Reklama

Brak faceta to nie koniec świata

Choć ma za sobą dwa nieudane małżeństwa, nadal wierzy, że znów się zakocha. Na razie jedynym mężczyzną w jej życiu jest kot Stefan...

Popularność przyniósł jej serial „Na dobre i na złe” i prowadzenie programu kulinarnego „SmaczneGO!”. Choć ostatnio Olga (43) w telewizji gości rzadziej, ma mnóstwo pracy. Gra w kilku teatrach, produkuje spektakle, nagrała płytę „Listy z daleka” z piosenkami Kaliny Jędrusik. „Na żywo” zdradza, dlaczego wybrała życie singielki...

W spektaklu „Zdobyć, utrzymać, porzucić” w Teatrze Roma śpiewasz: „Jak cię miły zatrzymać”. Wiesz, jak zdobyć i zatrzymać mężczyznę?

- Nie wiem. Gdybym wiedziała, pewnie dziś nie byłabym ze Stefanem, który jest… kotem i niewiele ma z faceta. Ale myślę, że czasem nie warto zatrzymywać...

Reklama

A jaki jest przepis, by go uwieść?

- Jeśli chcę uwieść faceta, pozwalam się zdobywać. Mężczyzna lubi być myśliwym. Mądre kobiety pozwalają się zdobywać całe życie. Zrozumiałam to zbyt późno. Popełniamy błąd, przynajmniej ja mam taki na swoim koncie, bo lubimy szybko faceta udomowić, mieć pewność, że jest już nasz.

Tymczasem rutyna zabija miłość?

- Dokładnie. Jak już otworzymy wszystkie drzwi, on już wszystko wie, wszystko ma podane na tacy. Myślę, że kobiety niepotrzebnie skracają ten pierwszy etap miłości, czas różowych okularów, romansu, poznawania się.

Czym się kierujesz w sercowych wyborach?

- Moja mama zawsze powtarzała: „Miej serce i patrz w serce”. Nieraz słono za to serce zapłaciłam. Ale nie umiem inaczej. Nie potrafię kalkulować w związku. Muszę się zakochać, zauroczyć się. I nie umiem zakochać się w czyichś oczach, samochodzie czy willi z basenem. Ja się muszę zakochać intelektualnie. I nie stać mnie na to, żeby zwariować nagle.

Wchodząc w związki miałaś przeświadczenie, że to miłość na całe życie?

- Zawsze mam takie przeświadczenie. Nigdy nie wchodzę w układ z mężczyzną, jeśli nie mam przekonania, że to jest coś ważnego.

A po czym poznać, że miłość się kończy?

- Gdy on zaczyna iść w inną stronę, ma inny pomysł na życie. Wtedy wybieram swoją drogę. Wiem, że mnie łatwo podjąć taką decyzję – nie mam dzieci, sama potrafię się utrzymać, nie muszę wisieć na szyi albo na kieszeni mężczyźnie. Mogę pozwolić sobie, by porzucić.

I jak ci to porzucanie wychodzi?

- Bardzo ciężko. To nie jest łatwa decyzja. Czasem miłość jeszcze się nie skończyła, a już widać, że razem nam nie po drodze.

To dlatego przyjaźnisz się z byłymi mężami?

- Tak, bo rozstawaliśmy się w odpowiednim momencie, czyli kochając jeszcze i szanując. Ogromna część tej miłości gdzieś tam w sercu została i dziś możemy być przyjaciółmi. Ci mężczyźni dalej są bardzo ważni w moim życiu. Dzwonimy do siebie, odwiedzamy się.

To rodzice nauczyli cię, że kobieta powinna sobie radzić i nie uzależniać się od mężczyzny?

- Z rodzinnego domu wyniosłam dość tradycyjny model rodziny. Tata pracował, a mama była chora i zajmowała się domem. Moi rodzice byli głuchoniemi. „To ta od głuchych rodziców”, słyszałam nieraz. Czułam na sobie jakieś piętno.

- Może to powód, że jestem bardzo samodzielna. „Pozwól być kobietą”, mówią czasami moi znajomi. Ale po co? Ja lubię męskie zajęcia. Mam to od dziecka. Kiedy tata naprawiał kran, zawsze mu towarzyszyłam. I dzisiaj skręcam meble, wbijam gwoździe, maluję i tapetuję ściany. Tata nauczył mnie bycia facetem. To się bardzo przydaje. Bo dla mnie brak faceta to nie koniec świata.

Beata Biały

Na żywo 42/2011

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Olga Bończyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama