Góralskie ADHD
Gdy wychodzą na scenę rozpiera ich energia. - To dlatego, że my z gór jesteśmy. Taka nasza zbójnicka natura - mówią Staszek Karpiel-Bułecka i Szymon Chyc-Magdzin z zespołu Future Folk. W niedzielę zobaczymy ich w półfinale „Must be the Music” w telewizji Polsat.
Karolina Siudeja, Styl.pl: Poznaliśmy się na trzecich urodzinach Styl.pl - dwóch, prawie nieznanych chłopaków z Zakopanego i jeden z Krakowa zagrało dla nas świetny koncert. Teraz, dzięki "Must be the Music" poznała was i polubiła cała Polska. Gratulacje.
Staszek Karpiel-Bułecka: - Dziękujemy. Powolutku, powolutku nasza muzyka dociera do coraz większej liczby odbiorców. I ludzie się pytają: "Kurczę, czemu my was wcześniej nie znaliśmy?". Ale to jest właśnie magia mediów, nie ma cię w radiu, nie ma cię w telewizji, to nie istniejesz.
Szymon Chyc-Magdzin: - Do "Must be the Music" nie przyszliśmy po wygraną. Wychodzimy na scenę i robimy swoje, chcemy pozostawić dobre wrażenie, pokazać się ludziom - to jest dla nas najważniejsze. Choć wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Przed pierwszym etapem marzyliśmy tylko o tym, by przejść dalej. Teraz przed nami półfinał i po cichu zaczynamy liczyć na więcej.
Gdy pojawiliście się w "Must be the Music" w Internecie zawrzało. Zarzucano wam, że jesteście profesjonalistami, macie już swoją płytę, a w programie zajmujecie miejsce talentom, które jeszcze nie miały szansy zaistnieć.
Staszek Karpiel-Bułecka: - Ci, którzy tak mówią, nie mają pojęcia o tym, jak teraz wyglądają takie programy. Co trzeci zespół, który tam występuje ma już swoje osiągnięcia w muzyce. Enej, który wygrał w pierwszej edycji, miał na swoim koncie aż trzy płyty.
Enej to dobre porównanie, oni także grają folk. Może to w tym tkwi przepis na sukces?
Szymon Chyc-Magdzin: - To prawda, pchają nas do jednego wora wszystkich. Ale folk folkowi nierówny. My nie gramy go dlatego, że jest modny, ale dlatego, że to muzyka, na jakiej się wychowaliśmy. Jesteśmy w tym prawdziwi.
Staszek Karpiel-Bułecka: - Ja jednak myślę, że ludzie dopiero uczą się słuchać folku. Zanim stał się popularny, przeszedł ciężką drogę, a torowały ją takie zespoły jak Trebunie Tutki, Brathanki, Golce czy Zakopower. Nasza muzyka łączy folk z nowoczesnymi brzmieniami i zawsze znajdą się tacy, którzy będą narzekać. Jedni powiedzą, że za mało w tym folku, drudzy, że za mało elektroniki.
Szymon Chyc-Magdzin: - Jeszcze się taki nie urodził, który by każdemu dogodził. Ale my się tym nie przejmujemy, robimy to, co kochamy. Ja się wychowałem ze skrzypcami w ręku i od zawsze grałem muzykę tradycyjną. Wtedy jeszcze ludzie wstydzili się naszego grania, patrzyli na Amerykę, na Zachód a to co nasze, co polskie, uważali za obciach. Teraz to się zmienia.
Kora powiedziała o was, że tacy ładni jesteście, że powinniście zostać w programie. Uroda to wasz atut?
Staszek Karpiel-Bułecka: - Nie chciałbym żeby to, jak wyglądamy, decydowało o naszym sukcesie. To chyba najgorsze, co artysta może usłyszeć. W tym programie niestety często zdarzają się takie uwagi. "Gracie tak sobie, ale was lubimy, to zostańcie" - usłyszało to kilka zespołów. Ja chcę, żeby ludzi przekonała nasza muzyka, nie uroda.
