Reklama

Gniazdowanie: Lepsza metoda rozstania?

Gdy wypowiadamy słowa „być jak ptak”, myślimy z reguły o własnej wolności, rozwoju osobistym i braku ograniczeń. A co jeśli owo „bycie ptakiem” potraktujemy w sposób nie metaforyczny, a dosłowny? Może okazać się, że biorąc przykład z natury, mniej poranimy dzieci, kiedy podejmiemy decyzję o rozstaniu. Tak być może, ale nie musi.

Rozwód rodziców jest często dla dziecka traumatycznym przeżyciem. Nie chodzi tylko o rozstanie dorosłych, ale o wydarzenia, które dzieją się wokół rozwodu. Potomek bywa rozdarty między ojcem i matką, którzy nie patrząc na jego dobro, prowadzą podjazdowe wojenki, by zemścić się, uprzykrzyć życie, bądź w jakikolwiek sposób odegrać się na drugiej połowie. Nic dziwnego, że dziecko z takiej bitwy wychodzi poranione na wiele lat, czasami na zawsze.

Uzbrojeni w wiedzę psychologiczną, współcześni rodzice chcą zakończyć związek w taki sposób, aby skutki ich dojrzałej decyzji były jak najmniej bolesne dla córki czy syna. Na pomoc przychodzi im... ornitologia. A konkretnie - gniazdowanie.

Reklama

Ptaki trzymają młode w swoich gniazdach, dopóki te nie zaczną być samodzielne. W większości opiekują się potomstwem naprzemiennie, karmią je, dbają o bezpieczeństwo. Może warto wziąć z nich przykład?  

Dr Ann Buscho, terapeutka z Kalifornii, napisała książkę pt. "Przewodnik dla rodziców na temat gniazdowania ptaków: Skoncentrowane na dziecku rozwiązanie dotyczące wspólnego rodzicielstwa podczas separacji i rozwodu". Dla autorki najważniejsza jest ochrona dzieci w trakcie i po rozwodzie. "Zagnieżdżanie lub "gnieżdżenie ptaków", jak to się czasem nazywa, odnosi się do przejściowego lub tymczasowego układu, w którym rodzice na zmianę spędzają czas w domu rodzinnym i na zmianę są "na służbie" ze swoim potomstwem. Ich dzieci pozostają w tym samym domu, co daje im więcej czasu na przystosowanie się do zmian w rodzinie. Podobnie jak ptaki, które krążą i opiekują się pisklętami, a te pozostają bezpieczne w swoim miękkim, chronionym gnieździe, rodzice pracują razem, aby stworzyć dla swoich dzieci dom, który jest bezpieczny, stabilny i kochający.

"Wykorzystują ten czas również na rozważenie przyszłości swojego małżeństwa, podjęcie decyzji o pojednaniu, separacji lub rozwodzie" - pisze na swoim blogu Buscho. Ann Buscho sama przeszła przez rozwód na początku lat 90. I ona, i jej były mąż, dzieci stawiali na pierwszym miejscu, trzymając je z daleka od konfliktów. Terapeutka chciała podzielić się swoim doświadczeniem z innymi rodzicami, którzy zostali postawieni w podobnej sytuacji, stąd polecana przez nią metoda, podpatrzona w świecie natury. 

Dziecko traci i dom, i rodzinę

Buscho zwraca uwagę, że dla większości dzieci dom jest bezpieczną przystanią. Mają w nim swój pokój, swoje rzeczy, swoje wspomnienia. Rozwód jest zburzeniem dotychczasowego świata, a utrata przestrzeni, w której się żyło, podwaja tę stratę. Są jednak wyjątki od reguły: jeżeli miejsce, w którym mieszkało dziecko, było przepełnione przemocą i cierpieniem, opuszczenie go nie będzie nieodżałowaną stratą. Opuszczenie domu złego, będzie wiązało się z wyzwoleniem i poczuciem ulgi.

Gniazdowanie dotyczy sytuacji, w której dwoje dorosłych zdaje sobie sprawę, że ich drogi się rozeszły, ale czuje dużą odpowiedzialność za dzieci i nie chce, żeby te przez decyzję rodziców traciły wszystko, co miały do tej pory - rodzinę, sąsiadów, znajomych, przedszkole czy szkołę. Można porównać tę sytuację do opieki naprzemiennej, w której rotuje rodzic, podczas gdy wszystko inne pozostaje na tym samy  miejscu. Jest to możliwe tylko w sytuacji, kiedy dorośli są ze sobą w dobrych stosunkach.

