„Gdy szła korytarzem, zmieniał się on w wybieg”
Pola Raksa – niezapomniana Marusia z „Czterech pancernych”, twórczyni ról w kilkudziesięciu filmach, legenda polskiego kina. Gdy jej kariera aktorska zaczęła przygasać, powróciła do młodzieńczych marzeń o dziennikarstwie. Jak wyglądała jej praca w mediach? O tym mniej znanym epizodzie z życia gwiazdy, w książce „Poli Raksy twarz” pisze Krzysztof Tomasik. Poniżej publikujemy fragment książki.
Po niepowodzeniu z projektowaniem strojów Raksa jeszcze raz postanowiła się przebranżowić. Wróciła do młodzieńczych marzeń o byciu dziennikarką i pisania tekstów. Pismo "Dom & Wnętrze", z podtytułem "Architektura, wzornictwo, sztuka", zadebiutowało na polskim rynku numerem specjalnym w 1991 roku. W następnym roku zaczęło się ukazywać jako dwumiesięcznik. Było typowym produktem czasu transformacji: drogim (dwadzieścia pięć tysięcy złotych przed denominacją), w założeniu skierowanym do klasy wyższej, a w rzeczywistości do aspirującej średniej, tej marzącej o własnym domu, którego przestrzeń i ogród miały być zaprzeczeniem ciasnych PRL-owskich mieszkań. Początkowo celebrowano wydanie każdego numeru. Na uroczystej premierze pierwszego obecni byli Miss Świata z 1989 roku Aneta Kręglicka i Tomasz Raczek, wydarzenie prowadził Zygmunt Chajzer. "W Sali Balowej warszawskiego hotelu Marriott zgromadziła się elita towarzyska świata kultury i biznesu. Goście, zaszczycając nas swoją obecnością, udzielili pismu kredytu zaufania, za co tą drogą serdecznie dziękujemy. Po powitaniu przybyłych przez panią Ewę Sochacki, wydawcę i współtwórcę czasopisma »Dom & Wnętrze«, otworzono srebrzystą walizę, w której z Wiednia dotarł pierwszy egzemplarz. To właśnie były urodziny. Potem szampan, pierwsze oceny »noworodka«, życzenia na nową drogę życia i - niezapomniane spotkanie towarzyskie".
Niemal od początku podstawę pisma stanowiły obszerne fotorelacje z domów znanych osób. Na pierwszy ogień poszedł stylowy dworek aktorki Krystyny Sienkiewicz na warszawskich Bielanach, potem była pracownia malarza Wojciecha Fangora, śródmiejskie mieszkanie satyryka Jerzego Kryszaka na ostatnim piętrze przedwojennej kamienicy, dwór państwa Pendereckich... Znalazło się nawet miejsce dla opisu rezydencji Donalda Trumpa. Kiedy Pola Raksa dołączyła do "Domu & Wnętrza", był to już magazyn po przejściach, kilka razy reanimowany. W 1993 roku przestał się ukazywać, rok później wyszedł tylko raz; potem wróciła regularność wydawania. W stopce redakcyjnej aktorka widniała od ostatniego numeru z 1995 roku.
Zobacz również: Szarik, Cywil i Saba. Co się z nimi stało?
Zadebiutowała tekstami o domach Ireny Biegańskiej i Jerzego Satanowskiego oraz Daniela Olbrychskiego i Zuzanny Łapickiej. Jak przystało na profesjonalistkę, Raksa w artykułach nie eksponowała siebie. Na przykład pisząc o Biegańskiej, nie wspominała, że w przedstawieniach "Mahagonny", "Walka karnawału z postem" i "Lorenzaccio" nosiła zaprojektowane przez nią kostiumy. Podobnie z Olbrychskim - wątek ich wspólnego występu w "Popiołach" się nie pojawił, jedynie w zakończeniu pozwoliła sobie na nieco osobisty ton: "Prosty, wygodny, funkcjonalny dom i Daniel skupiony na rodzinie - serio, nie dla dziennikarzy, ważący życie - to dla mnie odkrycie przyjemne. Myślałam, że Daniel jest jednym z tych cudownych wiecznych chłopców, którzy zostają takimi do końca. Wdzięk, czarująca nierozwaga i nieodpowiedzialność - brać z życia wszystko, co dobre, czuć się dobrze w osłonce uwielbienia, którą zafundowali mu fani w różnym wieku. Żyć, żeby być widzianym i zauważanym - wtedy żyje się silniej. A tu ta cisza, słychać, jak spadają liście z drzew". Olbrychski przyznał, że więcej nie spotkał już Raksy: "Ostatni raz widzieliśmy się w latach dziewięćdziesiątych. Nie była już aktorką, przyjechała jako dziennikarka zrobić reportaż o moim domu. Bardzo ładnie to wyszło".
Z czasem w jej tekstach zaczęły się pojawiać osobiste akcenty. Rozmowę z Barbarą Wrzesińską o jej fińskim domku rozpoczęła wspomnieniem: "Pamiętam, Basiu, taki wieczór w garderobie Teatru Współczesnego - trochę się spóźniłaś, bo poprzedniego wieczoru poleciałaś z przyjaciółką samolotem do Wrocławia, do zoo... Jesteś bardzo niebanalną osobą, z wielką ciekawością świata". Innym razem przyznawała, że impulsem do opisania domu artystki Inez Krupińskiej był zachwyt nad szmacianymi aniołami wystawionymi w galerii Zapiecek.
Zasadniczo jednak, gdy przegląda się kolejne numery "Domu & Wnętrza", widać, że zapał Raksy do pisania opadał. Teksty pojawiały się rzadziej, były krótsze, a zachwyty nad wystrojem kolejnych domów coraz bardziej pretensjonalne. Spotkanie ze stylistką Aleksandrą Laską zaczyna się słowami: "Pijemy herbatę w designerskich filiżankach Rosenthala, siedzimy przy stole z blatem z czarnego granitu, w witrynie stoją kieliszki do jajek z różowego alabastru, nawet cukier jest w starej wazie i nabiera się go perłową muszlą, nie łyżeczką. Do mieszania dostaję złotą łyżeczkę". W końcu jej artykułów już nie publikowano, choć nazwisko Raksy pojawiało się jeszcze w stopce redakcyjnej.
Tropicielka trendów
"Dom & Wnętrze" nie był ostatnim tytułem, w którym publikowała Pola Raksa. Dwa lata później przyszła propozycja pisania felietonów o modzie w "Magazynie", piątkowym dodatku do "Rzeczpospolitej". Pomysł był bardzo dobry, choć trudno pozbyć się wrażenia, że chodziło raczej o kultowe nazwisko na łamach i możliwość spotykania na żywo dawnej gwiazdy - niż o to, co autorka rzeczywiście miała do powiedzenia w sprawach stylu i najnowszych trendów. Tak przynajmniej Jacek Cieślak wspominał jej wizyty w siedzibie pisma: "Gdy szła korytarzem dawnej redakcji na placu Starynkiewicza - zamieniał się on w wybieg pokazu mody, który nagle przykuwał uwagę podejrzanie wielu redaktorów".
O współpracę z Raksą zapytałem Jacka Lutomskiego, wieloletniego szefa działu kultury "Rzeczpospolitej". Kierował także "Magazynem", który ukazywał się od 1996 roku. Pierwszy tekst aktorki opublikowano w połowie stycznia 1998 roku z adnotacją: "Witamy dziś na łamach »Magazynu« Polę Raksę". Lutomski bardzo dobrze pamięta kulisy zatrudnienia gwiazdy, czego był inicjatorem; potwierdza, że pismo chciało się poszczycić znanymi nazwiskami w nieoczywistych rolach, wcześniej udało się to w dziale kulinarnym, postanowiono spróbować też w modzie. Aktorka najpierw została bohaterką portretowego "Zbliżenia", gdzie Janowi Bończy-Szabłowskiemu opowiadała o swoich pasjach. Wtedy pojawił się pomysł zaoferowania jej własnej rubryki. Nie było łatwo namówić na to Raksę, ale w końcu się zgodziła, czego, jak twierdzi Lutomski, zazdrościły "Rzepie" nawet inne redakcje. Z pewnością kluczowe nie okazało się honorarium: płacono dobrze, ale nie gwiazdorskie stawki, nie sposób było za to przeżyć.
Zobacz również: "Czterej pancerni i pies". Na planie żartom nie było końca
Publikowała co dwa tygodnie. Według Lutomskiego była autorką rzetelną, "akuratną", nigdy nie spóźniała się z oddaniem tekstu. Wypracowała własny sposób opowiadania o modzie, w dużej mierze oparty na zdjęciach ze światowych pokazów. W ten sposób wyłapywała trendy, co łączyło się z wielogodzinnym okupowaniem działu fotoedycji. Często dodawała literacki cytat albo dokonywała zaskakującego zestawienia - pewnego razu przytoczyła na przykład opis paryskiego stroju Juliusza Słowackiego, którym poeta chwalił się w liście do matki. W redakcji zjawiała się elegancko ubrana; rzeczywiście wszyscy wtedy wychodzili, żeby ją zobaczyć. Trzymała dystans, ale Lutomski twierdzi, że ostatecznie trochę zaprzyjaźniła się z "Rzeczpospolitą". Zjawiała się choćby na corocznym wręczeniu nagród dla bohaterów "Zbliżeń", wybieranych w konkursie czytelniczym. Na plebiscyt przychodziło wtedy nawet szesnaście-siedemnaście tysięcy głosów.
Lutomski przestał być naczelnym na początku 2000 roku, lecz dział Raksy został. Czasem zamieszczała zaledwie kilka zdań stanowiących dodatek do licznych zdjęć z pokazów. Opisywała nowe propozycje zachodnich projektantów i zachęcała kobiety do nadążania za trendami, bez żadnej taryfy ulgowej, nawet na urlopie: "Styl »na kusicielkę« obowiązuje i od tego, by być zmysłową i bardzo pociągającą, plaża w żadnym wypadku nie zwalnia. Tu ukłon w stronę pań, które na obrzeżach miast przy zaparkowanych samochodach opalają się w stanikach i bieliźnianych majtkach. Litości! Zwykle bronię prawa do ubierania się, jak kto lubi. Ale rozbierać się trzeba z klasą. Albo wcale".
Czasem w felietonach pojawiało się coś osobistego, na przykład opis okoliczności, w jakich powstały: "Pisałam ten tekst w trzydziestostopniowym upale. Akacja nad leżakiem osłaniała mnie przed słońcem, drzewa wokół szumiały, bose stopy chłodziła wysoka trawa, jednym słowem - rozpusta". Zdarzyło jej się też zdradzić własne modowe preferencje - a nawet tęsknotę za tradycyjnym podziałem ról płciowych: "Typowo damskie, przejrzyste tkaniny wkradły się już do męskiej szafy, skórzane pasy bywają często te same dla obu płci, panowie nie stronią też od biżuterii. Można przebierać się za kobietę, ale przypominam, że nie ma nakazu. Można wyglądać jak mężczyzna, i ja to zdecydowanie wolę. Nie tylko ja na szczęście".
Teksty do "Magazynu" pisała do końca ukazywania się tytułu, czyli 2002 roku. Nie stały się one czymś, na co czekano, o co się spierano czy uznawano za ważne. Stanowiły raczej rodzaj alibi, że moda nie była chwilową zachcianką gwiazdy, tylko jej pomysłem na ten etap życia, kiedy propozycji aktorskich pojawiało się coraz mniej.
Okazały się ostatnią publiczną aktywnością Poli Raksy.
Tekst jest fragmentem książki "Poli Raksy Twarz" autorstwa Krzysztofa Tomasika. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne.
***
Zobacz również: