartheidem.

W końcu ktoś powiedział, że czas na koncert.

- No dalej. Idź za swoim ojcem.

Tata? I koncert? Trudno uwierzyć. Jeszcze trudniej, gdy to się dzieje naprawdę. Ale widziałem na własne oczy, jak tata dzielnie kiwa głową i tupie nogą do rytmu:

Jeśli chcesz być w mojej przyszłości, zapomnij o przeszłości,
Jeśli chcesz się ze mną spiknąć, lepiej zrób to szybko.

Potem, w drodze do wyjścia - znowu flesze. Tym razem nie było tam Spice Girls, żeby odciągały uwagę. Byliśmy tylko we dwóch z tatą. Sięgnąłem po jego dłoń i przytrzymałem ją. Przypominam sobie, jasno jak te flesze: kochałem go. Potrzebowałem go.

Następnego dnia rano pojechaliśmy z tatą do pięknej chaty nad wijącą się rzeką. KwaZulu-Natal. Słyszałem o tym miejscu, gdzie latem 1879 roku doszło do bitwy żołnierzy brytyjskich z wojownikami Zulusów. Słyszałem wszystkie opowieści i legendy i obejrzałem film zulu niezliczoną ilość razy. Ale teraz miałem okazję zostać prawdziwym ekspertem, powiedział tata. Umówił spotkanie na polowych krzesłach wokół ogniska, podczas którego David Rattray, światowej sławy historyk, opowie ze szczegółami o bitwie.

To był prawdopodobnie pierwszy wykład w moim życiu, na którym naprawdę uważałem.

Ludzie, którzy walczyli na tej ziemi, powiedział pan Rattray, byli bohaterami. Po obu stronach. Zulusi - nieustraszeni, prawdziwi mistrzowie w posługiwaniu się krótką włócznią zwaną iklwa, od mlaszczącego dźwięku, jaki wydawała, gdy wyciągano ją z piersi ofiary. A jednak zaledwie stu pięćdziesięciu brytyjskich żołnierzy zdołało stawić czoła czterem tysiącom Zulusów, a miejsce tego niesłychanego zdarzenia, zwane Rorke’s Drift, natychmiast stało się częścią brytyjskiej mitologii. Jedenastu żołnierzy uhonorowano Krzyżem Wiktorii - była to najliczniejsza grupa, jaka kiedykolwiek została odznaczona z tego samego pułku i za udział w tej samej bitwie. Dwaj inni żołnierze, którzy powstrzymywali Zulusów dzień przed bitwą pod Rorke’s Drift, jako pierwsi w dziejach otrzymali Krzyż Wiktorii pośmiertnie.

- Pośmiertnie, tato?
- Hm, no tak.
- A co to znaczy?
- Po tym jak, no wiesz.
- Po czym?
- Po tym, jak zginęli, kochany chłopcze.

Choć dla wielu Brytyjczyków pozostaje powodem do dumy, Rorke’s Drift było częścią historii imperializmu, kolonializmu, nacjonalizmu - krótko mówiąc, złodziejstwa. Wielka Brytania wtargnęła na tereny suwerennego narodu, żeby je zagarnąć, co w oczach niektórych, w tym pana Rattraya, oznaczało, że drogocenna krew najlepszych synów Brytanii została tego dnia przelana na próżno. 

Nie pomijał tych niewygodnych faktów. Kiedy uważał to za konieczne, ostro potępiał Brytyjczyków. (Miejscowi nazywali go Białym Zulusem). Ale ja byłem na to za młody: słuchałem go i nie słyszałem. Może zbyt wiele razy obejrzałem zulu, zbyt wiele stoczyłem bitew swoimi żołnierzykami w czerwonych brytyjskich mundurach. W moich poglądach na bitwę, na Wielką Brytanię nie było miejsca na nowe fakty. Więc skupiłem się na opowieści o męskiej odwadze i brytyjskiej potędze i zamiast nabrać wątpliwości, wzmogłem tylko swój entuzjazm.

W drodze do domu powiedziałem sobie, że cała wyprawa była strzałem w dziesiątkę. Nie tylko wspaniała przygoda, ale i wspólne przeżycie z tatą. Z pewnością życie całkiem się teraz odmieni.

****
Powyższy fragment pochodzi z książki  "Ten drugi - Książe Harry" przełożonej z języka angielskiego przez wydawnictwo Marginesy.

Fragment książki
Dowiedz się więcej na temat: fragment książki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy