Gry terenowe. Czy kleszczowski las stanie się rezerwatem?
Walka, wojna, batalia – tak zwykło się określać starania obrońców przyrody. Jednak, widziane z bliska, przypominają raczej zabawę w kotka i myszkę. Czy raczej - grę w podchody.
Nie zdążyłyśmy dobrze zmarznąć, gdy pojawiło się drzewo z pomarańczową kropką. Znaczyło to dwie rzeczy: pierwsza, że od samochodu nie odeszłyśmy zbyt daleko; druga, że drzewo wytną.
Idę przez śnieg do drzewa, zobaczyć, co w nim takiego, że wytną. Nic w nim takiego. Drzewo jak drzewo: cienkie, proste, brzoza. Patrzę na Annę Treit, moją przewodniczkę po lesie, inicjatorkę akcji Ratujmy Kleszczowskie Wąwozy. - Nic temu drzewu nie brakuje - mówię. - Ma uschniętą gałąź - odpowiada. - I to wystarczy? - Wystarczy.
Gra terenowa I: Przespaceruj się po lesie, po drodze wypatruj pomarańczowych kropek i kresek. Zwróć uwagę na to, na jakich drzewach są narysowane. To drzewa stare czy młode? Zdrowe czy chore? Samotne, czy rosnące wśród innych?
Jestem krótkowidzem, więc, słabo mi idzie wypatrywanie. Anna pokazuje: - Tam jest, widzisz? - Na tym podwójnym? - Chodziło mi akurat o tego świerczka, ale tak, na tym podwójnym też.
Po chwili okazuję się, że wzrok jednak nie jest problemem. Tyle tych znaczków: na bukach, brzozach, grabach. Na dużych, na małych. Na pojedynczych, na podwójnych. Pomarańczowe, ładnie kontrastują ze śniegiem.
Brzydko i szybko - tak się tnie. Przyjeżdżają ciągniki, piły elektryczne, forwardery do sciągania drewna. Są w stanie w tydzień, dwa, uporać się z oznaczeniami w jednym oddziale
- Brzydko i szybko - tak się tnie. Przyjeżdżają ciągniki, piły elektryczne, forwardery do sciągania drewna. Nie sterują nimi lokalni drwale, którzy znają las od dziecka, ale robotnicy z całej Polski. Są w stanie w tydzień, dwa, uporać się z oznaczeniami w jednym oddziale - mówi Anna.
Leżący kilkanaście kilometrów od Krakowa kleszczowski las to fragment tzw. Garbu Tenczyńskiego - terenu częściowo będącego parkiem krajobrazowym. Na tego rodzaju obszarach można zakazać m.in. umyślnego zabijania dziko żyjących zwierząt i realizacji działań, mających znaczący wpływ na środowisko. Dozwolone jest za to prowadzenie działalności gospodarczej. Na przykład takiej, związanej z hodowlą i wycinką drzew.
Anna mówi, że kiedy zetnie się jedno drzewo, zmienia się cały las wokół. Obumierają rośliny, które potrzebują cienia i wilgoci, a na ich miejsce wyrastają inne. Znikają zwierzęta: jelenie, sarny, dziki, popielice. Częściej słychać strzały myśliwych. - Koło mojego domu wycięto jakieś 30 proc. drzew - opowiada. - Na ich miejsce zasadzono co prawda młode buki, ale to będzie już zupełnie inny las - jednowiekowy, równy jak od linijki, przypominający plantację. O ile w ogóle będzie - ludzie mówią, że młode drzewa, pozbawione cienia starych, po prostu usychają.
Ścinano nie tylko koło jej domu. Mieszkańcy Kleszczowa twierdzą, że w ciągu ostatnich kilku lat zmieniło się kilkadziesiąt procent powierzchni garbu, a oni nie poznają miejsc, w których kiedyś spacerowali. Starsi mówią, że takich cięć jeszcze nie widzieli. Młodsi puste placki po wyciętych drzewach polecają obejrzeć na Google Maps.
Nadleśnictwo Krzeszowice zarządzające częścią drzewostanów na tym terenie (są tu też lasy prywatne) uspokaja: to procesy, związane z dynamiką życia lasu. Ich skutkiem jest uzyskanie nowego pokolenia drzew.
Gra terenowa II: Usiądź na moment, weź kartkę papieru i długopis. Postaraj się spisać wszystko, co wiesz o lesie. Jak jest zarządzany? Do kogo należy? Jakimi fachowymi pojęciami można go opisać?
Żeby bronić lasu, trzeba najpierw odrobić lekcje. Pojęcia do zapamiętania: Plan urządzenia lasu (PUL) - bardzo ważny termin. To plan gospodarczy, zawierający m.in. opis planów dot. cięć, hodowli i ochrony lasu. Tworzy się go co 10 lat. Obywatele uwagi do PUL mogą zgłaszać tylko przed jego zatwierdzeniem. Od zatwierdzonego PUL-u nie można się odwołać, nie można też zaskarżyć go do sądu administracyjnego (Komisja Europejska niedawno skierowała w tej sprawie pozew przeciwko Polsce do Trybunału Sprawiedliwości UE).
Trzebież: czynności hodowlane, pielęgnujące las. Polegają głównie na usuwaniu z drzewostanu drzew niepożądanych. Istnieje też alternatywna definicja: "Trzebież: trzy bierz, jedno zostaw".
Oddział: wyznaczony fragment lasu. W przypadku Kleszczowa mieszkańcom zależy głównie na obronie oddziałów nr 223, 224, 225 i 226, o łącznej powierzchni ponad 100 ha. Odziały dzielą się na wydzielenia.
To naprawdę ważne rzeczy. Na spotkaniach reprezentanci nadleśnictwa często pytają: "Czy ktoś z państwa ma wykształcenie przyrodnicze"? A kiedy ktoś docieka, dlaczego nie zaproszono go do dyskusji o przyszłości lasu, może usłyszeć: "bo tu się rozmawia na poziomie kompetencji".
To jest jak przyspieszony kurs WOS-u i przyrody w jednym. Nie wyobrażam sobie, żeby osoba średniozmo- tywowana była w stanie go "ukończyć"
Nadrabianie kompetencji we własnym zakresie do łatwych zadań nie należy. - Ustawy, nowelizacje, nowelizacje do nowelizacji, uchwały, poprawki. Same Lasy Państwowe również nie są szczególnie otwarte na komunikację z obywatelem. Znalezienie odpowiedniej informacji na ich stronie internetowej to często długie godziny wędrowania od zakładki do zakładki, od załącznika do załącznika - mówi Kaja Hołubowska, mieszkająca w Kleszczowie od 10 lat. - To jest jak przyspieszony kurs WOS-u i przyrody w jednym. Nie wyobrażam sobie, żeby średniozmotywowana osoba była w stanie go "ukończyć".
Idziemy sobie wąwozem. Mróz, nowe wiadomości ciężko wchodzą do głowy. Anna trzeci raz powoli tłumaczy mi, co to jest drzewo biocenotyczne (to drzewo pozbawione wartości gospodarczej, ale o dużej wartości przyrodniczej np. dziuplaste, z hubą, z gniazdem). Skrobiemy się z tego wąwozu, po skałach, do góry. Anna pokazuje na drzewo, którego pień jest ściśle opleciony bluszczem. Biocenotyczne. - Pod nim zdecydowałam, że zrobię podyplomówkę z ochrony przyrody - mówi.
Zajęcia na Uniwersytecie Rolniczym miały zacząć się w marcu ubiegłego roku, jednak nie ruszyły z powodu pandemii. Za to Anna ruszyła w las. Fotografowała głównie mchy, rośliny i grzyby, mówi że na każdej wycieczce czuła się jak Robinson Cruzoe, tak w tych wąwozach dziewiczo. W domu zrzucała zdjęcia na komputer i porównywała z opisami w książkach i internecie. Naliczyła kilkadziesiąt gatunków, w tym wiele chronionych. Potem wysłała swoje opracowanie ekspertowi. Odpisał, że jest pod wrażeniem. Pomyliła się tylko dwa razy.
Czytaj dalej na następnej stronie >>>
Gra terenowa III: Rozłóż szeroko ręce, poproś kolegę lub koleżankę, żeby zrobił to samo. Podejdźcie do drzewa. Jeśli jesteście w stanie ciasno je objąć, znaczy to, że drzewo ma rozmiary pomnikowe.
Przyjmuje się, że rozpiętość rąk dorosłego człowieka to ok. 1,5 metra. Dwoje ludzi, trzymających się za ręce, tworzy więc pierścień o obwodzie 3 metrów - dokładnie tyle, ile powinien mieć buk, by móc pretendować do miana "pomnika przyrody". I ja i Anna jesteśmy niskie, mamy krótkie ręce, nie udaje nam się objąć potencjalnego pomnika. A może po prostu to on jest większy niż przepisowe kryterium.
Anna w Puszczy Kleszczowskiej takich okazów naliczyła ok. 60.
Oprócz kryterium ilościowego, są i kryteria jakościowe: wyróżnianie się spośród innych drzew tego samego rodzaju, wiek, rozpiętość korony, walory przyrodnicze, historyczne, krajobrazowe.
Anna pyta, czy kojarzę Enty. - Gigantyczne, przypominające drzewa stwory z Tolkiena? - dopytuję. -Tak. Mój znajomy tak mówi na kleszczowskie buki i graby.
Myślę sobie, że nie jest to określenie na wyrost. Mimo zimy widać, że drzewa mają potężne korony, których niezwykłe pnie, czasem spękane, czasem podziurawione dziuplami ptaków, zdają się posiadać własny charakter. Pokusa ich personifikacji jest całkiem spora. Ania idzie się przywitać ze swoim ulubionym drzewem.
To miejsce niezwykłe, jest świadectwem historii. Pokazuje, jak mógł wyglądać las sto, dwieście lat temu, kiedy rządził się sam, bez lub z minimalną ingerencją człowieka
Z Puszczą Kleszczowską jest jak z impresjonistycznym obrazem - im szerszą perspektywę się przyjmie, tym więcej widać. Pomnikowe drzewa są w nim może elementem najcenniejszym, ale nie jedynym godnym uwagi. Wraz ze swoim otoczeniem tworzą las grądowy: mieszankę liściastych gatunków, w których dominują graby, dęby, jawory, klony i kilka innych gatunków. Grądy to cenne siedliska przyrodnicze, o czym może świadczyć ich ujęcie w programie Natura 2000. Jest tu rzadko występująca jaworzyna górska ale też częściej spotykana żyzna buczyna karpacka, cenne gleby, prawie wszystkie gatunki dzięciołów, lilia złotogłów, buławnik wielkokwiatowy, paprotnik kolczysty... - Gdyby nie pandemia, pojechałbym do Kleszczowa ze studentami, żeby pokazać im te osobliwości. Około 60 pomnikowych drzew, drzewa mikrosiedliskowe, a do tego sama fizjonomia terenu: wąwozy, skały, jaskinie, wychodnie skalne - wylicza prof. Jan Bodziarczyk z Katedry Bioróżnorodności Leśnej Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. - To miejsce niezwykłe, jest świadectwem historii. Pokazuje, jak mógł wyglądać las sto, dwieście lat temu, kiedy rządził się sam, bez lub z minimalną ingerencją człowieka.
Gra terenowa IV: Zbierz większą grupę znajomych i razem udajcie się do lasu. Podzielcie się na dwie drużyny. Każda z drużyn ma inny pomysł na urządzenie lasu. Co zrobisz, żeby przeforsować swój?
Wygląda na to, że kto chce bronić lasu, ten, oprócz przyspieszonego kursu WOS-u i przyrody, musi zrobić jeszcze jedną rzecz: rozstać się z romantycznym mitem leśnika. Kaja mówi, że właściwie nie wiadomo, co trudniejsze. - Wychowałam się na etosie Sumińskiego, na pogadankach, które leśnicy prowadzili przy okazji obozów harcerskich. Reprezentantów tego zawodu przez długi czas uważałam za przyjaciół lasu - tłumaczy. - Teraz słowo "przyjaciel", musiałam zastąpić słowem "gospodarz". Gospodarz, który w lesie widzi przede wszystkim hodowlę.
Polska jest szóstym największym producentem mebli na świecie. Cały sektor drzewny wytwarza rocznie ponad 2 proc. polskiego PKB
Kaja zaznacza jednak, że trochę ją to gospodarzenie złości, a trochę leśników rozumie. Takie, towarzyszące krytyce "zaznaczenia", pojawiają się w wypowiedziach wszystkich, którzy sprzeciwiają się ścinaniu drzew: że taka praca, że takie zasady, że taka praktyka... I nic dziwnego. Leśnicy rzeczywiście zdają się mieć dość karkołomne zadanie. Podstawowe funkcje lasu, to funkcja ochronna (związana z oddziaływaniem lasu na środowisko), społeczna (m.in. rekreacja, kultura) i gospodarcza. Ta ostatnia jest szczególnie istotna. Jak w 2019 roku podawały Lasy Państwowe: Polska jest szóstym największym producentem mebli na świecie. Cały sektor drzewny wytwarza rocznie ponad 2 proc. polskiego PKB (to już wg. Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego).
Liczby już robią wrażenie, a prawdopodobnie w przyszłości będą rosnąć. Systematycznie zwiększa się bowiem zainteresowanie produktami wykonanymi z naturalnych materiałów. Większy popyt to większe cięcia - Polska, jak informowało kilka lat temu czasopismo "Nature", w tej kwestii znajduje się w europejskiej czołówce. Choć Lasy Państwowe tłumaczą, że sadzą o wiele więcej niż wycinają, to o konflikt między zwolennikami funkcji gospodarczej, a tymi, którzy na pierwszym miejscu stawiają społeczną rolę lasu, nietrudno. Spór często przybiera formę ciągnącej się latami wymiany pism, której towarzyszą - nie raz spektakularne - protesty. Choć w mediach takie działania często tytułuje się mianem "wojny o las" albo "bitwy o las", widziane z bliska bardziej niż energiczną batalię, przypominają grę w podchody.
W Kleszczowie "grać" zaczęto w grudniu 2019 roku, kiedy to na drzewach pierwszy raz pojawiły się pomarańczowe kropki.
Mieszkańcy wspominają, że zorganizowali spotkanie z przedstawicielami nadleśnictwa, najpierw w świetlicy, potem pod oznaczonymi drzewami. Leśnicy przyszli uzbrojeni w argumenty. Po pierwsze, gospodarka - drewno to ważny surowiec, po drugie, bezpieczeństwo - martwe drzewa i gałęzie mogą stanowić zagrożenie dla spacerowiczów, po trzecie, przyszłość - w cieniu starych drzew młode nie urosną. Mieszkańcy, nieposiadający przyrodniczego wykształcenia, wypadli blado. Usłyszeli, że kropki rzeczywiście oznaczają drzewa do wycięcia, a plan będzie realizowany. Parę dni później rozpisano przetarg na wycinkę drzew.
Anna milknie na chwilę. Macha ręką, że tam, między drzewami, jest sarna. Zatrzymujemy się i stoimy długo, bo zwierzę nie biegnie, tylko idzie powoli, jakby czuło, że jest u siebie. - A na to miejsce mówimy "sala konferencyjna"- odzywa się wreszcie Anna. Rzeczywiście: buki jak kolumny, przestrzeń między nimi jak parkiet. Pod bukami konferencji jeszcze nie było, było za to kolędowanie. Takie prawdziwe: z kręcącą się gwiazdą, szopką. Odstępstwo od tradycji stanowiły transparenty: "Niech żyją buki nam". Przyszło ok. 80 osób z Kleszczowa i okolicznych miejscowości. Podobno tylko kurii się nie podobało.
Podjęto starania o utworzenie rezerwatu. Na terenie o pow. ok. 100 ha (wspomniane oddziały 223-226) znalazłyby się m.in. pomnikowe buki, drzewa biocenotyczne i pełne cennych mchów wąwozy
Po kolędowaniu o Kleszczowie zrobiło się głośno. Mieszkańcy zaczęli inwentaryzować chronione rośliny, skierowali pisma do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i kilku innych podmiotów. Stworzyli petycję (ponad 5 tys. podpisów z całej Polski). Organizowali spacery z udziałem ekspertów (w ich ocenie drzewa, również te młode, świetnie sobie radzą). W kwietniu przyszedł mały sukces: dyrektor RDLP w Krakowie, Jan Kosiorowski, w jednym z wywiadów zapewnił, że "posiadające baśniowy urok" drzewa w Kleszczowie zostaną. W lipcu Ania dostała z nadleśnictwa pismo, potwierdzające tę deklarację. Żeby "zabezpieczyć" drzewa na zawsze, wraz z innymi sympatykami tego miejsca podjęła starania o utworzenie rezerwatu. Na terenie o pow. ok. 100 ha (wspomniane oddziały 223-226) znalazłyby się m.in. pomnikowe buki, drzewa biocenotyczne i pełne cennych mchów wąwozy. Pod poparciem utworzenia rezerwatu też zbierane są podpisy, w tej chwili zgromadzono ich 2 tys.
Anna i Kaja komunikację z nadleśnictwem oceniają jako "chłodną". - Najpierw traktowano nas nieco paternalistycznie, teraz jesteśmy trzymani na dystans: nie ma woli rozmów, spotkań, wszystko odbywa się na drodze oficjalnej - mówi Kaja. - Choć zdarzają się i miłe gesty. Na przykład leśnicy, którzy spotkani podczas spaceru mówią: niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze. Tylko czy ja wiem, czy to nie jest takie usypianie czujności?
Czujność ponownie została obudzona w grudniu 2020: nadleśnictwo rozpisało przetarg na prowadzenie prac leśnych, m.in. na terenie oddziałów objętych wnioskiem o rezerwat. - Około 900 m3 - tyle ma zostać wycięte. To tak jakby z kwadratów o wymiarach metr na metr ułożyć odcinek o długości 900 metrów. Ogrom drewna. I po co? Po co zmieniać obszar, na którym być może wkrótce powstanie rezerwat? - mówi Anna. - Nadleśnictwo tłumaczy się koniecznością realizacji PUL. Tymczasem przepisy mówią tylko, że nie można wyciąć więcej niż zaplanowano, wycinania mniej nikt nie zabrania.
Zapytałam Nadleśnictwo Krzeszowice, jak z ich perspektywy wyglądają plany dotyczące lasu w Kleszczowie. W przesłanym do nas liście nadleśniczy Adam Klekot uspokaja: prace hodowlane zaplanowano tylko w części obszaru, konkretnie: na 23,19 ze 103, 20 ha. Zabiegi mają polegać na usunięciu pojedynczych drzew, drzewa biocenotyczne zostaną zachowane. "Zaplanowane zabiegi są niezbędne do utrzymania stanu sanitarnego całego drzewostanu"- wyjaśnia nadleśniczy - "Nadrzędnym celem takich prac pielęgnacyjnych jest poprawienie warunków wzrostu drzew (...), przekłada się to na promowanie drzew zdrowych, rokujących przetrwanie przez kolejne dziesięciolecia."
Nadleśnictwo pisze też (tym razem do aktywistów), że "gospodarka leśna jest gwarancją zachowania trwałości i bioróżnorodności ekosystemów leśnych". Prof. Jan Bodziarczyk wobec tego rodzaju argumentów jest dość sceptyczny. - W głowach wielu ludzi istnieje stereotyp, że las bez leśnika sobie nie poradzi. Tymczasem to nieprawda. Przyroda zawsze znajdzie sposób: stare drzewa obumrą, powalą się, na ich miejscu wyrosną młode, to naturalne procesy tylko rozciągnięte w czasie. Fakt, że na tym terenie rosną pomnikowe buki osiągające prawdopodobnie około 200 lat oznacza, że przez ostatnie dziesięciolecia nikt nie odważył się sięgnąć po piłę - tłumaczy.
Czytaj dalej na następnej stronie >>>
Gra terenowa V: Wyobraź sobie, że musisz spędzić kilka dni w lesie. Nie masz zapasów. Co zrobisz, by zaspokoić głód i pragnienie? Jak wykorzystasz ten czas?
Pascal Baudar, autor bestsellerowej książki "Roślinny browar" do warzenia trunku poleca przygotować: duży garnek (5-7 l) z pokrywką, sitko, kilka lejków, łyżki do odmierzania ilości składników, wagę oraz składniki: wodę, źródło cukru, drożdże i dodatki. "Przygotowywanie napojów, warzenie piwa i produkcja wina to nieskomplikowany proces i prawdopodobnie wszystko, co jest do tego potrzebne, masz już w kuchni" - pisze. "A jeśli brakuje ci jakiegoś składnika, to z dużym prawdopodobieństwem znajdziesz go w lesie" - dopowiada Michał Zieliński, od niemal dekady regularnie odwiedzający kleszczowskie lasy.
Michał z lasu korzysta weekendowo, ale świadomie. - Przychodzi moment, w którym człowiek nie chce wyłącznie zbierać grzybów, chciałby rozumieć w jakiej trawie rosną, pod jakim drzewem, obok jakiej rośliny. Zaczyna obserwować, czytać, klasyfikować - opowiada. - I tak np. dowiaduje się, że ten przypominający brązową małżowinę twór, rosnący na powalonym drzewie, to uszak bzowy. Doskonała alternatywa dla grzybów mun.
Miłośnikom kultury Wschodu Michał poleca jeszcze białoporka brzozowego - wykorzystywanego w tamtejszej medycynie. Bardziej od jadła i leczenia interesują go jednak leśne napoje. Z mieszanki igliwia, brzozowej i wierzbowej kory, na bazie uzyskanych z owoców runa drożdży, warzy piwo. - Jak smakuje leśny napój? Jak natura w płynie - mówi.
Nadleśnictwo chciałoby poprowadzić w lesie szlak powstańców styczniowych - tak, by spacerom towarzyszyła refleksja. Mieszkańcy częściej niż o powstańcach, opowiadają jednak o nieco bliższej historii. Do lokalnych zagadek należą: drzewo z wydrapanym napisem "Powstaniec 1940" i krzyż, którym oznaczono grób niemieckiego lotnika. Żołnierz ponoć zginął podchodząc do lądowania, a mieszkańcy ze strachu przed okupantem, po prostu pochowali jego ciało w lesie. Do niedawna przynosili jeszcze znicze. Może i wróg, ale wieczny odpoczynek to wieczny odpoczynek. - Te drzewa niejedno widziały - mówi Kaja. Ona sama chodzi do nich, żeby "przewietrzyć głowę". Wietrzyć można długo - przejście najdłuższej nieformalnej trasy w kleszczowskim lesie zajmuje sześć godzin. - Nie mam ulubionej pory dnia ani roku. Po prostu spaceruję, a z każdym krokiem napięcie opada coraz bardziej i bardziej. To niemal terapeutyczne działanie - mówi i dodaje, że na psychikę dobrze działa też świadomość, że z lasu korzystają dzieci. - Bazy, podchody, szałasy, obozy harcerskie, czasem mam wrażenie że tu jest trochę jak w Bullerbyn. Ilu ich rówieśników ma taką możliwość? Ilu w ogóle kiedykolwiek bawiło się w lesie?
"Śmierć lasu dzieciństwa" to jedno ze smutnych doświadczeń, których większość z nas nie jest w stanie uniknąć. Baśniowe miejsca, w których bawiliśmy się jako kilkulatkowie, prędzej czy później, zostają rozjechane przez ciężki sprzęt.
Dla ilu z nich las, zachowany w obecnym kształcie, będzie towarzyszem również w nastoletnim i dorosłym życiu? Prawdopodobnie dla niewielu. - "Śmierć lasu dzieciństwa" to jedno ze smutnych doświadczeń, których większość z nas nie jest w stanie uniknąć - mówi Michał. - Poskręcane pnie, dziuple, omszałe kłody, miejsca, w których bawiliśmy się jako kilkulatkowie, wszystkie te miejsca jak z baśni, zwykle, prędzej czy później, zostają rozjechane przez ciężki sprzęt. Na ich miejscu zostają tylko połamane gałęzie, zdarta kora i zapach żywicy - dla jednych piękny, mnie, biorąc pod uwagę na okoliczności, kojarzy się z krwią.
Gra terenowa VI: Wyjdź na wzgórze, albo spróbuj wdrapać się na wysokie drzewo. Co widzisz? Czy miejsce, w którym się znajdujesz jest wyjątkowe? A może w oddali dostrzegasz podobne lasy?
W mapę Polski, zamieszczoną na stronie Lasy i Obywatele (lasyiobywatele.pl), wbito 124 wirtualne pinezki. Każda pinezka to las, w sprawie którego toczy się spór na linii mieszkańcy - Lasy Państwowe. Jak zaznaczają administratorzy, na stronę trafiają tylko interwencje dobrze udokumentowane, takie, którym towarzyszyły petycje, happeningi, artykuły w mediach. W rzeczywistości jednak takich inicjatyw jest i zapewne będzie dużo więcej.
Zorientowaliśmy się, że jeżeli sami nie zatroszczymy się o przestrzeń wspólną, a lasy są wspólne, to niekoniecznie będzie ona zarządzana zgodnie z naszym interesem
- Obywatelskich inicjatyw leśnych przybywa bardzo szybko. Ze 124 działań odnotowanych obecnie na mapie Lasy i Obywatele ponad połowa zaczęła się w roku 2020 - mówi Marta Jagusztyn z inicjatywy Lasy i Obywatele, jednocześnie zachęcając do zgłaszania kolejnych inicjatyw. - Zainteresowanie obywateli wspólną przestrzenią wokół rośnie bardzo szybko. Zorientowaliśmy się, że jeżeli sami nie zatroszczymy się o przestrzeń wspólną, a lasy są wspólne, to niekoniecznie będzie ona zarządzana zgodnie z naszym interesem. Poza tym, ewoluuje nasze podejście do natury: zdaliśmy sobie sprawę, że to właśnie lasy chronią nas przed nasilającymi się w wyniku zmian klimatycznych suszą i upałem. Są też miejscem wytchnienia i odpoczynku dostępnym dla wszystkich, co szczególnie doceniliśmy w czasach epidemii.
Na wzrost zaangażowania w ochronę przyrody wpływ może mieć jeszcze jeden czynnik: utrzymujący się od lat trend wyprowadzek (całorocznych lub sezonowych) za miasto. Ci, którzy kupili domy pod lasem, licząc na bliski i intensywny kontakt z przyrodą, głośno protestują przeciwko ewentualnym wycinkom. - Zaangażowanie w sprawę lasu idealnie ilustruje strukturę społeczną Kleszczowa - tłumaczy Paweł Rudek, przewodniczący lokalnej rady sołeckiej. - Prym wiodą "nowi" mieszkańcy, tacy, którzy do wsi sprowadzili się 10-20 lat temu, "starsi" traktują sprawę z dystansem. Wśród tych ostatnich są tacy, którzy na wysiłki obrońców przyrody patrzą z pobłażaniem, są jednak i tacy, którym ich starania jakby otworzyły oczy na skalę zmian, jaka dokonuje się wokół.
Nic więc dziwnego, że coraz częściej mówi się o konieczności systemowych zmian w sposobie zarządzania lasami.
- Trzeba otworzyć ten system na ludzi, którzy korzystają z lasów. Słuchać ich, bo często to oni podczas codziennych spacerów zauważają rzeczy, które leśnikom umykają. Wbrew opinii części leśników, osoby mieszkające w pobliżu lasów, przyrodnicy-amatorzy, często dysponują szczegółową i bardzo cenną wiedzą - mówi prof. Jerzy Szwagrzyk z Katedry Bioróżnorodności Leśnej Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. - Warto, by swoją wiedzą mogli podzielić się w partnerskim dialogu, a nie podczas formalnych konsultacji, z których wnioski często w ogóle nie są uwzględniane w pracach Lasów Państwowych.
A co dalej z kleszczowskim lasem? Kilka dni po naszym spotkaniu Anna przysłała mi obrazek: zielona litera "K", z dolną nóżką w formie liścia paproci, dookoła napis: "Mała Puszcza Kleszczowska". - To ma być logo rezerwatu - napisała. - Ładne i proste. Za ładne, żeby go nie wykorzystać.