Drugi raz nie wyjdzie za mąż
Nie potrzebuje rozwodu. Żyje na kocią łapę z młodszym facetem i jest szczęśliwa! Jej życie w niczym nie przypomina tego sprzed kilku lat. Poznajcie zupełnie nową Agnieszkę!
Stwierdziłaś, że nie chcesz rozmawiać o facetach. Nie lubisz ich?
Agnieszka Szulim: - Broń Boże!
To możemy na ten temat odrobinkę?
- Odrobinkę! I na pewno nie o tych, z którymi byłam albo jestem związana.
Na Instagramie umieszczasz głównie zdjęcia sefie (z ręki) z kolegami: Nergalem, Kędziorem, Wojewódzkim. Czy ty nie masz koleżanek?
- Mam dwie wspaniałe przyjaciółki. Ale racja, już od dzieciństwa bliżej mi było do chłopaków, zawsze dobrze czułam się w ich świecie. Dlatego mam wielu bardzo fajnych kolegów i lubię męskie towarzystwo.
Z czego to wynika?
- Nie wiem. Jestem jedynaczką, ale mam wielu kuzynów, wychowywałam się z chłopakami. Do siódmego roku życia wpadałam w histerię, kiedy ktoś kupił mi lalkę, nienawidziłam ich. Chciałam tylko samochody i misie. Potem też ciągnęło mnie do męskich pasji. Może dlatego, że byłam córeczką tatusia. Z nim trzymałam sztamę i przez niego byłam rozpieszczana. To on mnie uczył jeździć samochodem, to z nim dzieliłam pasje. Nadal dzielę. Chyba dzięki niemu rozumiem facetów i dobrze się z nimi czuję. Pod warunkiem, że nie muszę oglądać piłki nożnej!
Do jakich mężczyzn dziś lgniesz?
- Nie podoba mi się określenie "lgniesz", ale rozumiem, o co ci chodzi. Lubię mężczyzn z pasją. Takich, od których mogę się czegoś nauczyć.
Twardych czy wrażliwych?
- Twardych i wrażliwych! (śmiech).
A jakie kobiety mają szansę na przyjaźń z tobą?
- Silne, konkretne, niezależne, szczere. Takie są moje najbliższe przyjaciółki. I taka jest moja mama. W naszym domu nie było podziału na stereotypowe role - tata też gotował. Lubię kobiety, które swojej samooceny, samopoczucia i życiowej pozycji nie uzależniają od facetów. Jedynym mężczyzną, od którego byłam zależna finansowo, był mój tata. I nie ukrywam, że jest mi z tą myślą dobrze. Mocno stoję na własnych nogach, nie muszę się podpierać facetem. Świetnie więc dogaduję się z kobietami, dla których mężczyzna nie jest wyznacznikiem ich wartości, które mają wystarczająco wysoką samoocenę i luz, żeby wspólne spędzanie czasu było przyjemnością, a nie męczarnią.
Ostatnio zrobiłaś licencję kierowcy rajdowego. Widziałam, że na torze w Poznaniu wypadłaś z zakrętu. Co się myśli w takich sekundach?
- Widać dokładnie, co ja sobie myślałam, bo miałam w kabinie kierowcy zainstalowaną kamerę go-pro. Na nagraniu głównie się śmieję. Nie dlatego, że jestem wariatką, tylko dlatego, że bezpiecznie czułam się w tym samochodzie z racji wszystkich zabezpieczeń. Na torze wyścigowym nie ma drzew, nie stoją ludzie na poboczu... Można przycisnąć.
Jestem typową dziewczyną z sąsiedztwa. Może czasem trochę złośliwą, która lubi mieć swoje zdanie
Wiesz, co wtedy zrobiłaś źle?
- W tych samochodach jest taki przycisk "push to pass". Kiedy się go użyje, samochód na kilka sekund dostaje kopa i ostro przyspiesza. Ale należy go używać ostrożnie. Jurek Dudek mówił mi tuż przed startem: "Tylko pamiętaj, nie wciskaj tego na zakręcie, tylko po". "Tak, tak, tak.... Wiem", odpowiadałam, kiwając głową. Jednak walka była tak zacięta, że pomyślałam nagle: "Dobra, zaryzykuję, wcisnę przed zakrętem, wtedy wyprzedzę". I wyrzuciło mnie z toru.
I ku zdziwieniu wszystkich kilka godzin później byłaś już na ślubie Kuby Wesołowskiego.
- Przecież nic mi się nie stało! Serio, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Martwiłam się tylko, czy nie popsułam samochodu, bo nieźle się zakopał.
W życiu codziennym też skaczesz tak na główkę, bez patrzenia, czy w basenie jest woda?
- Zdarza się. Jestem dość impulsywna.
Baby są gorsze za kółkiem?
- Nigdy w życiu! Wkurza mnie ten stereotypowy podział: na głupie baby za kierownicą i dobrze jeżdżących panów. Moja mama zawsze świetnie jeździła samochodem. Tata rozbijał auta, mama - nie. No dobrze, drugi dzień po odebraniu prawa jazdy miałam wypadek ze swojej winy, bo wjechałam pod tramwaj. Potem już miałam same drobne stłuczki. I to zawsze z winy panów. Zawsze!
Motocykl czy samochód?
- Samochód zdecydowanie, bo czuję się w nim bezpieczniej. Nasi kierowcy nie do końca są przyzwyczajeni do jednośladów i dlatego bywają nieuważni. Mam świadomość, że na motocyklu może mi się przydarzyć wszystko. I to niezależnie od moich umiejętności. I to mnie właśnie przeraża.
Jesteś uzależniona od adrenaliny?
- Absolutnie. Albo ścigam się na torze, albo skaczę ze spadochronem, a najczęściej dostarczam ją sobie za pomocą pracy.
Nie myślałaś, by się jakoś ustatkować w życiu? Do jakiejś normalnej pracy byś poszła!
- Raz jeden pracowałam w biurze. Siedziałam za biurkiem, byłam accountem w agencji reklamowej, bardzo złym zresztą. Postanowiłam tego nie powtarzać i znalazłam sobie zajęcie, które daje mi radość, satysfakcję i więcej wolnego czasu.
Dlatego tęsknisz za telewizją na żywo?
- Już nie muszę tęsknić, bo poprowadzę sześć wakacyjnych wydań "Dzień Dobry TVN". Szykuje się więc sporo wrażeń. Lubię pracować szybko, bez dubla, kiedy nie trzeba niczego markować, ani niczego udawać. Lubię ten zastrzyk adrenaliny, kiedy zapala się czerwona lampka, lubię zaskakujące sytuacje, niespodzianki. I lubię ten tłum, który przewija się przez studio. To jest w telewizji na żywo najlepsze.
Dlaczego nasze gwiazdy ostatnio tak rzadko chcą rozmawiać o swoim życiu prywatnym?
- Książka Karoliny Korwin Piotrowskiej "Ćwiartka raz" pokazuje, jak przez ostatnich 25 lat zmienił się nasz show-biznes. Kiedyś nasze gwiazdy mówiły o wszystkim. Pokazywały domy, sypialnie, dzieci, partnerów. I to wcale nie był obciach. Ale wtedy nie było tabloidów, tylu tytułów prasy kolorowej i przede wszystkim portali plotkarskich. Dziś o życiu prywatnym mówią prawie wyłącznie "showbiznesowi desperaci", którzy upatrują w tym szansy na to, żeby zaistnieć. Ci, którzy mają co robić, najczęściej wolą nie ściągać sobie na głowę kłopotów. Im mniej mówisz, tym mniej osób będzie cię o to pytać. Tak jest zwyczajnie bezpieczniej.
Płaczesz czasem, kiedy czytasz plotki o sobie?
- Kiedyś płakałam. Ze złości, z bezsilności. Teraz takimi kłamstwami zajmuje się kancelaria prawna z którą współpracuję, bo po co mam sobie niszczyć nerwy? Mam na myśli oczywiście plotki, które mnie krzywdzą. Bzdurami staram się nie zawracać sobie głowy.
Jak myślisz, za co cię ludzie lubią? Bo typową dziewczyną z sąsiedztwa to ty chyba nie jesteś.
- Właśnie, że jestem. Tylko nie wszyscy o tym wiedzą. Może czasem trochę złośliwą, która lubi mieć swoje zdanie, ale bez przesady. Jedni lubią, inni nie lubią, jak to w życiu!
To co dziewczyna z sąsiedztwa robiła na ostatnich wakacjach?
- Ćwiczyłam od rana do wieczora. Budziłam się i odpalałam trening na YouTube, potem szłam na basen, a wieczorem czasem biegałam. Wkręciłam się. Ale bez przesady - też leżałam, opalałam się i czytałam książki.
Ale dietę to widzę, że zarzuciłaś. Jesz teraz kluski!
- Skoro ćwiczę, to mogę sobie pozwolić raz na jakiś czas.
Dlaczego protestujesz przeciwko ubojowi rytualnemu?
- Bo jest to potwornie okrutne, a my nie żyjemy w średniowieczu. Zwierzęta tak samo jak ludzie czują radość, ból i strach. Jeśli jacyś ludzie wierzą w to, że jest Bóg, który wymaga od nich okrucieństwa, to ja wolę wierzyć, że tak potwornego Boga w ogóle nie ma. Tyle że tu wcale nie chodzi o religię, a o pieniądze. Producenci takiego mięsa w Polsce głównie eksportują je za granicę I zarabiają na tym grubą kasę. Dlatego tak walczą o legalizację uboju.
Zostając przy zwierzętach, ale już w bardziej przyjemnym wydaniu - ile polubień na Facebooku zebrał już twój piesek Pikuś?
- Prawie 32 tysiące! Tylko, że on nie jest mój, tylko mojej mamy, a że ma spore parcie na szkło, to występuje gościnnie w moim programie (śmiech). Nasi widzowie Pikusia pokochali! Ale wracając do lajków, postanowiłam je jakoś spożytkować. Pikuś został właśnie ambasadorem akcji "Zaginął dom" organizowanej przez fundację Viva! To akcja dla zwierząt. Razem będziemy starali się pomagać zwierzakom, które nie miały tyle szczęścia, co on. Potencjał na jego fanpage’u jest spory - Pies Pikuś zaprasza.
A teraz z innej beczki. Już dość dawno rozstałaś się z mężem. Masz nowego chłopaka, jesteś zakochana. To dlaczego się nie rozwodzisz?
- Żebyście umarli z ciekawości! (śmiech)
Iwona Zgliczyńska
SHOW 14/2014