Wigilijne karpie głosu nie mają. Przeczytaj zanim kupisz
Oprac.: Gabriela Kurcz
W 2023 roku, po niemal dekadzie postępowania, warszawski sąd wydał wyrok w sprawie znęcania się nad karpiami. Ukarano trzech pracowników hipermarketu, którzy sprzedawali ryby w niehumanitarny sposób. Przełomowy wyrok miał być początkiem rewolucji, która finalnie miała doprowadzić do całkowitego zakazu sprzedaży żywych karpi w Polsce. Czas pokazał jednak, że tak się nie stało.
W grudniu 2010 roku hipermarket E. Leclerc prowadził sprzedaż żywych karpi na święta. Działalnością tą zainteresowała się wtedy Fundacja "Noga w Łapę" - jej pracownicy zauważyli, że sprzedawane w sklepie ryby nie miały zapewnionych humanitarnych warunków, trzymane były w skrzynkach bez wody, a po zakupach - pakowane przez pracowników do plastikowych toreb, również bez wody! Fundacja natychmiast zawiadomiła prokuraturę, która dwukrotnie umorzyła postępowanie. Aktywiści nie zamierzali się jednak poddać i skierowali do sądu posiłkowy akt oskarżenia przeciwko dwóm pracownikom sklepu oraz kierownikowi działu sprzedaży. Sąd pierwszej i drugiej instancji uznał jednak, że działania podejmowane przez oskarżonych nie wypełniały znamion znęcania się nad zwierzętami.
Pełnomocnicy Fundacji "Noga w Łapę" poszli więc o krok dalej i skierowali do Sądu Najwyższego kasację od wyroku sądu odwoławczego, a ten w 2016 roku uchylił go i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia sądowi pierwszej instancji. Proces przed Sądem Rejonowym Warszawa-Mokotów zakończył się w listopadzie 2023 roku - sąd skazał dwóch pracowników sklepu na karę dziesięciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, a kierownika działu sprzedaży - na jeden rok w zawieszeniu na dwa lata.
- To jest bardzo adekwatna kara, ponieważ wówczas, kiedy ten czyn był popełniony, były przewidziane kary grzywny, ograniczenia wolności oraz pozbawienia wolności do roku, więc to wcale nie jest - jakby się mogło niektórym wydawać - kara jakaś bardzo łaskawa - tłumaczyła mec. Karolina Kuszlewicz z fundacji "Noga w Łapę".
Zobacz również:
Kuszlewicz zauważyła także, że fundacji nie chodziło o surowy wyrok, ale o "pewien symbol", a przy tym namacalny dowód, że prawo nie chroni osób znęcających się nad zwierzętami. Bo choć spora grupa Polaków nie widzi w sprzedaży żywych karpi niczego zdrożnego, to warto pamiętać, że przetrzymywanie ich w skrajnie złych warunkach nosi znamiona bestialstwa i może być uznane za znęcanie się. A to jest w naszym kraju karalne.
- Sąd nie miał wątpliwości, że te karpie cierpiały i tak nie wolno postępować z rybami. Podkreślił też, że wyrok ma mieć wymiar wychowawczy - zarówno wobec samych sprawców, jak i względem innych ludzi, którzy tak postępują - powiedziała mec. Karolina Kuszlewicz z fundacji "Nowa w Łapę".
Wspomniany "wymiar wychowawczy" jest w tej konkretnej sprawie kluczowy. Jeszcze niedawno rządziło bowiem przekonanie, że ryby nie czują bólu, nie są inteligentne, a ich cierpienie nie ma znaczenia. Nauka ma już jednak dowody na to, że jest zgoła inaczej.
Boją się, czują i używają narzędzi
Wieloletnie badania naukowców wykazały, że ryby to inteligentne zwierzęta, które potrafią postępować intencjonalnie, doskonale komunikują się między sobą, dzielą się informacjami, a nawet używają narzędzi. Różnią się one także osobowością i co kluczowe, odczuwają ból. Niestety, nie są w stanie nam o nim powiedzieć - nie umieją szczekać, miałczeć czy skamleć. Philip Lymbery pisze w "Farmegedonie", że to dlatego panuje mocne przekonanie, że "ich cierpienie nie ma znaczenia". - "Ryby nie mają kory nowej, głównej ostoi inteligencji u niektórych kręgowców, i w dużej mierze z tego powodu pojawiły się wątpliwości co do stopnia, w jakim ryby mogą odczuwać ból. W napisanym w 2016 roku tekście dla ogólnodostępnego czasopisma "Animal Sentience" naukowiec biomedyczny Brian Key stwierdza, że "ryba nie posiada niezbędnej cytoerchitektoniki neuronowej, mikrokrążenia ani struktur koniecznych do przetwarzania nerwowego wymaganego do odczuwania bólu. (...). Co zatem czują ryby, gdy stykają się ze szkodliwymi bodźcami? Dowody wyraźnie wspierają założenie, że ryby niczego nie czują" - pisze Barbara J. King w książce "Osobowość na talerzu".
Dziś wiemy, że to nieprawda - ryby cierpią i odczuwają ból, nawet mocniej niż sądziliśmy, a neocortex nie jest do tego konieczny.
Ryby posiadają inne obszary mózgu, które na pewno przetwarzają bodźce odpowiedzialne za czucie bólu, mają także receptory bólowe oraz włókna nerwowe. Stres i ból fizyczny odczuwają silniej, niż inne zwierzęta - rybia skóra jest bardzo wrażliwa i podatna na zniszczenia.
Naukowcy poszli o krok dalej i udowodnili, że ryby uczą się unikania bólu, a jeśli tylko da się im taką możliwość, potrafią same zaaplikować sobie środki przeciwbólowe! To mocny dowód na to, że reprezentują zachowania wymagające bardzo dużej inteligencji, mają świetną pamięć długoterminową i zapamiętują nawet wydarzenia sprzed wielu lat. Potrafią też odstraszać intruzów i ostrzegać towarzyszy przed niebezpieczeństwem, a mimo to wciąż postrzegane są jako stworzenia pozbawione zdolności logicznego myślenia.
Prawdziwy rybi horror zaczyna się zawsze w grudniu. W dniach poprzedzających święta Bożego Narodzenia karpie przetrzymywane są w tragicznych warunkach, nieumiejętnie ogłuszane i transportowane do domów bez dostępu do wody. Zarówno sprzedawcy, jak i konsumenci zapominają bowiem, że są one w naszym kraju chronione i to w takim samym zakresie jak psy czy koty.
Zakaz znęcania się nad karpiami: Dotyczy zarówno sprzedawców, jak i klientów
Zacznijmy od tego, że sama sprzedaż żywych karpi nie jest w Polsce przestępstwem. Zanim więc podejmiemy jakiekolwiek działania, powinniśmy upewnić się, czy rzeczywiście rybom dzieje się krzywda. Karpie nie mogą być stłoczone, przetrzymywane bez wody lub w wodzie zbyt płytkiej, nie mogą być chore, poranione, chwytane za skrzela i pakowane do plastikowych toreb i woreczków, co wciąż jest niestety bardzo popularną i częstą praktyką.
Zakaz znęcania się nad zwierzętami obowiązuje wszystkich - nie tylko sprzedawców i kierowników sklepów czy punktów handlowych, ale także klientów. Warto pamiętać więc o tym, że i oni mogą być pociągnięci do odpowiedzialności, choćby za transport półżywych zwierząt do domu.
Co możesz zrobić, gdy widzisz cierpienie karpi?
- w pierwszej kolejności upewnij się, czy masz wystarczające dowody na znęcanie się nad zwierzętami - zrób zdjęcia, nagraj film, znajdź świadków przestępstwa,
- zadzwoń na policję i powołaj się na następujące przepisy ustawy o ochronie zwierząt: Art. 6 ust. 2 pkt 10 - jeśli karpie są stłoczone, poranione i nie mogą swobodnie pływać, Art. 6 ust. 2 pkt 18 - gdy widzisz, że są pozbawione wody oraz Art. 6 ust. 2 - gdy są pakowane do plastikowych toreb bez wody,
- wyślij pismo do Inspekcji Weterynaryjnej - wzór znajdziesz np. na stronie Stowarzyszenia Otwarte Klatki,
- poczekaj na przyjazd policji, złóż zeznania i przekaż funkcjonariuszom wszystkie zgromadzone dowody,
- zawiadom organizację zajmującą się prawami zwierząt, która ma prawo działać w sytuacji, gdy dzieje się im krzywda,
- po kilku dniach wróć w miejsce przestępstwa i sprawdź, czy sklep poprawił warunki przetrzymywania karpi, a jeśli nie, ponownie zgłoś sprawę na policję.
Przy wszystkich tych działaniach korzystaj z następujących przepisów ustawy o ochronie zwierząt:
art. 1 ust. 1 mówi o tym, że zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę.
art. 2 ust. 1 - ustawa ta reguluje postępowanie ze zwierzętami kręgowymi.
art. 5 mówi o tym, że każde zwierzę wymaga humanitarnego traktowania.
art. 6 ust 1a zabrania znęcania nad zwierzętami.
art. 6 ust. 2 mówi, że przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności: (...)
- 6). transport zwierząt w tym zwierząt hodowlanych, rzeźnych i przewożonych na targowiska, przenoszenie lub przepędzanie zwierząt w sposób powodujący ich zbędne cierpienie i stres,
- 10). utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania (...), bądź w pomieszczeniach albo klatkach uniemożliwiających im zachowanie naturalnej pozycji,
- 18). transport żywych ryb lub ich przetrzymywanie bez dostatecznej ilości wody uniemożliwiającej oddychanie.
art. 35 ust. 1a mówi o tym, że kto znęca się nad zwierzęciem, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.
Możesz także przywołać wyrok Sądu Najwyższego z dnia 13.12.2016 roku, sygn. akt II KK 281/16:
Ryby, co nie ulega wątpliwości, są kręgowcami i w związku z tym, jak wskazał ustawodawca, są zdolne do odczuwania cierpienia i podlegają ochronie przewidzianej w ustawie o ochronie zwierząt na równi z innymi zwierzętami kręgowymi oraz wymagają humanitarnego traktowania.
Naturalnym środowiskiem ryb jest środowisko wodne, a więc zasadą winno być transportowanie, przetrzymywanie i przenoszenie ryb w środowisku wodnym, a więc takim, które zapewnia im właściwe warunki bytowania, czyli możliwość egzystencji, zgodnie z ich potrzebami gatunkowymi.
O ile sprzedający w żadnym wypadku nie mogą odpowiadać za sposób przenoszenia przez klientów żywych ryb po opuszczeniu przez nich sklepu oraz nie mogą wpływać na czas ich przenoszenia, za co mogą z pewnością odpowiadać poszczególni klienci w ramach ewentualnie stawianych im zarzutów, o tyle każdy sprzedawca winien mieć wpływ na sposób pakowania żywych ryb w przypadku ich sprzedaży. Znęcaniem jest nie tylko zadawanie, ale również dopuszczenie do zadawania bólu lub cierpień zwierzętom
Tradycja młodsza niż myślimy?
Aktywiści prozwierzęcy mają jeszcze jeden argument, który przywołują w dyskusjach o wątpliwej etycznie sprzedaży świątecznego karpia. Choć może się wydawać, że jest on z nami dosłownie od zawsze, to jest wręcz odwrotnie! Wigilijny karp nie jest wcale starą, polską tradycją - Polacy faktycznie zawsze jedli w święta ryby, ale stawiali głównie na sandacze, szczupaki, liny, okonie i śledzie. Czasem serwowano także łososie, węgorze i sardynki.
Karp królewski, czyli ryba serwowana w Wigilię Bożego Narodzenia to młoda odmiana, wyhodowana w XIX wieku. Spopularyzował ją działacz PZPR i minister gospodarki, Hilary Minc, który objął stanowisko w latach 40., gdy kraj pogrążony był w ruinie, a ludzie wciąż pamiętali biedę wojny. Minister wymyślił hasło "karp na każdym wigilijnym polskim stole" i zainicjował tworzenie Państwowych Gospodarstw Rybackich. Karp wydawał się idealną propozycją bożonarodzeniowego dania - bardzo łatwy w hodowli, szybko rośnie i je wszystko, co znajdzie w mule, nawet odpadki.
Początkowo karp jadany był tylko w niektórych domach, a podawany był w lekko słodkawym sosie, zrobionym na bazie piernika, rodzynek, piwa i miodu. Dziś spożywamy głównie karpia smażonego, w chrupiącej panierce. Niestety, nastawiona na szybki zysk, oszczędność miejsca, wody i pozbawiona empatii masowa sprzedaż karpi od dawna nie ma nic wspólnego z tą młodą tradycją, a polski karp nie jest wcale tak zdrowy, jak myślimy.
Mięso karpia jest bardzo tłuste i charakteryzuje je niekorzystna proporcja kwasów omega-3 i omega-6. Badania wykazały, że u polskich karpi wykryto aż 32 choroby zakaźne i inwazyjne. Pasożyty atakują każdą część ciała karpia - skórę, płetwy, ale również nerki czy wątrobę. CE, czyli zakaźne zapalenie skóry doprowadza do jej pękania i wrzodów, które pojawiają się nawet w mięśniach i kościach. Ryby atakuje również pleśń - prawdopodobnie większość zabijanych na święta karpi jest mniej lub bardziej chora.
Spora część polskich karpi pochodzi z hodowli stawowych lub z tzw. RAS-u, czyli hodowli ryb w systemie zamkniętego obiegu wody. Przy tak intensywnej hodowli i ogromnym zagęszczeniu ryby narażone są na mocny stres, liczne uszkodzenia ciała, choroby skóry i inwazję pasożytów. By temu zapobiec, faszerowane są bardzo mocnymi antybiotykami oraz środkami pasożytobójczymi, które mają na nasze zdrowie fatalny wpływ.
Nasuwa się więc pytanie, czy cierpienie tych zwierząt warte jest wątpliwej tradycji. Aktywiści przekonują, że nie i kolejny rok czekają cierpliwie na obiecany przez rządzących zakaz sprzedaży żywych ryb...
Zobacz również: Ośrodki pomocy dla rannych zwierząt