Artystki z pustyni
Tych dzieł nie powstydziłby się nowojorski artysta w pełni świadomy obowiązujących trendów i doskonalący warsztat w najlepszych szkołach. W rzeczywistości wykonały je skromne kobiety, żyjące swoim życiem gdzieś na krańcu świata, a sztukę tworzące jakby od niechcenia, bez zbędnych ambicji i analiz.
Od 16 czerwca w Muzeum Yves Saint Laurenta w Marrakeszu można oglądać wystawę Desert design, przedstawiającą dywany tkane przez kobiety z marokańskiego plemienia Ait Khebbach.
- Ait Khebbach żyją na wschodzie Maroka, niedaleko algierskiej granicy. Dawniej byli nomadami, ale w czasach kolonizacji osiedlili się, a kobiety zaczęły wyrabiać dywany. Tworzyć sztukę, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, bo dla nich to przedmioty codziennego użytku - opowiada Younes Duret, projektant i kurator wystawy.
Younes Duret nie kryje fascynacji kontrastem między monotonnym pustynnym krajobrazem, wśród którego żyje plemię Ait Khebbach, a eksplozją barw i wzorów na ich wytworach. Podobne odczucia miał Arnaud Maurieres, który odkrył dywany i zaczął je kolekcjonować. Do domostw plemienia Ait Khebbach trafił, gdyż przyjaźnił się z synem jednej z rodzin.
- Aranżując wystawę, chciałem odtworzyć podróż Arnauda i Eryka, którzy jadąc z Marrakeszu do Merzouga, znaleźli się na pustyni, a następnie stanęli na wprost tych niesamowitych dzieł - opowiada Younes Duret. - Nie spodziewasz się w takim otoczeniu, gdzie nie ma dosłownie nic, zobaczyć tego rodzaju sztuki i piękna - dodaje.
Arnauld natychmiast zakochał się w tych wyrobach, jednak kobiety, które je utkały niewiele potrafiły powiedzieć o wzorach lub o inspiracjach. "Pomysł przychodzi w danej chwili" - mówiły.
- Arnauld zaczął skupować dywany, choć na początku ludzie z Ait Khebbach niechętnie je sprzedawali. Potrzebowali ich, bo po prostu na nich spali - opowiada Duret. - Pieniądze były dla nich czymś nowym, nie spodziewali się, że kiedykolwiek zarobią na swoich dywanach. Kiedy tak się stało, poszli do supermarketu i za te pieniądze kupili materace.
Plemię zamieniło dywany na bardziej wygodne posłania, ale dla Dureta to pretekst do stawiania dalszych pytań. W jaki sposób odkrycie i pokazanie światu tej twórczości wpływa na sposób życia plemienia? Czy zmieni też charakter i ich wytworów?
- Ta wystawa ma wiele warstw: etnologiczną, artystyczną... To także pytania o źródło twórczości - podkreśla Duret. - Dla mnie jako dla projektanta to było zadziwiające. One nie mają żadnych szkół artystycznych, nauczyły się wszystkiego metodą prób i błędów, eksperymentując. Robiły to tylko dla siebie, by mieć przedmioty przydatne w codziennym życiu. To nie było tworzenie produktu dla konsumenta, z uwzględnieniem jego oczekiwań, ze zrozumieniem wzorów, stylów. To czysta forma twórczości, bez żadnych wpływów z zewnątrz, które skłoniłyby je do zrobienia rzeczy inaczej niżby chciały. To najczystsza forma artyzmu.
Wystawa okazała się mieć również warstwę bardzo osobistą dla kuratora.
- Ja, jako projektant, zawsze myślę o tym, czy mój produkt się sprzeda, jak będzie odebrany, jak powinienem go zrobić. Analizuję trendy. Tu nie ma trendów, są jedynie czyste emocje.
- Oczywiście miło jest dokonywać tych wszystkich analiz, by zaprojektować przedmiot, ale być może kreacja jest czymś innym, czymś czystym. To mnie zachwyciło, bo wcześniej nie myślałem, że kreatywność może wypływać z niczego, z pustki. To właśnie chciałem pokazać - podkreśla projektant.
- Dla ludzi, którzy nie znają Maroka, w pierwszej sali umieściłem zdjęcia tego regionu, by pokazać na jakim odludziu żyje to plemię. Tam nie ma po prostu nic. Nie ma kolorów, są jedynie skały. Możliwe, że to ich kształty były inspiracją - zastanawia się Duret, który pracując nad wystawą zrozumiał, że tej sztuki nie stworzyła ani wiedza, ani intrygujące otoczenie: - Kreatywność wypływa w swojej istocie z niczego - stwierdza i dzieli się tym, jak te spostrzeżenia wpłynęły na jego życie zawodowe.
- Dla mnie praca nad tą wystawą była szczególnym doświadczeniem, po postawiła pod znakiem zapytania moją pracę jako projektanta. Zawsze bardzo dopracowywałem szczegóły, liczyło się dla mnie każde 5 milimetrów. A teraz zadałem sobie pytanie, czy to w ogóle ma znaczenie? Gdzie jest spontaniczność twórczości? Skończyłem te wszystkie szkoły artystyczne w Paryżu, wszystko miałem uporządkowane i przeanalizowane. To jest podejście z państw Zachodu, gdzie rzeczywistość jest ustrukturyzowana. Istnieje sztuka. Jest się artystą, albo projektantem, albo muzykiem. Ma się określony wizerunek. Wiele możemy powiedzieć o człowieku tylko na podstawie jego stylu. To jest oczywiście fajne, ale nagle stajemy przed tymi dziełami, które mógłby stworzyć nowojorski artysta, świadomie posługujący się środkami wyrazu, który dorabiałby teorię, że "chciałem zrobić kwadraty, bo coś tam". Tu tego nie ma!
- A jednocześnie, gdy przyjrzymy się dobrze, to zauważymy, że niektóre z tych dywanów mają takie wzory, że jeśli nawet jakiś projektant chciały celowo połączyć różne typy deseni i motywów, to prawdopodobnie nie udałoby mu się tego zrobić w taki sposób. To czyste szaleństwo. W niektórych widzimy trzy motywy przenikające się w jednym wzorze i dające wrażenie ruchu!
- Kobiety, które stworzyły te tkaniny, nie robiły tego, bo będą miały wystawę, bo chcą stworzyć dzieło sztuki. One żyją swoim życiem, a jednocześnie tworzą te absolutnie cudowne prace! Dlatego na wystawie chciałem też pokazać te kobiety - artystki. Można je zobaczyć na zdjęciach - mówi Duret.
Kobiety z plemienia zostały również zaproszone na wystawę i będą mogły zobaczyć swoje prace w przestrzeniach muzeum.
- Jesteśmy po środku wielkiego pytania. Ta wystawa niewątpliwie wpływa na ich życie. Z pewnością młode pokolenie może mieć już inne podejście do swojej twórczości. Będzie mieć świadomość, że może sprzedać swoje prace. Mam jednak nadzieję, że zmiany będą przede wszystkim pozytywne. Dzięki tej wystawie możemy pokazać ich twórczość ludziom z odległych krajów, być może też ich zainspirować, i pokazać jaka jest kultura Maroka.
Wystawa potrwa do 8.10.2019
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***