Szymon Chyc-Magdzin: - W Polsce programy typu talent show zawsze wygrywają małe dziewczynki. Najlepiej jak jeszcze mają jakąś smutną historię życia. My nie chcemy grać na takich emocjach.
No tak... Przystojni faceci, bez trudnego dzieciństwa, na dodatek wszyscy zajęci. To nikogo nie ruszy.
Szymon Chyc-Magdzin: - No, to w ogóle nuda (śmiech). Ja mam żonę i dwójkę dzieci, skandalu z tego nie da się zrobić.
Na polskiej scenie muzycznej jest już jeden Karpiel-Bułecka. Znane nazwisko pomaga w karierze?
Staszek Karpiel-Bułecka: - Nazwisko zawdzięczam ojcu, a on swojemu ojcu czyli mojemu dziadkowi. Pochodzę z muzykalnej rodziny, tata jest znakomitym muzykiem, tworzył zespół Krywań. A że Sebastian jest najbardziej popularny - to dlatego wszyscy wytykają mi jego nazwisko. Z Sebastianem często też jesteśmy myleni. Ale to dlatego, że jesteśmy do siebie po prostu podobni. Inni natomiast myślą, że jesteśmy braćmi, co też jest nieprawdą, bo to mój wujek.
Szymon Chyc-Magdzin: - Czasem ludzie nas pytają, czy nasz zespół nie nazywa się przypadkiem Zakopower. Wtedy im w żartach odpowiadamy, że tak nazywał się kiedyś, ale teraz mamy nowa kapelę, która nazywa się Future Folk.
Staszek Karpiel-Bułecka: - Nasza muzyka tak naprawdę bardzo się od siebie różni. Gramy dla młodszych odbiorców, tworzymy bardziej taneczne kawałki, a język, jakim śpiewamy bardziej przypomina góralskie przyśpiewki niż popowe kawałki.
Skoro już jesteśmy przy tańcu - wasze popisy z ciupagami na scenie podrywają do tańca każdego. Skąd macie tyle energii?
Szymon Chyc-Magdzin: - Tak już mamy. To chyba klimat, w którym żyjemy sprawia, ze mamy tyle energii, takie góralskie ADHD. U nas pogoda jest kapryśna, najpierw świeci słońce, potem spanie śnieg, a za chwilę znów wszystko się zmienia bo wieje halny. Takie niespokojne dusze przez to mamy.
Staszek Karpiel-Bułecka: - W telewizji, z naszego występu, który trwał cztery i pół minuty, zrobili skrót - w rzeczywistości skakania było dużo więcej. Choć to i tak nie jest to szczyt naszych możliwości. Trochę się musimy powstrzymywać, żeby nie powiedzieli, że jakieś małpy wpadły na scenę. No cóż, czasem zachowujemy się tak, jakby ktoś nam pieprzu do tyłka nasypał. Tacy jesteśmy.
Śpiewacie, że prawdziwy zbójnik jest twardszy niż skała. To o was?
Staszek Karpiel-Bułecka: - Chłopcy góralscy z natury są twardzi. Ale to tylko z wierzchu. Bo w środku są wrażliwi. I czasem też pękną.
Szymon Chyc-Magdzin: - Staszek, no co ty mówisz? Trzymajmy się tego mitu o Janosiku. My nie pękamy nigdy! Tak było zawsze i tak musi być.
No właśnie. To jest tylko mit, czy taka jest prawda? Jak to jest z tym góralami?
Staszek Karpiel-Bułecka: E tam, mit. Mit to jest taki, że górale więcej wypiją (śmiech).
A nie jest tak?
Szymon Chyc-Magdzin: - No, może i wypiją, ale to dlatego, że klimat im sprzyja. Inni jak do Zakopanego przyjadą też więcej mogą wypić.
Macie tremę przed niedzielnym występem?
Staszek Karpiel-Bułecka: - Jasne, że mamy. Sadzę, że każdy szanujący się artysta powinien truchleć nieco przed publicznością. Nawet góral.
Rozmawiała Karolina Siudeja