Kilka lat temu aktorka Anne Dudek wraz z Matthew Hellerem postanowili wypróbować metodę gniazdowania. Para rozstała się, ale dzieci zostały w rodzinnym domu, gdzie co trzy dni rodzice pełnili nad nimi opiekę rotacyjną.

Taka forma ułożenia relacji postmałżenskiej jest modna w USA, Australii i Szwecji, warto jednak zwrócić uwagę, że wiąże się w dużej części z dobrobytem ludzi tam żyjących. Jedno z rodziców może kupić nieruchomość obok wspólnego domu, lub wynająć sobie coś, co nie obciąży jego budżetu, bo zwyczajnie stać go na lokum.  

Gniazdowanie nie takie dobre?

Buscho, na potrzeby swoich badań, przeprowadziła rozmowy z dziesiątkami rodzin, gniazdujących. Jest przekonana, że taki sposób rozstania jest zdrowszy dla dzieci, ponieważ pozwala im zachować dotychczasowe nawyki i wolniej przystosowywać się do zmian w rodzinie. Terapeutka twierdzi: "Jeśli zapytasz dzieci, zawsze powiedzą ci, że rozwód nie jest zabawny. Nie wiedzą, jak to jest rozwieść się bez zagnieżdżania się, ale powiedzą, że to nasi rodzice ponieśli ciężar rozwodu - my nie musieliśmy".

Nie wszyscy psychologowie uważają, że gniazdowanie jest sposobem na zapewnienie stabilności dzieciom. Krytycy metody twierdzą, że może to stworzyć sytuację "w połowie drogi". Dziecko nie wie do końca, czy rodzice rozstali się czy też nie? To nie pomaga w przyjmowaniu rzeczywistości takiej, jaka jest.

Nie ma danych porównawczych na temat dobrostanu dzieci gniazdowanych z innymi modelami wychowawczymi, związanymi z rozstaniem rodziców. Wzrost świadomości na temat zdrowia psychicznego maluchów i nastolatków sprawia jednak, że spora część dorosłych stara się trzymać latorośle z daleka od swoich problemów.

W rozmowie z BBC Worklife psycholożka dziecięca Malin Bergström, zajmująca się badaniami w Instytucie Karolinska w Sztokholmie, zaleca ostrożność przed huraoptymistycznym zalecaniem gniazdowania. Jej zdaniem nadmierna ochrona dzieci chroni, tak naprawdę, przed rzeczywistością, a to z kolei może być zagrożeniem dla ich zdrowia psychicznego. Wspólne stawianie czoła problemom i wyzwaniom, może dać potomkom narzędzia do tego, by w przyszłości stali się odpornymi na przeciwności losu dorosłymi. 

Malin Bergström poddaje również w wątpliwość założenie, że gniazdowanie jest mniej stresujące dla dzieci niż dojazdy między dwoma domami rodziców. Psycholożka, przy okazji robienia pracy doktorskiej, zajęła się badaniami dotyczącymi wpływu jaki ma separacja, bądź rozwód na dziecko. Efekty jej pracy jednoznacznie pokazały, że dzieci osiągały lepsze wyniki (umysłowe, fizyczne i społeczne) jeśli żyły we wspólnym układzie rodzicielskim, niż tylko z jednym rodzicem. Nawet, gdy drogi dorosłych rozeszły się tak bardzo, że byli ze sobą skonfliktowani, spędzanie podobnego zakresy czasu raz mamą raz z tatą, działało (i działa) na korzyść potomka.

Kolejną rzeczą, którą zarzuca Bergström metodzie gniazdowania jest opóźnienie rozpadu związku, a przecież dorośli po rozwodzie, mają prawo iść dalej, spełniać się i tworzyć nowe życie. I wydaje się, że obawy szwedzkiej psycholożki są uzasadnione.

Zdaniem Magdaleny Wiatrowskiej, założycielki Instytutu Świadomego Rodzicielstwa i Edukacji, gniazdowanie powinno być brane pod uwagę w sytuacji, gdy obydwoje rodziców decyduje się na świadome rozstanie.

- To znaczy, że obydwoje podejmują pracę nad własnym rozwojem, nad zgłębianiem własnej emocjonalności, nad przejęciem stuprocentowej odpowiedzialności za własne reakcje i odczucia, a także całkowicie zrezygnują z obwiniania drugiej strony za rozstanie. To oznacza również gotowość do wspólnego poszukiwania rozwiązań, a więc koncentracja przeniesiona jest z problemu, z prób dociekania kto popełnił błąd, na próbę odnalezienia jak najlepszego rozwiązania. Statystycznie istnieje co najmniej siedem różnych rozwiązań na każdy problem, więc pozwalam drugiej stronie na przedstawienie swoich propozycji. Ja przedstawiam swoje argumenty i gdy czuję, że nie mogę się zgodzić z drugą stroną, bo przeżywam ból rozstania, potrzebuję się skupić najpierw na zaopiekowaniu się bólem emocjonalnym, aby naprawdę być w stanie zobaczyć sytuację z innej perspektywy, z przestrzeni wspólnych wartości, a tą najważniejszą wartością jest dobro dzieci - tłumaczy Magdalena Wiatrowska.

I dodaje: "Gniazdowanie przyniesie wiele korzyści, ale również wiele wyzwań i przede wszystkim wiele interakcji między byłymi partnerami. Tutaj ważne są: komunikacja bez przemocy, empatyczna wymiana we wzajemnym szacunku, też w szacunku do różnic, z rozpoczęciem każdej rozmowy, z jedną wspólną intencją: dobro dzieci. Nie każdy ma tyle przestrzeni i świadomości do tak dojrzałego podejścia. Rozwój własny z dodatkowym wsparciem zaufanego specjalisty jest absolutnie niezbędny w gniazdowaniu, zaraz po świadomym rozstaniu, które powinno być priorytetem". 

"Stałam pod prysznicem, próbując się wysuszyć"

Zdanie specjalistek potwierdza historia jednej z mam, która opowiada, jak wyglądało życie rodziny po rozpadzie związku. Przez rok, wraz z byłym mężem, stosowała metodę gniazdowania:

- Ten czas był dla mnie strasznie trudny. Widzę plusy i minusy takiego rozwiązania. Na pewno plusem jest to, że w tamtej sytuacji, kiedy byliśmy świeżo po rozstaniu, zdradzie, oszustwie, wielkich dramatach, dzieci zostały w swoim mieszkaniu, w swoim pokoju, w swoim otoczeniu. Młodsza córka miała kilka miesięcy, starsza cztery lata, więc jej bardziej dotyczyły nasze decyzje. Nie wiedzieliśmy, że to jest gniazdowanie, że ktoś wymyślił taką metodę. To było rozwiązanie, które w kryzysie życiowym wydało nam się najbardziej racjonalne. Jestem trenerem i moja praca wymagała, żebym dużo jeździła po Polsce, więc w momencie, kiedy byłam w podróży, tata mieszkał i zajmował się dziećmi w domu. Córki były u siebie, natomiast dla mnie było to strasznie trudne doświadczenie, dlatego z czasem konfrontuję się, że nasz związek miał znamiona przemocy emocjonalnej. Doświadczając bycia w tej samej przestrzeni, w różnym czasie, spotykałam się z atakami typu: "K..wa, dlaczego ty przede mną zawsze gdzieś chowasz to mleko!?", "Dlaczego to nie jest na miejscu!?" itd. To prowadziło do kolejnych przemocowych zachowań, w sensie werbalnym oczywiście, co zatrzymywało mnie w kryzysie życiowym, sprawiało, że nie mogłam iść dalej. Cały czas stałam pod prysznicem, próbując się wysuszyć - opowiada metaforycznie kobieta. 

I dodaje: "Jeśli w relacji występują sytuacje, że para nie jest w stanie się odnosić do siebie z szacunkiem, z marginesem, że każdy robi coś po swojemu, żeby odnaleźć się we wspólnej przestrzeni - to jest strasznie trudne. Kiedy wracam myślami do tamtych doświadczeń - gdzie byłam z dziećmi, miałam sprawy zawodowe i te emocjonalne, z których trzeba było się wygrzebać - dodatkowo zastanawiałam się jeszcze, gdzie powinnam coś położyć, żeby się znowu nie przyczepił, żeby znowu nie robił mi awantury. Bycie z szacunkiem we wspólnej przestrzeni jest kluczowe, a w momencie, gdy się ludzie rozstają, zwykle w emocjach, to jest niezwykle trudne. Jestem ostrożna wobec tej metody, bo jest ogromnie wymagająca".    

Po roku były mąż się wyprowadził. - To był moment, kiedy poczułam, że jestem u siebie. Mogłam pójść do przodu - wspomina.   

Rodzice utrzymali wspólną opiekę nad dziećmi. Córki od 10 lat są w opiece naprzemiennej. Dziewczynki cieszą się, że mają swój czas z mamą i tatą. Lubią też nowych partnerów rodziców, wszystko się poukładało. 

