Dlaczego odchodzą...
Niezależnie od tego, czy są to początki w drodze do pierwszej miłości, zaawansowany w lata związek, czy też jesteśmy już po przejściach, w wielu związkach rodzi się problem rozstania.
I mężczyźni, i kobiety odchodzą.
Dlaczego?
Przecież na początku znajomości świata poza sobą nie widzieli; zauroczeni sobą, chcieli razem spędzać każdą wolną chwilę; wszystko razem robić, aż tu nagle zaczyna się coś psuć, burzyć… Gdzieś ucieka zauroczenie, nagle dostrzegają swoje wady, brakuje cierpliwości, są zniechęceni zachowaniem partnera. W konsekwencji pojawia się myśl o spakowaniu walizek, zazwyczaj łącząca się z bólem (czasem jednej, a czasem obydwu stron) i wyrzutami sumienia związanymi z porzuceniem partnera/partnerki, i żal za utraconym jakby nie było kawałkiem życia.
Dlaczego kobiety odchodzą?
Wydawałoby się, że jest na to banalnie prosta odpowiedź: odchodzą, ponieważ nie otrzymują tego, czego chciały.
Choć te pierwsze miesiące wydają się wręcz sielskie i, zdawałoby się, że tak już pozostanie, to w rzeczywistości życie we dwoje nie jest takie proste jakby mogło się wydawać. Pomimo, że oczekiwania partnera nie muszą być bardzo wygórowane, to
i tak nie potrafimy sobie z nimi poradzić. Podstawowe z nich to szacunek, tolerancja,
a także bezpieczeństwo, które może zostać zaburzone już przy pierwszych, czasem nawet niewielkich problemach. A tych życie nam przecież nie szczędzi. Nie wytrzymujemy sytuacji, która staje się dla nas niekomfortowa, zaczyna się huśtawka nastrojów i pojawia rozgoryczenie.
Tolerancja, wyrozumiałość, gotowość do rozmów na wszystkie gnębiące tematy i wzajemna pomoc tworzą receptę na udany związek. Do tego spełnianie wzajemnych potrzeb, ale też i akceptacja faktu, że nie wszystko jest możliwe dopełnia tą receptę. Skupianie się jedynie na zaspokajaniu własnych pragnień i dążenie do osiągnięcia tylko osobistych celów oddala od siebie zakochane niegdyś pary.
Wszystko jest dobrze do czasu, kiedy możemy - i chcemy – coś z siebie dać. Mężczyzna i kobieta pozostają w związku tak długo, jak długo są dla siebie atrakcyjni. A atrakcyjność to nie tylko wygląd; to wszystko, co składa się na nas - także nasze zachowania, nasza osobowość. Niestety, nasza atrakcyjność kończy się w raz z nastaniem rutyny, która potrafi doprowadzić związek do wypalenia i w konsekwencji do rozpadu. Kiedyś zakochani w sobie ludzie zaczynają zauważać wady, zaniedbują partnera na rzecz innych spraw, które teraz stanowią ważniejszą część ich życia, jak na przykład rozwój zawodowy. Mają swoje humory, gorsze dni, problemy. Oddalają się od siebie, zaczynają odczuwać obcość, która z czasem ogarnia nie tylko ich serca, ale i cały dom. Im dłużej taki stan trwa, tym bardziej staje się niebezpieczny, gdyż może wystąpić zjawisko ucieczki od problemów. I tak często się dzieje. Wychodząc z mieszkania często te problemy zostawiają za jego progiem, a niebezpiecznie staje się, gdy praca zaczyna go zastępować. Zapewne ma na to wpływ większa cześć godzin spędzania poza domem, zajęcie się obowiązkami, które zasłaniają myślenie o sytuacji w domu. Do tego miła atmosfera i uprzejmość ze strony współpracowników. Tym bardziej praca staje się komfortowym miejscem, gdy problemy domowe zastępuje uśmiechnięty kolega i zainteresowanie, pozwala na oddalenie od siebie smutków i kłopotów. Uśmiecha się, bo nie ma złego dnia, mało tego, prawi komplementy, które tak bardzo chciałaby usłyszeć - od swojego ukochanego. Może to próżność, ale to miłe uczucie podobać się stale, tak jak na początku znajomości. W oczach partnera niestety brakuje dawnego błysku.
Podstawowym błędem jest zaniedbanie tego co wcześniej dobrze się układało. Dlatego związek trzeba pielęgnować oraz szanować, poznawać siebie nawzajem i darzyć uczuciem, utrzymywać ciepłe relacje pomiędzy sobą a partnerem, pamiętając, że miłe słowo czy drobny gest może bardzo wiele znaczyć.
Życie we dwoje to ciągłe szukanie w sobie nawzajem tego dobrego, „ulepszanie” samego siebie i rozwój w tym kierunku, bo znajomość siebie pozwala na głębsze zrozumienie innej osoby…Tak więc zrozumienie , a do tego szacunek w związku jest sprawą pierwszorzędną. Ich brak doprowadza do zerwania tego, co było ciepłem relacji małżeńskich.
Seksuolodzy twierdzą, że bez zadowolenia z pożycia małżeńskiego związek nie będzie udany. Głównym winowajcą tego będzie rutyna, a przede wszystkim brak chęci zastępujący „obowiązek”, który za sypialnianymi drzwiami nie jest wskazany. Otwartość seksualna to jeden z głównych czynników udanego pożycia dwojga ludzi. Wstydliwość ze strony kobiety, ale też i bierne czekanie na zwiększenie aktywności partnerki ze strony mężczyzny niszczy to, co mogłoby być piękne. Kobiety w łóżku potrzebują ciepła i wyrozumiałości, mężczyźni zaś odwagi ze strony partnerek. Rozmowy na ten temat nie powinny być tabu. Dyskusja o swoich potrzebach i odczuciach może uratować gasnące już pożycie i stworzyć na nowo udany związek.
Zatem dbając o relacje zarówno w alkowy, jak i inne, łatwiej będzie zapobiec myślom, że koleżanka z pracy mogłaby okazać się atrakcyjniejsza w łóżku, a kolega ze studiów czy ze szkolenia - tym wyśnionym.
Jestem kobietą i dlatego piszę z punktu widzenia kobiety, jednak myślę, że ten sam problem dotyczy także mężczyzn. Ponieważ i mężczyźni, i kobiety, oczekują tego samego, poczynając od zrozumienia, które jest niezbędne w każdych relacjach. Pomimo, że są dorośli, również potrzebują wsparcia, pochwał i akceptacji. Dając im to, w zamian możemy otrzymać to samo, albo i dużo więcej. Błędy w związkach są stale popełniane; duszenie ich w sobie destruktywnie wpływa na relacje, ponieważ ranimy siebie, a nie - jakby się mogło zdawać - drugą osobę. Dlatego warto o tym rozmawiać i nie wstydzić przeżywanych wówczas uczuć.
Ogólnie sprawa jest jasna: im bardziej zaniedbujemy związek, im bardziej zaczynamy myśleć tylko o sobie, tym większe jest prawdopodobieństwo rozstania. Razem, wspólnymi siłami można wiele pokonać, samemu trwa to wielokrotnie dłużej, a raczej jest niemożliwe. Zatem jeżeli zależy nam na utrzymaniu związku zadbajmy o atmosferę miłości i wsparcia, zrozumienia i akceptacji. Przecież to tak niewiele…