Trudy rozstania

Co robić więc, by dzieciom nie szkodzić? Kiedyś uważano, że najlepiej się nie rozwodzić. Okazuje się jednak, że takie rozwiązanie też nie jest idealne:

- Nie ma wątpliwości, że dla dzieci najlepsze jest, gdy rodzice są razem, kochają się i szanują. Rozwód to nieszczęście i porażka nie tylko dla małżonków, lecz także dla całych systemów rodzinnych. To jest porażka, której w miarę możliwości trzeba unikać, ale gdy się nie da, gdy lepiej się rozstać, to stajemy przed wyborem między mniejszym a większym złem. I w takiej sytuacji rozwód jest tym "mniejszym złem". Mam wielu trzydziestoparoletnich pacjentów, którzy mówią, że wszystko by dali, żeby rodzice rozwiedli się w ich dzieciństwie, a nie fundowali im takiego piekła, jakie przeżyli w domu. Twierdzą, że w następstwie tych przeżyć oni sami nigdy nie zwiążą się z nikim na stałe. Boją się, gdyż widzieli, jak wygląda taki związek, i przeraża ich samotność we dwoje, życie obok kogoś, kto kiedyś był ci bliski, a teraz jest obcym człowiekiem - mówi psycholog Monika Wasilewska*.  

Co zatem zrobić, żeby jak najmniej poranić bliskich, przy podejmowaniu decyzji, które będą ich dotyczyć? Counsellerka i terapeutka Gestalt, Aneta Boryczko w bardzo jasny sposób tłumaczy, co może pomóc, wymieniając w puntach pewne zasady:    

Czasem okazuje się, że wasza wspólna droga nie prowadzi dalej, że coś się bezpowrotnie kończy i przestaliście dla siebie być kobietą i mężczyzną. To się zdarza. Jeśli jednak macie wspólne dzieci, nigdy nie przestaniecie być matką i ojcem. Pamiętajcie o tym, że rozstając się:  

1. Jesteście w 50 proc. odpowiedzialni za rozstanie i kształt życia waszego dziecka po rozstaniu i w 100 proc. odpowiedzialni za swoją własną więź z dzieckiem. Partnerowi zostawcie jego 100 proc.  

2. Możecie być przyjaciółmi po rozstaniu, ale nie musicie, zwłaszcza jeśli nie potrafiliście być nimi w relacji - bądźcie po prostu dorośli.  

3. Dziecko jest podmiotem a nie przedmiotem i nie wolno się nim posługiwać dla osiągnięcia własnych celów.  

4. To wy macie wspierać dziecko w tej sytuacji a nie ono was - jeśli potrzebujecie wsparcia, sięgnijcie po nie do innych dorosłych osób (polecane!).  

5. Nie obarczajcie dziecka odpowiedzialnością za wasze wybory - przedstawcie mu gotowy plan i - ewentualnie - uwzględnijcie w nim akceptowane przez was oboje poprawki ze strony dziecka.  

6. Omówcie wszystkie ważne aspekty waszej współpracy w wychowywaniu dziecka, na czele z kwestią terminów opieki nad dzieckiem, decyzji w wiążących obszarach (zdrowie, edukacja, wyjazdy zagraniczne) i sprawami finansowymi - im więcej rzeczy ustalicie, tym mniej problemów pojawi się później.  

7. Jeśli sami nie potraficie skonstruować sensownego planu wychowawczego, zgłoście się po pomoc do mediatora rodzinnego.

8. Sposób sprawowania opieki nad dzieckiem uzależnijcie od jego potrzeb, waszych preferencji i możliwości współpracy a nie poradników - nie dla każdego jest dobra np. opieka naprzemienna.  

9. Jeśli nie jesteście w stanie spokojnie ustalać zasad we dwójkę, spotykajcie się tylko w towarzystwie osoby trzeciej - mediatora lub prawników.  

10. Dajcie sobie szansę - po przejściu procesu żałoby - na zbudowanie relacji z inną kobietą/innym mężczyzną. To będzie dobre nie tylko dla was, ale też dla waszego dziecka. W wyjątkowych przypadkach - gdy drugi rodzic jest realnym zagrożeniem dla dziecka - nie wahajcie się wystąpić o ograniczenie czy pozbawienie opieki rodzicielskiej, albo przynajmniej spotykanie się wyłącznie w obecności kuratora.

* Cytat pochodzi z książki pt. "Jak być szczęśliwym dorosłym, nie mając szczęśliwego dzieciństwa", która ukaże się w jesień br. nakładem wydawnictwa WAM.

Zobacz także:

Jak przestać być matką Polką, czyli więzy czy więzi

Akceptacja bez oceny

Zły wiek



Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: rozwód
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy